wtorek, 29 marca 2016

Inside beast (część 2)



Ruki skrzywił się lekko. Sam nie wiedział czy chce być sam, czy nie... Na pewno jednak przed tamtym chłopakiem nie mógł się ukryć. Przecież wiedział, że tu jest. Gdyby wyszedł na spacer, na pewno wszyscy by wiedzieli. Chcąc nie chcąc, podszedł do drzwi i lekko je uchylił. Teraz dla Reity mógł wydawać się jeszcze niższy.
- Tak? - zapytał, nie wiedząc czy chce go w ogóle wpuszczać.
- Cóż za wielkomiejska gościnność. Obiecuję, że w siatce nie mam bejsbola, tylko jedzenie. W jedzeniu za to nie ma pigułki gwałtu, więc do tyłka ci się nie dobiorę, bo po pierwsze: jesteś dziadek, a po drugie: w moim typie też  nie jesteś - Akira zmierzył Ruki'ego spojrzeniem i tylko w myślach się zreflektował, bo ten jednak był bardzo w jego typie - Zamiast wegetować tu samemu, rozerwij się ze mną - dodał i delikatnie wepchnął Ruki'ego do domu, samemu przy tym wchodząc do środka.
- Nie jestem dziadkiem! - warknął Ruki i już chciał zamykać drzwi przed nosem Akiry, ale ten chyba wyczuł jego zamiary, bowiem sam wszedł do środka - Tak... Pewnie. Wejdź i się rozgość - burknął pod nosem, kiedy już Akira wszedł. Zamknął za nim drzwi - Nie mam ochoty się rozrywać, z kimkolwiek... - wyjaśnił krótko i z powrotem usiadł na kanapie, tak jak robił to do niedawna. Teraz jednak nie wlepiał spojrzenia gdzieś w przestrzeń, a obserwował blondwłosego chłopaka.
- Na pewno nie masz ochoty?- zapytał Akira, patrząc na Ruki'ego wymownie. Na jego ustach zaigrał lekki uśmiech - Chodź ze mną do kuchni... Gdziekolwiek ona jest. I faktycznie, masz fajny dom panie "Nie jestem dziadkiem" - Akira był wredny dla Takanori'ego. Podszedł do niego i chwyciwszy go za rękę, poderwał go z kanapy gdy ten chyba miał zamiar się zbuntować - No chodź malutki - Rei zmrużył lekko oczy, przez co wydawał się być bardziej pociągający. Wbrew jego wcześniejszym słowom, zdawał się być  w jakiś sposób zainteresowany Ruki'm, który w tej chwili poczuł złość.
- Nie jestem...! - zaczął krzykiem, ale jakoś udało mi się opanować - Nie nazywaj mnie ani dziadkiem... Ani malutkim... Proszę - powiedział z bardzo wymuszonym uśmiechem, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby. Zabrał też rękę z dłoni blondyna. Ruki sam już nie wiedział czy ten chłopak specjalnie próbuje go wyprowadzić z równowagi, czy może po prostu ma taki wkurzający charakter. Poszedł jako pierwszy do kuchni, prowadząc do niej także Akirę - Proszę... Kuchnia - powiedział, kiedy tam dotarli.
Ogólnie wnętrze domu wyglądało jakby było zupełnie nowe, aczkolwiek nie było tu przesadyzmu. Nie było wiele nowych sprzętów. Ruki chciał jedynie, żeby dom "odnowiono". Chciał aby wszystko zostało takie samo, ale żeby było czyste i sprawne. Dlatego też w kuchni były oryginalne kafelki, które były tu jeszcze za czasów babci Ruki'ego. Były tu jednak nowa lodówka, czy ekspres do kawy, postawione tak, żeby nie raziły w oczy. Reszta domu wyglądała podobnie.
Reita wydawał się nie zauważać niezadowolenia Takanori'ego, oraz tego, że raczej był tu nieproszonym gościem.
- Podaj mi dwa talerze i dwie szklanki - poprosił go, wyjmując z reklamówki żaroodporne naczynie przykryte folią. Było jeszcze ciepłe, więc nie trzeba było go podgrzewać. Jego mama zrobiła lasagne, która pachniała niesamowicie - Liczę, że będzie ci smakować - mrugnął do Ruki'ego, sięgając po nóż którym przekroił duży kawałek lasagne na pół, rozkładając go na dwa talerze przygotowane przez Takanoriego.
