czwartek, 24 marca 2016

Inside beast (część 1)





Ruki musiał odpocząć. Choćby te kilka dni, na które mu pozwolono. Nigdy nie twierdził, że ma już dość, że się wypala, czy chce skończyć z tym, z jakiegokolwiek innego powodu. Po prostu ostatnie zamieszanie wokół niego, za bardzo wyprowadziło go z równowagi. Zazwyczaj nie bił kobiet, ale to co zdarzyło się ostatnio, kompletnie wyprowadziło go z równowagi. Ona wyprowadziła go z równowagi. Pech chciał, że nawet to nie skończyło problemów, a w dodatku ktoś uwiecznił to zdarzenie na zdjęciach. Musiał zniknąć na kilka dni, żeby manager uciszył całą aferę. Sam Ruki musiał odpocząć i uspokoić swoje nerwy. Siedział teraz w pociągu i spoglądał na krajobraz, który szybko przesuwał się za oknem. Przygryzał bezwiednie paznokcie. Leków, które przepisał mu lekarz, nie chciał brać teraz. Wiedział jak go zamulały i nie chciał przespać swojej stacji. Nerwy już chyba miał w strzępach. Wiedział, że jest i zachowuje się jak gwiazda. Wiedział także to, że był w swoim zachowaniu bardzo kontrowersyjny i ludzie mogli go albo kochać, albo nienawidzić. Taki był... Kiedy opuszczał swoje mieszkanie i kiedy widzieli go inni.
W końcu dotarł do wybranej stacji i wysiadł ze swoimi bagażami z pociągu. Po chwili pociągu już nie było, a on sam stał na środku peronu...
- Bezludzie... - westchnął i przeszedł go zimy dreszcz. Musiał aż objąć swoje ramiona, gdyż nim zatrzęsło. Niebo było szare, beton na peronie dawno już popękał, a miejscami nawet skruszał. Zapowiadało się na deszcz, a tutaj nie było nawet żadnej, dworcowej zabudowy. Poczuł jakby coś dotknęło jego włosów więc uniósł głowę. Teraz dokładnie poczuł na twarzy pierwsze krople deszczu - Może zdążę... - znowu mruknął sam do siebie, ale słowa były wypowiedziane w najmniej odpowiednim momencie, gdyż zaraz po tym, deszcz lunął z całym impetem urwanej chmury. "Pięknie", pomyślał. Jedną torbę założył na ramię, a walizkę po prostu za sobą pociągnął.
"Bezludzie... W pociągu mogli mnie ostrzec... Nie ma taksówek, ludzi... Nawet zdechłej żaby! Zimno... Mokro... Utopię się we własnych butach... Moja kurtka gdzieś na dnie walizki... Droga... Tego drogą nie można nazwać! Dlaczego nic tu się nie zmieniło?!", marudził, niemal płakał w myślach, kiedy taszczył za sobą ciężką walizę, która była przeciw takiemu traktowaniu i buntowała się brutalnemu ciągnięciu jej po takiej drodze-nie drodze. Nie dość, że torba na ramieniu ciążyła coraz bardziej i groziła urwaniem Ruki'emu ręki, to walizka przeszła samą siebie i w akcie desperacji urwała samej sobie kółko.
- Nieeee... - jęknął Ruki, bliski załamania - Dlaczego? Dlaczego mi to robisz? Dlaczego wszystko jest przeciwko mnie do cholery?! Chyba, kurwa, gorzej być nie może!!!! - krzyknął rozgoryczony, a w tej chwili w drzewo nieopodal uderzył piorun. Ruki dopiero po chwili odzyskał słuch, kiedy siedział w sporej kałuży. Rozejrzał się, ale wszędzie były drzewa. Nie było tu potencjalnie bezpiecznego miejsca. Wstał i nie mając innego wyjścia, podjął dalszą walkę z przeciwnościami losu i ruszył dalej przed siebie.
Reita w tej chwili mógł się jedynie cieszyć z tego, że był w samochodzie, gdy nagle urwało chmurę. Wracał z pobliskiego miasta z drobnych zakupów, na które początkowo miał się wybrać rowerem. Wjechał na drogę prowadzącą do jego 'ukochanej' i zabitej dechami, wiochy. Drogą w sumie nie można było jej chyba nazwać. Na szczęście miał terenowe auto, więc nie odczuwał licznych dziur w nawierzchni. Samochodowe wycieraczki działały na najwyższych obrotach ale i tak do końca nie nadążały za lejącym się z nieba deszczem. Ledwie dojrzał przed sobą postać idącą samym środkiem drogi. Poirytowany zatrąbił na tego kogoś, zatrzymując się jakiś metr przed człowiekiem i jego zepsutą walizką. Serce mu w tej chwili łomotało jak diabli. O mały włos, a przejechałby tego pierdolonego człowieka! I to gdzie? W środku lasu, na jakiejś mało uczęszczanej drodze. Nacisnął klakson, który przytrzymał przez dłuższą chwilę, aby irytujący dźwięk przegonił tego kogoś na bok.
