sobota, 27 kwietnia 2013

Takie sobie gadanie

Witamy!
Na blogu możecie przeczytać fanficki o różnych zespołach. Na razie możemy zaoferować wam jedynie fanficki the Gazette i Nightmare, ale w przyszłości być może pojawią się również inne zespoły.
Fanficki są niestety przesiąknięte zapewne błędami. Jednakże nie wszystko udaje nam się zauważyć i poprawić, dlatego prosimy o wyrozumiałość.
Mamy jednak nadzieję, że czyta je się w miarę przyjemne.
Prosimy także o komentowanie, bo właśnie to motywuje nas do dalszej publikacji!

środa, 24 kwietnia 2013

Say "bai bai" (part 4)

Następnego dnia i Yomi i Hitsugi pojechali do swoich domów po ciuchy i kilka innych rzeczy. Po południu w salonie rozłożyli papiery swoich kolejnych celów.
Hitsu opierał się o oparcie kanapy, z lekko przechyloną głową przyglądając się jakiemuś nieistniejącemu punktowi na ścianie i okręcając między palcami długopis, którym zakreślał ważne jego zdaniem informacje.
Yomi siedział zagłębiony w skórzanym fotelu, zastanawiając się, jakim sposobem załatwić kolejny cel. Co jakiś czas zawieszał spojrzenie na jedynej poza nim, żywej w tym domu istocie, którą był Hitsugi.
- Nad czym się zastanawiasz? - zapytał w końcu, gdy za bardzo zaczęło nurtować go to, dlaczego Hitsu siedzi i wpatruje się w "nic".
- Nad tym małym... - mruknął Hitsugi przenosząc swoje spojrzenie na blondyna. Jego oczy były znowu nieludzkie przez soczewki - Ty go nie zabijesz... Nie sądzę, żebyś był w stanie to zrobić - powiedział cichym, głębokim głosem. Musiał to załatwić sam, ale nie chciał tego robić. Mimo tego, jego wyobraźnia stworzyła piękny obraz chłopca; związanego umorusanego krwią, z otwartymi oczami, bez życia oczyma. Uśmiechnął
się pod nosem. Uśmiech ten jednak zniknął gdy odezwało się jego sumienie. Nie mógł się go do końca go pozbyć. Musiał to obmyślić - Zostawimy go na koniec - powiedział cicho, marszcząc brwi.
- Jak chcesz - mruknął Yomi, po czym odłożył kartoteki i wyszedł do swojego pokoju. Wrócił zaraz i uklęknął przy niskim stoliku, na którym położył walizkę. Otworzył ją i zaczął wykładać na stół broń. Każdą jedną, rozkładał po kolei na części i zaczynał czyścić. Yomi musiał się czymś zająć. Dopiero wieczorem miał zamiar wyjść i zapolować na swoją gotówkę. Do tej pory czas musiał spędzić w mieszkaniu z Hitsugim.
- Jaki masz plan? - zapytał Hitsugi - Myślę, że najlepiej będzie poobserwować tego trzeciego faceta. Dzisiaj. Nie możemy ich od razu pozabijać jak muchy, bo możemy się na tym przejechać - Hitsu podniósł się i poszedł do kuchni, w której nalał sobie wina. Wrócił do salonu, ponownie siadając na fotelu - Więc..?
- Plan? Nie mam planu... Po prostu idę i zabijam - powiedział Yomi, obdarzając Hitsugiego jedynie przelotnym spojrzeniem - Myślisz, że będę ci zdradzać swoje metody? - zapytał po chwili. Oczywiście miał pewien plan, ale nie sądził, że musi się z nim dzielić z drugim mordercą. Po pierwsze nie było to rozsądne, ponieważ po tej robocie ich drogi się rozejdą, a po drugie wczoraj Hitsugi sam nie zdradził mu swojego planu. Teraz i Yomi nie miał zamiaru mu wspominać o swoich zamierzeniach.
- Ok, niech ci będzie. Jeśli jednak zginiesz przez swoją głupotę, pozwól że przejmę zapłatę przeznaczoną dla ciebie... - wargi Hitsu rozciągnęły się w pół uśmiechu... Powoli w jego głowie zaczął rodzić się plan. Podniósł
się nagle, jeszcze raz biorąc kartę jednego z swoich celów. Odrzucił ją ponownie na stół, po tym jak przelotnie przesunął spojrzeniem jeszcze raz po danych i ruszył do wyjścia, sięgając po swój skórzany, czarny płaszcz. Odwrócił się już przy drzwiach do Yomiego. Złożył palce w literę "L" i wykonał gest imitujący oddanie do niego strzału z pistoletu - Say bai bai - powiedział swoim głębokim głosem. Dopieor po tym wyszedł z mieszkania.
- Pierdol się! - krzyknął za nim Yomi i zaczął jeszcze intensywniej czyścić broń. "Mogłem do niego strzelić! Nie... Nie jest naładowany", pomyślał. Kiedy skończył czyścić wszystko co miał, zajrzał do koperty, patrząc kogo dzisiaj Hitsugi ma zamiar sprzątnąć. Lekko zmrużył oczy. "Jeśli tak dalej pójdzie, on sprzątnie wszystkich..." uświadomił sobie, po czym wstał i także zakładając luźną kurtkę wyszedł z domu. Na dzisiaj miał już kogoś upatrzonego i miał zamiar wykonać swoje zadanie.