Ruki nie wiedział w jaki sposób ma być nieprzyjemny dla tego chłopaka, skoro mimo wszystko ten był dobry dla niego. Nawet jeśli w bardzo wredny sposób. Usiadł do stołu i zabrał się za jedzenie, które blondyn mu nałożył.
- Dzięki - mruknął - Smaczne.
- Wiem. Moja mama dobrze gotuje - Akira sam także zabrał się za jedzenie "śniadania". Sam nie był pewien, po co tu przyszedł. Spojrzał się z nad talerza na Takanori'ego. Ten nawet teraz wydawał się być bardzo zmartwiony - Co musiało się wydarzyć, że zwiałeś do takiej dziury jak ta? - zapytał go.
- To nie twój interes. Gdyby się nawet coś wydarzyło - powiedział Ruki i spojrzał na Reitę - Wziąłem sobie urlop w pracy i przyjechałem odpocząć - dodał, nie chcąc myśleć, że cokolwiek się gdzieś tam zdarzyło. Coraz bardziej upewniał się w tym, że ten chłopak o nim nawet nie słyszał.
- Pewnie ktoś z tobą zerwał, a teraz przyjechałeś tu dogorywać w swoim żalu, co? - Akira nie odwracał spojrzenia od  Ruki'ego, przechylił  się nawet ku niemu, palcem ścierając coś z kącika jego ust, przy czym kciukiem przesunął po jego zmysłowych wargach. Przez chwilę jego wzrok także zatrzymał się na jego ustach, ale tylko na chwilę. Po tym zabrał rękę i odsunął się, spuszczając wzrok na swój talerz. Zrobiło mu się dziwnie głupio. "Nie powinienem tak robić", uznał, myśląc mimowolnie nad miękkością warg nieznajomego w sumie mu gościa.
Ruki o mało co, nie zakrztusił się jedzeniem. Wstał gwałtownie, niemal wywracając swoje krzesło. Obie ręce położył na blacie stołu. Udało mu się jednak opanować i znowu przez zaciśnięte zęby, wycedził kolejne słowa.
- Skoro wiesz, że jestem starszy to powinieneś okazać mi nieco szacunku... Poza tym nie życzę sobie, żebyś odzywał się do mnie w taki sposób...! W innym wypadku wylecisz stąd na kopach...! - warknął po czym na siłę wręcz, wziął głębszy oddech, żeby się nieco uspokoić. Patrzył teraz jednak na Akirę z góry.
- Ale ty jesteś nerwowy... - mruknął tylko Akira. Spojrzeniem zabłądził na szyję Rukiego, po czym na jego widoczne obojczyki. Zrobiło mu się sucho w ustach, czego nie uznał za dobrą reakcję - Siadaj i jedz. I tak mnie nie wyrzucisz - Akira uśmiechnął się lekko z pewnością siebie. Nie powinien w sumie aż tak go wkurzać, ale ten sam wręcz się o to prosił swoim zachowaniem, które Reita odbierał jako całkiem słodkie, lecz z pazurem.
Ruki poczuł się zbity z tropu. Zrobił zdziwioną minę.
- Jak... Jak to cię nie wyrzucę? - zapytał - Przecież to mój dom i mogę cię wyrzucić - powiedział, ale usiadł. Jadł dalej, ale teraz uważniej przyglądał się chłopakowi.
- A wyrzucisz?
Ich spojrzenia ponownie się spotkały. Reita znowu się nieznacznie uśmiechnął.
- Nie wyrzucisz mnie, bo samemu tu siedzieć, jest do dupy. Po drugie: jestem w twoim typie. Po trzecie: jako staruszek, młode mięsko pewnie cie kręci - Akira zażartował, chociaż wcale nie wyglądał jakby to robił. Zdawał się mówić całkiem poważnie. Dziwnie kręciło go drażnienie Takanori'ego, który w tej chwili spąsowiał na twarzy i jak siadł, tak jeszcze szybciej wstał.
- Wynoś się natychmiast! - warknął, ręką wskazując na drzwi - Nie mam zamiaru słuchać cię dłużej! Przyjechałem tu właśnie po to, żeby być samemu i żeby nie słuchać podobnych rzeczy, więc do cholery wynoś się stąd! - już krzyknął, będąc naprawdę bliskim tego, żeby się znowu rozsypać.