Ruki z całych sił starał się zachować chociaż jakieś znikome resztki spokoju. Starał się, ale... Nie udało mu się to na dłuższą metę. Torbę z ramienia zrzucił gdzieś na bok, w trawę. Odwrócił się w stronę samochodu, którego kierowca trąbił na niego.
- Kurwa, czego jeszcze?! Nie widzisz, że wszystko jest przeciwko mnie?! Pierdolona pogoda, rzeczy i jeszcze, kurwa, ludzie! Co ja mam zrobić?! Może się powiesić??? - krzyczał.
Reita jednak nie słyszał tego przez deszcz i burzę, które na dobre się rozszalały. Widział jedynie drobną postać, która przez chwilę coś krzyczała, po czym zepchnęła wielką walizkę w trawę, skąd ta się zsunęła w dół po śliskim podłożu
- Już sobie kurwa możesz jechać!!! - wrzasnął Ruki, i dopiero teraz zauważył, że jego bagaże powoli zsuwają się coraz niżej, niechybnie chcąc umknąć w gęstwinę, przed złością swojego właściciela - Kurwa... Tylko nie to... - jęknął z rezygnacją Ruki i sam zeskoczył z drogi, starając się ostrożnie dogonić 'uciekinierów'. Nie uchroniło go to jednak przed kilkakrotnym upadkiem - Czekajcie... Stop! Zatrzymać się!
Reita widząc to zdarzenie zjechał autem na bok i wyszedł z niego, choć chwilę zastanawiał się czy na pewno warto to robić. Lało tragicznie. Zauważył drobną postać znikającą w zaroślach. Poszedł za nim, wiedząc, że może się to niedobrze skończyć. Na dole było bagno i to dość gęste bagno. Podbiegł do nieznajomego, robiąc to na tyle sprawnie, że zbiegając z stromego wzgórza poślizgnął się tylko raz, ale udało mu się nad tym zapanować. Po kilku chwilach minął chłopaka, który nijak sobie radził, potykając się kilka razy o własne nogi i nie tylko. Dogonił jego walizkę zanim ta zsunęła się jeszcze niżej. Gdy chwycił bagaż, zatrzymał się na chwilę. Musiał odetchnąć. "Co za pierdolona pogoda", pomyślał i wytarł twarz z deszczu. Teraz przynajmniej mógł przyjrzeć się nieznanej mu osobie, która stała teraz przed nim.
- Zwariowałeś czy jak?! - rzucił do niego i stęknął, gdy chłopak poślizgnął się i upadł prosto na niego. Akira pomyślał tylko o tym by złapać go i walizkę, z którą zjechali dobre kilka metrów w dół. Było tu zdecydowanie stromo, a trawa naprawdę sprawiała, że podłoże stawało się śliskie. W myślach wycofał niedawne stwierdzenie o własnym szczęściu. W tym momencie był cały w błocie i trawie, a także przemoczony do suchej nitki. Jedną ręką trzymał walizkę, a drugą obejmował jakiegoś nieznajomego gościa, który przyniósł mu masę  pecha.
- Moja torba... - powiedział tylko Ruki i podniósł się z blondyna. Na szczęście złapał za pasek torby, zanim ta wsunęła się pod krzaki. Usiadł, bo co mu szkodzi? Był i tak cały mokry i brudny... I zmęczony i zmarznięty i cały w ogóle jakiś taki pechowy. A miało mu się tu polepszyć. Jeśli w dalszym ciągu miało się polepszać w taki sposób, Ruki był w 100 % pewien, że będzie kolejnym muzykiem, którego znajdą gdzieś powieszonego. Obejrzał się na blondyna - Przepraszam - powiedział. Zazwyczaj nie używał takich słów, ale wiedział w jakich sytuacjach powinno się go użyć.