Hitsugi pewnym krokiem szedł ulicą, z lekkim uśmiechem błądzącym mu po twarzy. Po krzyku Yomiego jakoś dziwnie mu się humor poprawił. Miał ochote się śmiać, co też zrobił, zwracając na siebie uwagę przechodni.
Miał zamiar zapoznać się z Takumim, 23 letnim studentem i swoim celem. "Będzie zabawnie", zaśmiał się w swój szaleńczy sposób. Kierował się teraz pod uniwersytet Tokijski, w którym uczył się chłopak. Wykonał kilka telefonów, dzięki którym dowiedział się, że Takumi za 2 godziny kończy zajęcia. Chciał poczekać na niego pod bramą, może nieco się pobawić

Yomi musiał przejechać się nieco poza Tokyo, ale nie stanowiło to dla niego żadnego problemu, nawet mimo tego, że sama podróż zajmowała około 4 godzin pociągiem. Na miejscu musiał odszukać Kaworu, który często przebywał w głośnym otoczeniu dziwek, wydając na nie pieniądze. "Nie nadawałby się na szefa klanu..." pomyślał z niesmakiem. W końcu znalazł burdel w którym zabawiał się Kaworu. Zadanie nie należało do najtrudniejszych. Yomi przymocował tłumik do swojego pistoletu, po czym wszedł do jednego z pustych pokoi, w którym jak podejrzewał, nie było nikogo przez hałas dobiegający z pomieszczenia obok. Dla Yomiego było to i lepiej. Przykucnął przy cienkiej ściance odgradzającej pokoje, po czym spokojnie ustawił lufę tuż przy niej, w miejscu gdzie jak skalkulował, powinna być głowa Kaworu i pociągnął za spust. Miał czas aby spokojnie rozkręcić i schować broń, oraz wyjść. Dziwki nie szczędziły sobie alkoholu, więc najpewniej za jakąś chwilę dowiedzą się, że ich sponsor ma dziurkę we łbie. Kiedy Yomi wracał do domu, westchnął, zauważając że jednak dużo czasu mu to zajęło. W dodatku, większość, zabrała podróż i zwiedzanie burdeli. Do mieszkania wszedł więc grubo po północy.