Reita spojrzał na niego i wywrócił oczyma. No, takiego wybuchu emocji się nie spodziewał. Nawet zrobiło mu się nieco głupio, że aż tak go zdenerwował. Obszedł więc stół, stając obok drobnego bruneta.
- No już... Przepraszam malutki - objął go i przytulił do siebie. Czuł jak ten niemal trzęsie się ze złości. Musiał być na niego na prawdę wściekły. Czuł także jak wyrywa się z jego objęć, na co oczywiście mu nie pozwolił. Przygarnął go do siebie, jeszcze mocniej i ciaśniej go obejmując - Już spokojnie. Ja tylko żartuję, nie chciałem cię zdenerwować-  wyszeptał mu wprost do ucha, które owiał ciepłym oddechem. Dłońmi powoli przesuwał po jego plecach, w uspokajający sposób, choć ten warczał coś pod nosem i starał się uwolnić od niego. Po chwili Ruki w końcu zrezygnować z prób uwolnienia się, gdyż Akira niczym boa dusiciel, zaciskał się wokół niego coraz mocniej, kiedy próbował się od niego wyrwać.
- Mówiłem ci już, że nie masz mnie tak nazywać! - warknął, ale stał już spokojnie. Po chwili twarz Ruki'ego nieco złagodniała, choć Akira tego nie wiedział. Ruki poczuł w końcu przyjemne ciepło, które emanowało z objęć tego chłopaka. Nieco się rozluźnił i oparł skroń o jego ramię, co już Reita sam dobrze poczuł, przez co zelżył objęcia, w których go trzymał. Wsunął jedną dłoń na jego głowę, przesuwając dłonią po jego włosach.
- Przepraszam - Rei wiedział, że musi to powiedzieć, by udobruchać rozzłoszczonego bruneta. Ponownie, już oburącz, chwycił Takanori'ego w pasie i uniósł do góry bez żadnych problemow, sadzając go na stole. Stanął pomiędzy jego nogami, a rękoma oparł się o blat po jego obu stronach - Lepiej ci? - zapytał gdy ten dalej go przytulał.
- Ani trochę - powiedział Ruki - Jesteś okropnym i niewychowanym szczeniakiem - dodał i przymrużonymi oczyma spojrzał na twarz chłopaka. Nie wiedział dlaczego, co się do tego przyczyniło... Nawet się nie zastanawiał nad tym co robi i jaki to ma cel, ale... Reita poczuł nagle dłonie Takanoriego na swojej twarzy. Były całkiem delikatne jak na dłonie mężczyzny. Nad tym Reita nie mógł się jednak dłużej zastanawiać, gdyż zaraz po tym poczuł usta Takanori'ego na własnych, w dość pospiesznym i nieco agresywnym pocałunku.
Bardziej spodziewał się kolejnego wybuchu złości, czy czegoś takiego, a nie... Nie tego!
Mimo zaskoczenia zareagował w bardzo przyjemny dla Ruki'ego sposób. Odpowiedział  mu niecierpliwie na pocałunek, przejmując nad nim kontrolę. Dalej, nie dotykając go,  pieścił jego wargi własnymi. Kąsał je i lizał. Kończąc pocałunek, zassał dolną wargę Ruki'ego.
- Jakaś afera w pracy o molestowanie podopiecznych? - zapytał szeptem Akira, nie dając jednak Ruki'emu czasu na odpowiedź, bo gdy ten już otwierał usta, aby najpewniej znowu się na niego wydrzeć, Akira przyległ do nich własnymi, wkradając się pomiędzy nie językiem. Całował go łapczywie, rozkoszując się tą chwilą. Podsycał ogień pomiędzy nimi, często przygryzając jego język, ssąc go. Skoro go całował, chciał by Takanori oszalał.