- Spoko...- Reita nie wiedział czemu to powiedział, skoro wcale nie było 'spoko'. Wyglądali jak 'osiem nieszczęść'. Mimo tego, nietrudno było dostrzec, że tamtemu chłopakowi chyba nie do końca się powodzi, dlatego też Reita postanowił po prostu przeprosiny przyjąć. Ostrożnie podniósł się i gdy uznał, że trzyma się na nogach dość stabilnie, złapał nieznajomego za rękę , pomagając się podnieść także jemu. Zaczął się wspinać po niepewnym gruncie, przy czym wziął od niego torbę, którą przerzucił sobie przez ramię a walizkę pociągnął za sobą.
- Uważaj tylko... - Akira powiedział tylko tyle. Ruki mógł czuć silny uścisk dłoni blondyna, który i jego holował z powrotem na drogę.
Gdy ponownie znaleźli się na drodze, Reita ruszył do auta. Bagaże nieznajomego wrzucił do bagażnika.
- Wsiadaj - powiedział Akira, samemu wsiadając za kierownicę. Deszcz bynajmniej nie przestawał padać. Nawet nie zelżał odrobinę. W samochodzie Reita od razu sięgnął po ręcznik którym wytarł twarz i mniej więcej włosy. Uznał, że zrobił dobrze, nie wynosząc go wcześniej do domu. Spojrzał się kątem oka na nieznajomego chłopaka, który właśnie wsiadł do auta.
- Dzięki - powiedział krótko Ruki. Już od dawna nikt nie podał mu pomocnej dłoni. Wszyscy ciągnęli go w dół. A ten blondyn od tak... Całkiem dosłownie, wyciągnął go z dołu. W dodatku mokrego, śliskiego i brudnego dołka. Ponadto uratował też jego bagaże. Mógł więc powiedzieć mu "dzięki". Wiedział, że powinien powiedzieć coś jeszcze, ale odzwyczaił się od normalnych konwersacji. Dlatego tylko siedział i całą swoją, niską osobą, emanował czystym uczuciem beznadziei.
Gdy tylko Akira się wytarł, obrócił się do chłopaka, którego włosy przechodziły z ciemnego koloru w blond u samych końcówek. Wyglądał całkiem zajebiście. Dopiero teraz Rei mógł to stwierdzić, gdyż mógł w końcu mu się przyjrzeć.
- Jak ci na imię? - zapytał go i niczym dziecku wytarł mu ręcznikiem twarz i włosy.
Ruki odwrócił się w stronę blondyna z zamiarem przedstawienia się, aczkolwiek Reita nic z tego nie zrozumiał, ponieważ nie zdążył przestać go wycierać i w efekcie słowa Rukiego zniknęły gdzieś w ręczniku.
- Nazywam się Takanori - Powtórzył Ruki, kiedy już nie miał twarzy zasłoniętej ręcznikiem.
- Słodko... - mruknął Akira, mimowolnie językiem oblizując swoje usta. Ruki mógł uznać że ten uderza do niego, choć tak bynajmniej nie było.
- Ja mam na imię Akira. Hmmm... Twoja twarz... Jakaś znajoma jest. Mieszkasz w mieście? - zapytał, mając na myśli miasteczko obok nieszczęsnej wioski, w której Akira mieszkał. Nie znał Rukiego, ani jego zespołu z wyglądu. Chociaż grał na basie w domu, to raczej nie śledził nowinek z świata muzycznego i nawet jeśli słuchał muzyki rockowej to ich wykonawców nijak z wyglądu nie kojarzył.
- Mieszkam w mieście... Ale nie tym. W mieście bardzo daleko stąd - powiedział Ruki, lekko marszcząc brwi. Odwrócił też spojrzenie od Akiry, jak ten się przedstawił.
 - Ale na parę dni pomieszkam tam - Mruknął, ruchem głowy wskazując w stronę, gdzie znajdowała się wieś. Miał tam jeszcze swój dom po babci. Nigdy nie przyjeżdżał tutaj na jakoś dłużej. Nie pozwolił jednak sprzedać domu i ktoś zawsze przychodził i dbał o chatę.
- Ktoś przyjeżdża tu z daleka... Przegrałeś zakład czy ktoś umarł? Nie. Nikt nie mógł umrzeć. To tak mała wioska, że od razu bym o tym wiedział - uznał Reita, zapinając Takanoriemu pas. Po tym odpalił silnik i ruszył.
Po pewnym czasie wjechali do wioski. która przedstawiała się ponuro na tle szarego nieba i ciemnego lasu.
- Gdzie cię  zawieźć? - zapytał chłopaka, zanim wjechali głębiej między budynki.
- Tam - Ruki wskazał ręką chatę, w której nikt nie mieszkał.  Reita i tak słyszał od ludzi, że chatka należy do kogoś bogatego. Jeszcze ani razu właściciela tu nie widzieli, ale przyjeżdżali ludzie, którzy dom wyremontowali, i którzy tam sprzątali i sprawdzali czy wszystko jest w porządku.