U Hitsugi'ego plan nie poszedł aż tak gładko jak u Yomiego. Spotkał Takumiego pod uniwersytetem. Miał to szczęście, że był pociągający dla innych osób i to właśnie Takumi jako pierwszy do niego zagadał. Poszli na drinka do jednego z topowych klubów,  w których jego ofiara lubiła się zabawiać. Potem pojechali do jego domu, który znajdował się blisko mieszkania, w którym teraz zamieszkiwał i Yomi i Hitsugi. W domu mężczyzny okazało się, że ten również ma nieprzeciętne zainteresowania,
a dokładniej rzecz ujmując, uwielbiał "ostry sex", nie rzadko połączony z torturami. Kiedy ich zabawa się skończyła przystojny Takumi leżał na łóżku. Usta miał zakneblowane, a z nich ściekała powoli krew. Jego oczy były zamknięte. Nogi również mu związał w jeden z bardziej  skomplikowanych sposobów, znanych jedynie Hitsugi'emu. Wyszedł z  mieszkania Takumiego cały zakrwawiony. Również jego płaszcz pokrywała krew w odcieniu dojrzałego wina. Jego twarz, nawet włosy były we krwi. Gdy wracał do mieszkania było około północy. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie policja, na którą natrafił. Musiał uciekać. Nie było mu teraz do śmiechu. Policjanci niby tłuści, biegli za nim wytrwale, ale w końcu udało mu się  ukryć. Po tym uciekł do mieszkania, w którym zamieszkał z Yomi'm. Wszedł do środka w nie najlepszym stanie, oddychając ciężko. Był spocony po tym mini maratonie. Po jego skroniach spływał pot zabarwiony na czerwono przez krew.
- A tobie co? - zapytał Yomi - Nie najlepszy dzień? Stado kotów cie zaatakowało? Wcale im się nie dziwię - mruknął pod nosem, wycierając włosy. Musiał wziąć długi prysznic, żeby zmyć z siebie te wszystkie perfumy, które wsiąknęły w ubrania, włosy i wydawać by się mogło w skórę. Teraz jednak Yomi czuł świeżość - Poradzisz sobie sam, czy mam cię dobić? - zapytał, jeszcze raz oglądając się na Hitsugi'ego, który wyglądał jakby naprawdę dopadł go niedźwiedź. Blondyn zastanawiał się, czy przypadkiem zaraz nie przewróci się na podłogę tak jak stoi.
- Dzień bardzo dobry i artystyczny - uśmiechnął się Hitsugi, lekko ścierając po raz kolejny z twarzy krew - Muszę tylko się umyć. I musimy uważać. Za łatwo nam idzie zabijanie ich ,no chyba że ten klan posiada same cioty - uśmiechnął się już szczerzej, rozbawiony tym. Zabicie ich nie będzie żadnym problemem, a ten najsilniejszy nie zostanie zabity, zamiast niego zostanie zabity pierwszy zleceniodawca. "Oj Yomi Yomi...chyba nie zarobisz sobie", pomyślał mijając blondyna i znikając w łazience.
- Może lepszych zostawią nam na deser... Prawdę mówiąc, to cholernie nudna ta robota póki co. Ani trochę adrenaliny... Być może sami wystawiają słabszych. Trzeba to będzie sprawdzić - powiedział Yomi i przez chwilę się zastanawiał nad czymś - Zostało siedmiu.. Dzieciaka chcesz zabić na końcu, a dwa miesiące musimy czekać na powrót Kai'a... Spróbuję to jakoś przeżyć... A ty nie marudź, że idzie za łatwo, bo jeszcze coś się zacznie pieprzyć przez twoje krakanie - sarknął za znikającym w łazience Hitsugim.
Hitsu nie odpowiedział już nic. W łazience wziął szybki prysznic, by jedynie zmyć z siebie cały brud z swojej misji. Wyszedł z łazienki i spojrzał na Yomi'ego, który powalił się na kanapie przed telewizorem.
Podszedł do niego i lekko szturchnął go dwoma palcami w głowę.
- Zrób coś do jedzenia... - powiedział, pochylając się nad oparciem kanapy, był głodny a samemu gotować mu się nie chciało.