Ruki miał ochotę już naprawdę wyrzucić tego chłopaka z domu, ale nie zdążył nic powiedzieć. Bardziej skupił się na pocałunku. Dłonie wsunął w blond włosy Akiry. Zwolnił jednak tempo i zaczął się zastanawiać... "Tak chyba być nie powinno... On jest jeszcze dzieciakiem.... Ja wychodzę na zboczeńca....", pomyślał. "Albo gorzej... Jestem pewien, że jak skończę to nazwie mnie 'niewyżytym dziadkiem'!", stwierdził i skończył pocałunek. Nic nie mówił, ale spojrzał w oczy Akiry. Zupełnie jakby czekał na coś. Jakby czekał na odpowiedź na niezadane pytanie. Akira w tej chwili spojrzał mu także w oczy. Ten miał je po prostu niesamowite. Tak hipnotyzujące. Nie wiedział czy faktycznie są tak boskie, czy to pod wpływem podniecenia tak mu się w tej chwili wydawało. Nie zastanawiał się jednak nad tym dłużej tylko przyległ zachłannie ustami do jego szyi, całując ją i znacząc ją  malinkami. W końcu ponownie odnalazł jego wargi, do których przyległ w krótkim, aczkolwiek gorącym pocałunku.
- Lepiej żebyś nie miał nikogo w tym swoim mieście, bo cię nie wypuszczę- stwierdził całkiem poważnie Reita.

✩♡✩♡✩♡✩♡✩
✩♡✩♡✩♡✩♡✩♡✩♡✩♡✩♡✩♡✩♡✩
✩♡✩♡✩♡✩♡✩

Yin: Czekając na edycję tej części, wysłuchiwałam od Yang marudzenia, że taki wstyd i w ogóle, dlaczego oni to robią?! Mówiłam tylko "nie marudź, edytuj". Dzisiaj sama robiłam drugą edycję i chyba zrozumiałam właśnie to marudzenie, ponieważ miałam takie same odczucia.... Już się boję tego, co zdarzy się w kolejnej części i co będę musiała razem z Yang edytować. Myślałam nawet o tym, czy może by nie wstawić wielkiego słowa "CENZURA", tam gdzie być powinno, ale niestety ten fanfick ma to do siebie, że już od następnej części słowo "CENZURA", pojawiałoby się co chwilę i najpewniej fanfick byłby krótszy o połowę XD 
Nie martwcie się jednak.... Nie wszystkie nasze ficki są TAKIE.
Mamy nadzieję, że jednak to, co do tej pory wam przedstawiłyśmy, podoba się na tyle, aby czekać na kolejne części.

Poza tym, od strony technicznej, na pewno zdarzają się tu jakieś błędy stylistyczne, bądź interpunkcyjne. Niestety jesteśmy tylko ludźmi i nikt nie jest nieomylny. Poza tym fick pisany jest w luźnym stylu, dlatego niektóre zdania zaczynają się od słów, od których nie powinny się zaczynać. Efekt jest jednak zamierzony :)

czwartek, 24 marca 2016

Takie tam... Pisanie.

Powroty bywają ciężkie, aczkolwiek skłoniłyśmy się, aby nie porzucać publikowania fanficków, które przez ten długi czas naszej nieobecności, pisałyśmy jedynie dla własnej rozrywki. Nazbierało się więc wiele fajnych i fajniejszych wytworów naszej wyobraźni. Postaramy się przedstawić przynajmniej część z nich.
Mamy także nadzieję, że ktoś jeszcze znajdzie czas na czytanie naszych postów.
Życzymy miłej zabawy i zachęcamy gorąco do komentowania!

Z pozdrowieniami
Yin i Yang

Inside beast (część 1)





Ruki musiał odpocząć. Choćby te kilka dni, na które mu pozwolono. Nigdy nie twierdził, że ma już dość, że się wypala, czy chce skończyć z tym, z jakiegokolwiek innego powodu. Po prostu ostatnie zamieszanie wokół niego, za bardzo wyprowadziło go z równowagi. Zazwyczaj nie bił kobiet, ale to co zdarzyło się ostatnio, kompletnie wyprowadziło go z równowagi. Ona wyprowadziła go z równowagi. Pech chciał, że nawet to nie skończyło problemów, a w dodatku ktoś uwiecznił to zdarzenie na zdjęciach. Musiał zniknąć na kilka dni, żeby manager uciszył całą aferę. Sam Ruki musiał odpocząć i uspokoić swoje nerwy. Siedział teraz w pociągu i spoglądał na krajobraz, który szybko przesuwał się za oknem. Przygryzał bezwiednie paznokcie. Leków, które przepisał mu lekarz, nie chciał brać teraz. Wiedział jak go zamulały i nie chciał przespać swojej stacji. Nerwy już chyba miał w strzępach. Wiedział, że jest i zachowuje się jak gwiazda. Wiedział także to, że był w swoim zachowaniu bardzo kontrowersyjny i ludzie mogli go albo kochać, albo nienawidzić. Taki był... Kiedy opuszczał swoje mieszkanie i kiedy widzieli go inni.