-No, no, no... Kogo ja mam zaszczyt wieźć swoim autem? Sam bogacz, który wyremontował dom, robiąc go najbogatszym i najładniejszym w całej wsi po to, by nigdy się w nim nie pokazać! Będą mieć pożywkę z plotek o tobie - uznał Reita - Chociaż dziwne... W moim wieku raczej nie jesteś, bo trudno byłoby być bogatym siedemnastolatkiem, który sam remontuje sobie domek na wsi - Reita uśmiechnął się kpiąco, przy okazji zdradzając Ruki'emu swój wiek. Był dobre dziesięć lat młodszy od niego.
- Bo i nie mam tylu lat - powiedział Ruki i spojrzał na Akirę już nieco mniej przyjaźnie - Jestem od ciebie starszy o 10 lat, więc miałem 10 lat więcej żeby się dorobić - dodał - Poza tym... - wsparł się wygodniej o siedzenie i skrzyżował ręce na piersi, patrząc przez szybę na chatę - Nie odróżnia się od pozostałych domów... - powiedział - Przynajmniej ja nie widzę różnicy.
- Nie wierzę! - Reita zatrzymał samochód pod chatą Ruki'ego, na którego się w tej chwili obejrzał - Masz 27 lat? Jak byś był kobietą, to chyba już byś przekwitał, a że nie jesteś kobietą tylko jesteś już mega stary, to pewnie namiot już ci tak chętnie nie staje jak kiedyś, co? - sprośnie zażartował Rei, pochylając się ku Ruki'emu, któremu odpiął pas bezpieczeństwa, patrząc przy tym z bardzo bliska w jego oczy. Sam miał pochmurne, brązowe oczy, które wymownie kpiły z Rukiego.
- Sam jesteś...! - Ruki urwał w środku zdania. No przecież Akira nie mógł być stary, skoro był młodszy o 10 lat - Kobiety w tym wieku jeszcze nie przekwitają! W szkole pewnie masz same jedynki z biologii! Poza tym jestem w jak najlepszej formie! - prychnął i odepchnął blondyna. Odpiął sam swoje pasy - Dzięki za podwiezienie! - warknął i trzasnął drzwiami. Zaraz otworzył tylne drzwi i wyciągnął swoje bagaże. Wkurzony zawlekł je do swojego domu i zatrzasnął za sobą drzwi. Dopiero tam odetchnął. Nie zapalił nawet światła. Zaraz się rozebrał z mokrych rzeczy, a jakieś suche wyciągnął ze swojej walizki. Znalazł też swoje leki, które wziął i od razu położył się spać. Nawet nie zdziwił się tym, że nie został rozpoznany przez tamtego chłopaka. "W takim zapizdowie wszystkiego można się spodziewać... Pewnie prąd zawraca tu na liniach", pomyślał i niemal od razu po tym zasnął. Następnego dnia obudził się koło południa, nie pamiętając nawet w jaki sposób przeszedł do łóżka. Gdy udało mu się otrząsnąć z resztek snu, wyjrzał przez okno. Nie czuł potrzeby wychodzenia na zewnątrz. Po tym co wczoraj usłyszał od blondyna, był niemal pewien, że jeśli tylko przestąpi próg domu, stanie się głównym obiektem obserwacji i plotek. Po tej myśli zaczął zasłaniać wszystkie okna w domu. Zauważył, że pewnie z pół nocy musiało nieźle lać. Wszystko w dalszym ciągu było przeraźliwie mokre, a niebo nadal pozostawało ciężko szare. Nie mógł się spodziewać urozmaicenia tego widoku, wczoraj spotkanym blondynem, który wszedł jak gdyby nigdy nic przez furtkę, na jego posesję. Ubrany w biały luźny podkoszulek, na który zarzuconą miał czarną kamizelkę z ćwiekami. Do tego ciasne, czarne spodnie i buty z wysoką cholewką. Buty były skórzane, z paskiem i klamrą. Chłopak jakby na niego nie patrzeć, emanował pewnością siebie. Miał umięśnione ramiona i był zdecydowanie bardzo zgrabny. Zniknął Rukie'mu z zasięgu wzroku, ale zaraz po tym, niemal od razu usłyszał pukanie do drzwi.
Akira postanowił odwiedzić nieznajomego, któremu wczoraj pomógł. Przyniósł mu nawet jedzenie od swojej matki, której opowiedział o spotkaniu właściciela odnowionego domu.