- A co ja jestem? Też dopiero wróciłem i jestem zmęczony - powiedział, oglądając się na Hitsugi'ego i patrząc na niego z oburzeniem i w stylu "jak-śmiałeś-dotknąć-mojej-świętej-głowy?" - Zamówiłem pizzę - dodał jeszcze po chwili, ponownie odwracając się w stronę telewizora - Poza tym nie wiem jak ty, ale ja ostatnio nie kupowałem żadnego żarcia, więc nawet nie byłoby z czego zrobić - prychnął.
- Tym się powinien zająć tamten facet... - Hitsugi doszedł do szafki, na której leżał telefon i wybrał numer do zleceniodawcy - Witam. Jeśli chce pan mieć załatwione sprawy, należałoby się zająć swoimi ludźmi, bo głodni raczej niewiele zrobią - zwrócił się do słuchawki dziwnie pogodnym tonem, w którym jednakże czaiła się groźba
- Dobrze, dostaniecie kucharkę - usłyszał w telefonie, po czym nie słuchając więcej, rozłączył się.
- Szefunio sprowadzi nam kuchareczkę w krótkiej kiecce - powiedział do blondyna.
- Kucharkę? - zapytał Yomi i znowu spojrzał na Hitsugi'ego - I ty się na to zgodziłeś? - pokręcił głową i odwrócił się ponownie do tv - Nie dość, że muszę z nim siedzieć, to jeszcze jakaś kucharka będzie się tu pałętać... - mruknął pod nosem - Ty chyba lubisz mieć towarzystwo... No i jak wrócisz tak jak na przykład dzisiaj wróciłeś, to kobieta będzie zachwycona... Czy ty w ogóle masz rozum? - zapytał.
- Pewnie będzie przygotowana na takie widoki - wzruszył ramionami Hitsugi - A... I jeszcze jedno - uśmiechnął się prawym kącikiem swoich warg. Podszedł do blondyna, którego ręce mocno chwycił i przycisnął je do oparcia eleganckiej kanapy, jednym kolanem opierając się na kanapie między nogami Yomi'ego. Przechylił się do przodu, tak że górował nad drugim mordercą - Aż dziw mnie bierze, że taki tchórz ma odwagę tak się do mnie odezwać - zaśmiał się cichym, niebezpiecznym głosem kiedy Yomi szarpnął się starając się  wydostać spod niego.
- Tchórz? - zapytał Yomi, mrużąc oczy i patrząc prosto w oczy Hitsugi'ego - Niby czemu nazywasz mnie tchórzem? - zapytał znowu - Nie znasz mnie, więc mnie nie oceniaj, bo jeszcze możesz się przeliczyć - warknął - A teraz odpierdol się ode mnie z łaski swojej!
- Odpierdolić się? Popierdolić cię? Tak, dzięki że zaproponowałeś z przyjemnością cię popierdolę - powiedział Hitsugi z wrednym uśmieszkiem . Schylił się i językiem przesunął  po jego policzku. Kolanem mocniej naparł na jego krocze draźniąc je  powoli. Zastanawiał się, czy przypadkiem nie przestał oddziaływać na Yomiego. Przestał się jednak nad tym zastanawiać kiedy usłyszał bardzo obiecujące jęknięcie wydobywające się z ust blondyna.
"Cholera!" przeklął w myślach Yomi, kiedy Hitsugi specjalnie poruszył kolanem tak, by wywołać u niego reakcję odwrotną do słów jakie Yomi przed chwilą powiedział.
- Nic nie proponowałem... A teraz spadaj. Nie wiem jak ty, ale ja jestem zmęczony i chcę spać, więc mnie puść! - warknął i odwrócił wzrok od oczu drugiego mordercy. Właśnie dlatego nie chciał, żeby Hitsu się do niego zbliżał. Przy nim tracił pewność siebie i kontrolę nad sobą. Za szybko się podniecał.
- Zaraz... Zaraz odechce ci się spać... - mruknął bardzo obiecującym tonem Hitsugi, łapiąc teraz oba nadgarstki w jedną dłoń. Teraz wolną ręką sięgnął do swojej nogawki i spod niej wysunął mały poręczny sztylet - Zaraz cię rozbudzę - zaśmiał się i językiem przesunął po chłodnym metalu. Patrząc się mu prosto w oczy. Potem tak jak wcześniej gnębił Yomiego pistoletem, tak teraz zaczął to robić sztyletem, jego ostrzem przesuwając po szyi blondyna - Co teraz? Już bardziej pobudzony jesteś? - zapytał szeptem. Wręcz zahipnotyzowały go oczy Yomi'ego, w których zobaczył iskierkę strachu.