W końcu dotarł do wybranej stacji i wysiadł ze swoimi bagażami z pociągu. Po chwili pociągu już nie było, a on sam stał na środku peronu...
- Bezludzie... - westchnął i przeszedł go zimy dreszcz. Musiał aż objąć swoje ramiona, gdyż nim zatrzęsło. Niebo było szare, beton na peronie dawno już popękał, a miejscami nawet skruszał. Zapowiadało się na deszcz, a tutaj nie było nawet żadnej, dworcowej zabudowy. Poczuł jakby coś dotknęło jego włosów więc uniósł głowę. Teraz dokładnie poczuł na twarzy pierwsze krople deszczu - Może zdążę... - znowu mruknął sam do siebie, ale słowa były wypowiedziane w najmniej odpowiednim momencie, gdyż zaraz po tym, deszcz lunął z całym impetem urwanej chmury. "Pięknie", pomyślał. Jedną torbę założył na ramię, a walizkę po prostu za sobą pociągnął.
"Bezludzie... W pociągu mogli mnie ostrzec... Nie ma taksówek, ludzi... Nawet zdechłej żaby! Zimno... Mokro... Utopię się we własnych butach... Moja kurtka gdzieś na dnie walizki... Droga... Tego drogą nie można nazwać! Dlaczego nic tu się nie zmieniło?!", marudził, niemal płakał w myślach, kiedy taszczył za sobą ciężką walizę, która była przeciw takiemu traktowaniu i buntowała się brutalnemu ciągnięciu jej po takiej drodze-nie drodze. Nie dość, że torba na ramieniu ciążyła coraz bardziej i groziła urwaniem Ruki'emu ręki, to walizka przeszła samą siebie i w akcie desperacji urwała samej sobie kółko.
- Nieeee... - jęknął Ruki, bliski załamania - Dlaczego? Dlaczego mi to robisz? Dlaczego wszystko jest przeciwko mnie do cholery?! Chyba, kurwa, gorzej być nie może!!!! - krzyknął rozgoryczony, a w tej chwili w drzewo nieopodal uderzył piorun. Ruki dopiero po chwili odzyskał słuch, kiedy siedział w sporej kałuży. Rozejrzał się, ale wszędzie były drzewa. Nie było tu potencjalnie bezpiecznego miejsca. Wstał i nie mając innego wyjścia, podjął dalszą walkę z przeciwnościami losu i ruszył dalej przed siebie.
Reita w tej chwili mógł się jedynie cieszyć z tego, że był w samochodzie, gdy nagle urwało chmurę. Wracał z pobliskiego miasta z drobnych zakupów, na które początkowo miał się wybrać rowerem. Wjechał na drogę prowadzącą do jego 'ukochanej' i zabitej dechami, wiochy. Drogą w sumie nie można było jej chyba nazwać. Na szczęście miał terenowe auto, więc nie odczuwał licznych dziur w nawierzchni. Samochodowe wycieraczki działały na najwyższych obrotach ale i tak do końca nie nadążały za lejącym się z nieba deszczem. Ledwie dojrzał przed sobą postać idącą samym środkiem drogi. Poirytowany zatrąbił na tego kogoś, zatrzymując się jakiś metr przed człowiekiem i jego zepsutą walizką. Serce mu w tej chwili łomotało jak diabli. O mały włos, a przejechałby tego pierdolonego człowieka! I to gdzie? W środku lasu, na jakiejś mało uczęszczanej drodze. Nacisnął klakson, który przytrzymał przez dłuższą chwilę, aby irytujący dźwięk przegonił tego kogoś na bok.
Ruki z całych sił starał się zachować chociaż jakieś znikome resztki spokoju. Starał się, ale... Nie udało mu się to na dłuższą metę. Torbę z ramienia zrzucił gdzieś na bok, w trawę. Odwrócił się w stronę samochodu, którego kierowca trąbił na niego.