6 komentarzy:

  1. Hej! Trafiłam tu przez reklamę na moim blogu, co przyznam - nieco mnie wkurzyło... Teraz jednak nie narzekam! Podoba mi się ta pierwsza część i z niecierpliwością czekam na kolejne części.
    Reita jest wreeeednyyyyyy!!!! Ja bym go chyba już uderzyła! Kobieta nie przekwita jak ma 27 lat!!!! Ciekawe jak dalej potoczy się ich znajomość!

    OdpowiedzUsuń
  2. 1 komentarz! Dziękujemy bardzo :D
    Ciesze się że post się podoba, na pewno niebawem pojawi się drugi ;)
    Poza tym lepiej żeby Ruki aż tak szybko nie zabierał się za takie rękoczyny...;)

    Yang

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Właściwe wypadłam (chyba) z branży, ale zobaczyłam komentarz i pomyślałam, że przecież i tak nie mam nic innego do roboty, to przeczytam:).
    Podoba mi się. Musisz pisać to dalej, bo strasznie jestem ciekawa, jak to się rozwinie:).

    Pozdrawiam
    Rena X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Będziemy to kontynuować tyle na ile starczy nam sił!

      Usuń
  4. Już dawno, dawno, dawno fanfic'a nie czytałam, także będzie to komentarz pisany z pozycji mola książkowego.
    Podoba mi się niedopowiedziany motyw kobiety na początku, mam nadzieję, że jakoś się to potem wyjaśni. Szczerze powiedziawszy to 'męczyłam' się razem z Rukim tachając tą przeklętą walizkę w deszczu, fajnie można było się wczuć w jego frustrację. Troszkę odzwyczaiłam się od tak szybkich powiązań fabularnych głównych bohaterów ( jak się czyta książki, w których spotykają się dopiero po ok 100 str. xD ), ale jest to raczej specyfika fanfiction, więc nie ma co narzekać.
    Jak dla mnie postać Reity jest może nazbyt uszczypliwa ( jakoś nigdy nie postrzegałam go jako takiego 'łobuza' mimo jego ogólnej opinii wśród fanów ).
    Nie chcę się bardziej rozpisywać, bo jeszcze powstanie komentarz długości samego posta xD. Poza tym jestem kompletnym amatorem jeżeli chodzi o ten rodzaj pisania. Jestem ciekawa jak dalej to pociągniecie.
    Życzę dużo weny i motywacji!

    ebu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt... Książki całkowicie różnią się od takich krótkich opowiadań. Trzeba jednak od razu założyć, że świat jest pełen... Wszyscy są gejami XD Miłość rozkwita szybko i pęknie (choć nie zawsze). Nie wszystkie opowiadania będą z tak szybko rozwijającymi się relacjami między postaciami, aczkolwiek na pewno nie będą jak książki :)
      Miło nam, że ci się podoba!

      Usuń