"Teraz naboi mu nie zabraknie", pomyślał Yomi, przełykając ślinę w suchym nagle gardle.
- Ty parszywy... draniu... - warknął cicho, patrząc znowu prosto w oczy Hitsugi'ego. Znowu działo się to samo. Rosnący strach, który czuł bardzo rzadko i podniecenie mieszały się ze sobą, sprawiając, że włoski na jego karku zjeżyły się. Nad oddechem ciężko było zapanować - Czego chcesz? - zapytał po chwili ciszy.
-Czego chcę... Może... Cię zabić? - zamruczał z rozbawieniem, mocniej naciskając na nóż, nadal jednak przy tym nie robił Yomi'emu krzywdy. Jedynie jego skóra się nieznacznie zaczerwieniła - Może wcześniej, zanim to zrobię zabawimy się. Co ty na to? W sumie jak widzę, bardzo by ci się to spodobało. Chciałbyś byśmy tym razem zaszli dalej? - wyszeptał, ciepłym oddechem owiewając, policzek Yomi'ego, po którym także przesunął wargami. Jemu samemu się to podobało. Robiło mu się gorąco. Seks, niebezpieczeństwo, adrenalina, podniecenie... Uwielbiał to wszystko. Naparł jeszcze mocniej na ostrzem tuż pod obojczykiem drugiego mordercy, tym razem rozcinając mu skórę.
Yomi syknął cicho i odchylił głowę nieco bardziej w tył, uciekając przed ostrzem. Jego serce biło szybko, i oddech stawał się szybszy. Same słowa Hitsugiego wprawiały go w jeszcze większy stan podniecenia. Może i nie chciał się do tego przyznać przed samym sobą, ale to, że czuł zagrożenie od strony drugiego mordercy także robiło swoje. W jednej chwili stwierdził, że słowa nie są potrzebne. Odwrócił głowę nieco w bok, by móc ponownie spojrzeć Hitsu w oczy i odnaleźć jego usta swoimi własnymi. 
Hitsugi odpowiedział zachłannie na pocałunek, wbijając się językiem w jego usta Yomi'ego dość gwałtownie. Rozpalony do białości nie zwrócił
uwagi na to, że wbija ostrze w skórę blondyna na jego torsie. Dopiero uzmysłowił to sobie, słysząc stłumione syknięcie. Lekko się uniósł i spojrzał na ranę, z której sączyła się stróżka krwi. Odrzucił nóż na bok i zaczął zlizywać metaliczną w posmaku krew z jego torsu, bładząc po jego skórze swoim językiem. Czerpał z tego chorą wręcz przyjemność.
Yomi odetchnął z ulgą, kiedy nóż wylądował na podłodze, a Hitsugi zaczął zlizywać jego krew. Wiedział, że drugi morderca działa na niego jak narkotyk, w dodatku bardzo silny narkotyk. Wystarczyło, żeby znalazł się za blisko, a już Yomi tracił jasność myślenia. Podejrzewał, że Hitsu nie jest do końca normalny, ale działało to tylko na jego korzyść. Był pociągający jak diabli, z tą swoją groźbą niebezpieczeństwa. Odchylił głowę do tyłu cicho wzdychając i mając nadzieję, że teraz Histugi nie zechce go pocałować. Nie lubił smaku krwi, a tym bardziej swojej własnej. Zamknął powoli oczy oddając się przyjemnym dreszczom, o które przyprawiał go Hitsu.
Hitsugi wsunął się językiem na szyję blondyna, keidy tylko z jego małej ranki nie leciała już krew. Zaczął go kąsać po szyi i lizać zaczerwienione miejsce na niej. Smakował jego skórę zachłannie, całując ją namiętnie, zostawiając na niej ciemne malinki i ślady śliny. Dotarł do jego ucha, którego koniuszek  ugryzł i zassał łapczywie.
- Podoba ci się? Poproś o więcej - wymruczał mu do ucha, cichym szeptem.
- Mhhh... Hitsugi.... Nie denerwuj mnie... - mruknął Yomi. Wiedział jednak, że i tak zrobi w tej chwili wszystko co zechce Hitsugi, aby zrobił - Proszę... - wymruczał w końcu i otworzył lekko oczy, spoglądając na chwilę prosto w oczy drugiego mordercy.