- Kurwa, czego jeszcze?! Nie widzisz, że wszystko jest przeciwko mnie?! Pierdolona pogoda, rzeczy i jeszcze, kurwa, ludzie! Co ja mam zrobić?! Może się powiesić??? - krzyczał.
Reita jednak nie słyszał tego przez deszcz i burzę, które na dobre się rozszalały. Widział jedynie drobną postać, która przez chwilę coś krzyczała, po czym zepchnęła wielką walizkę w trawę, skąd ta się zsunęła w dół po śliskim podłożu
- Już sobie kurwa możesz jechać!!! - wrzasnął Ruki, i dopiero teraz zauważył, że jego bagaże powoli zsuwają się coraz niżej, niechybnie chcąc umknąć w gęstwinę, przed złością swojego właściciela - Kurwa... Tylko nie to... - jęknął z rezygnacją Ruki i sam zeskoczył z drogi, starając się ostrożnie dogonić 'uciekinierów'. Nie uchroniło go to jednak przed kilkakrotnym upadkiem - Czekajcie... Stop! Zatrzymać się!
Reita widząc to zdarzenie zjechał autem na bok i wyszedł z niego, choć chwilę zastanawiał się czy na pewno warto to robić. Lało tragicznie. Zauważył drobną postać znikającą w zaroślach. Poszedł za nim, wiedząc, że może się to niedobrze skończyć. Na dole było bagno i to dość gęste bagno. Podbiegł do nieznajomego, robiąc to na tyle sprawnie, że zbiegając z stromego wzgórza poślizgnął się tylko raz, ale udało mu się nad tym zapanować. Po kilku chwilach minął chłopaka, który nijak sobie radził, potykając się kilka razy o własne nogi i nie tylko. Dogonił jego walizkę zanim ta zsunęła się jeszcze niżej. Gdy chwycił bagaż, zatrzymał się na chwilę. Musiał odetchnąć. "Co za pierdolona pogoda", pomyślał i wytarł twarz z deszczu. Teraz przynajmniej mógł przyjrzeć się nieznanej mu osobie, która stała teraz przed nim.
- Zwariowałeś czy jak?! - rzucił do niego i stęknął, gdy chłopak poślizgnął się i upadł prosto na niego. Akira pomyślał tylko o tym by złapać go i walizkę, z którą zjechali dobre kilka metrów w dół. Było tu zdecydowanie stromo, a trawa naprawdę sprawiała, że podłoże stawało się śliskie. W myślach wycofał niedawne stwierdzenie o własnym szczęściu. W tym momencie był cały w błocie i trawie, a także przemoczony do suchej nitki. Jedną ręką trzymał walizkę, a drugą obejmował jakiegoś nieznajomego gościa, który przyniósł mu masę  pecha.
- Moja torba... - powiedział tylko Ruki i podniósł się z blondyna. Na szczęście złapał za pasek torby, zanim ta wsunęła się pod krzaki. Usiadł, bo co mu szkodzi? Był i tak cały mokry i brudny... I zmęczony i zmarznięty i cały w ogóle jakiś taki pechowy. A miało mu się tu polepszyć. Jeśli w dalszym ciągu miało się polepszać w taki sposób, Ruki był w 100 % pewien, że będzie kolejnym muzykiem, którego znajdą gdzieś powieszonego. Obejrzał się na blondyna - Przepraszam - powiedział. Zazwyczaj nie używał takich słów, ale wiedział w jakich sytuacjach powinno się go użyć.
- Spoko...- Reita nie wiedział czemu to powiedział, skoro wcale nie było 'spoko'. Wyglądali jak 'osiem nieszczęść'. Mimo tego, nietrudno było dostrzec, że tamtemu chłopakowi chyba nie do końca się powodzi, dlatego też Reita postanowił po prostu przeprosiny przyjąć. Ostrożnie podniósł się i gdy uznał, że trzyma się na nogach dość stabilnie, złapał nieznajomego za rękę , pomagając się podnieść także jemu. Zaczął się wspinać po niepewnym gruncie, przy czym wziął od niego torbę, którą przerzucił sobie przez ramię a walizkę pociągnął za sobą.
- Uważaj tylko... - Akira powiedział tylko tyle. Ruki mógł czuć silny uścisk dłoni blondyna, który i jego holował z powrotem na drogę.
Gdy ponownie znaleźli się na drodze, Reita ruszył do auta. Bagaże nieznajomego wrzucił do bagażnika.
- Wsiadaj - powiedział Akira, samemu wsiadając za kierownicę. Deszcz bynajmniej nie przestawał padać. Nawet nie zelżał odrobinę. W samochodzie Reita od razu sięgnął po ręcznik którym wytarł twarz i mniej więcej włosy. Uznał, że zrobił dobrze, nie wynosząc go wcześniej do domu. Spojrzał się kątem oka na nieznajomego chłopaka, który właśnie wsiadł do auta.
- Dzięki - powiedział krótko Ruki. Już od dawna nikt nie podał mu pomocnej dłoni. Wszyscy ciągnęli go w dół. A ten blondyn od tak... Całkiem dosłownie, wyciągnął go z dołu. W dodatku mokrego, śliskiego i brudnego dołka. Ponadto uratował też jego bagaże. Mógł więc powiedzieć mu "dzięki". Wiedział, że powinien powiedzieć coś jeszcze, ale odzwyczaił się od normalnych konwersacji. Dlatego tylko siedział i całą swoją, niską osobą, emanował czystym uczuciem beznadziei.
Gdy tylko Akira się wytarł, obrócił się do chłopaka, którego włosy przechodziły z ciemnego koloru w blond u samych końcówek. Wyglądał całkiem zajebiście. Dopiero teraz Rei mógł to stwierdzić, gdyż mógł w końcu mu się przyjrzeć.
- Jak ci na imię? - zapytał go i niczym dziecku wytarł mu ręcznikiem twarz i włosy.
Ruki odwrócił się w stronę blondyna z zamiarem przedstawienia się, aczkolwiek Reita nic z tego nie zrozumiał, ponieważ nie zdążył przestać go wycierać i w efekcie słowa Rukiego zniknęły gdzieś w ręczniku.
- Nazywam się Takanori - Powtórzył Ruki, kiedy już nie miał twarzy zasłoniętej ręcznikiem.
- Słodko... - mruknął Akira, mimowolnie językiem oblizując swoje usta. Ruki mógł uznać że ten uderza do niego, choć tak bynajmniej nie było.
- Ja mam na imię Akira. Hmmm... Twoja twarz... Jakaś znajoma jest. Mieszkasz w mieście? - zapytał, mając na myśli miasteczko obok nieszczęsnej wioski, w której Akira mieszkał. Nie znał Rukiego, ani jego zespołu z wyglądu. Chociaż grał na basie w domu, to raczej nie śledził nowinek z świata muzycznego i nawet jeśli słuchał muzyki rockowej to ich wykonawców nijak z wyglądu nie kojarzył.
- Mieszkam w mieście... Ale nie tym. W mieście bardzo daleko stąd - powiedział Ruki, lekko marszcząc brwi. Odwrócił też spojrzenie od Akiry, jak ten się przedstawił.
 - Ale na parę dni pomieszkam tam - Mruknął, ruchem głowy wskazując w stronę, gdzie znajdowała się wieś. Miał tam jeszcze swój dom po babci. Nigdy nie przyjeżdżał tutaj na jakoś dłużej. Nie pozwolił jednak sprzedać domu i ktoś zawsze przychodził i dbał o chatę.
- Ktoś przyjeżdża tu z daleka... Przegrałeś zakład czy ktoś umarł? Nie. Nikt nie mógł umrzeć. To tak mała wioska, że od razu bym o tym wiedział - uznał Reita, zapinając Takanoriemu pas. Po tym odpalił silnik i ruszył.
Po pewnym czasie wjechali do wioski. która przedstawiała się ponuro na tle szarego nieba i ciemnego lasu.
- Gdzie cię  zawieźć? - zapytał chłopaka, zanim wjechali głębiej między budynki.
- Tam - Ruki wskazał ręką chatę, w której nikt nie mieszkał.  Reita i tak słyszał od ludzi, że chatka należy do kogoś bogatego. Jeszcze ani razu właściciela tu nie widzieli, ale przyjeżdżali ludzie, którzy dom wyremontowali, i którzy tam sprzątali i sprawdzali czy wszystko jest w porządku.
-No, no, no... Kogo ja mam zaszczyt wieźć swoim autem? Sam bogacz, który wyremontował dom, robiąc go najbogatszym i najładniejszym w całej wsi po to, by nigdy się w nim nie pokazać! Będą mieć pożywkę z plotek o tobie - uznał Reita - Chociaż dziwne... W moim wieku raczej nie jesteś, bo trudno byłoby być bogatym siedemnastolatkiem, który sam remontuje sobie domek na wsi - Reita uśmiechnął się kpiąco, przy okazji zdradzając Ruki'emu swój wiek. Był dobre dziesięć lat młodszy od niego.
- Bo i nie mam tylu lat - powiedział Ruki i spojrzał na Akirę już nieco mniej przyjaźnie - Jestem od ciebie starszy o 10 lat, więc miałem 10 lat więcej żeby się dorobić - dodał - Poza tym... - wsparł się wygodniej o siedzenie i skrzyżował ręce na piersi, patrząc przez szybę na chatę - Nie odróżnia się od pozostałych domów... - powiedział - Przynajmniej ja nie widzę różnicy.
- Nie wierzę! - Reita zatrzymał samochód pod chatą Ruki'ego, na którego się w tej chwili obejrzał - Masz 27 lat? Jak byś był kobietą, to chyba już byś przekwitał, a że nie jesteś kobietą tylko jesteś już mega stary, to pewnie namiot już ci tak chętnie nie staje jak kiedyś, co? - sprośnie zażartował Rei, pochylając się ku Ruki'emu, któremu odpiął pas bezpieczeństwa, patrząc przy tym z bardzo bliska w jego oczy. Sam miał pochmurne, brązowe oczy, które wymownie kpiły z Rukiego.
- Sam jesteś...! - Ruki urwał w środku zdania. No przecież Akira nie mógł być stary, skoro był młodszy o 10 lat - Kobiety w tym wieku jeszcze nie przekwitają! W szkole pewnie masz same jedynki z biologii! Poza tym jestem w jak najlepszej formie! - prychnął i odepchnął blondyna. Odpiął sam swoje pasy - Dzięki za podwiezienie! - warknął i trzasnął drzwiami. Zaraz otworzył tylne drzwi i wyciągnął swoje bagaże. Wkurzony zawlekł je do swojego domu i zatrzasnął za sobą drzwi. Dopiero tam odetchnął. Nie zapalił nawet światła. Zaraz się rozebrał z mokrych rzeczy, a jakieś suche wyciągnął ze swojej walizki. Znalazł też swoje leki, które wziął i od razu położył się spać. Nawet nie zdziwił się tym, że nie został rozpoznany przez tamtego chłopaka. "W takim zapizdowie wszystkiego można się spodziewać... Pewnie prąd zawraca tu na liniach", pomyślał i niemal od razu po tym zasnął. Następnego dnia obudził się koło południa, nie pamiętając nawet w jaki sposób przeszedł do łóżka. Gdy udało mu się otrząsnąć z resztek snu, wyjrzał przez okno. Nie czuł potrzeby wychodzenia na zewnątrz. Po tym co wczoraj usłyszał od blondyna, był niemal pewien, że jeśli tylko przestąpi próg domu, stanie się głównym obiektem obserwacji i plotek. Po tej myśli zaczął zasłaniać wszystkie okna w domu. Zauważył, że pewnie z pół nocy musiało nieźle lać. Wszystko w dalszym ciągu było przeraźliwie mokre, a niebo nadal pozostawało ciężko szare. Nie mógł się spodziewać urozmaicenia tego widoku, wczoraj spotkanym blondynem, który wszedł jak gdyby nigdy nic przez furtkę, na jego posesję. Ubrany w biały luźny podkoszulek, na który zarzuconą miał czarną kamizelkę z ćwiekami. Do tego ciasne, czarne spodnie i buty z wysoką cholewką. Buty były skórzane, z paskiem i klamrą. Chłopak jakby na niego nie patrzeć, emanował pewnością siebie. Miał umięśnione ramiona i był zdecydowanie bardzo zgrabny. Zniknął Rukie'mu z zasięgu wzroku, ale zaraz po tym, niemal od razu usłyszał pukanie do drzwi.
Akira postanowił odwiedzić nieznajomego, któremu wczoraj pomógł. Przyniósł mu nawet jedzenie od swojej matki, której opowiedział o spotkaniu właściciela odnowionego domu.