sobota, 20 kwietnia 2013

Say "bai bai" (part 3)

Yomi zamruczał coś nieświadomie tak, jakby się zaśmiał. Na jego ustach pojawił się także uśmiech. Machnął ręką, przez co uderzył Hitsugi’ego w głowę, chcąc w ten sposób odgonić natręta, który się do niego przystawiał. Podśmiewając się jeszcze przez sen, odwrócił się tyłem do Hitsugi’ego zaciągając na siebie kołdrę. Po chwili jego oddech powrócił do normy i Yomi znowu zagłębił się w krainę Morfeusza. Zakryty teraz był tylko tyle, na ile wciągnął na siebie kołdrę, więc od głowy do pośladków, które też okrył. Jedna jego ręka spoczywała luźno, wyciągnięta przed nim, druga zaś trzymała przykrycie, a całe nogi wyłaniały się spod pierzyny z częścią biodra.
Hitsugi lekko zagryzł wargi, uznając, że Yomi jest naprawdę uroczy z tym swoim leciutkim i słodkim uśmieszkiem. Starając się nie wykonywać gwałtownych czy szybkich ruchów, wsunął się pod kołdrę blondyna. Naciągnął ją na siebie zakrywając przy tym całego śpiącego mężczyznę. Wsunął dłoń pod jego rękę, którą miał ułożoną wzdłuż swojego tułowia, przesuwając palcami po jego boku kierował się na gładziutki brzuch blondyna. Poczuł jak na skórze wyskakuje mu gęsia skórka. Pochylił się do przodu i zaczął składać pocałunki na ramieniu i karku Yomi’ego, robiąc to coraz namiętniej i mocniej, wsysając się w jego aksamitną skórę, która połyskiwała kusząco w świetle latarni zza okna.
Yomi znów zamruczał coś przez sen, lekko się poruszył i skulił nieco, ale nie odtrącił dłoni Hitsugi’ego, lecz jedynie zmienił położenie swojej ręki, która jeszcze przed chwilą leżała na jego boku. Teraz obie jego ręce były wyciągnięte do przodu. Oddychał przez lekko rozchylone usta, których Hitsu nie widział, ale mógł poczuć, że oddech Yomi’ego stał się nieco płytszy.
Hitsugi uśmiechnął się nieco szerzej i przesunął językiem po karku chłopaka, na którym w jednej chwili zjeżyły się włoski. Zapominając całkowicie o wcześniejszej awanturze i o swoich słowach, że nie tknąłby go nawet kijem, ruszył w erotyczną podróż po ciele blondyna. Zaczął od jego pleców, wargami powoli przesuwając się w raz delikatniejszych, raz mocniejszych pocałunkach, zsuwał się nimi wzdłuż kręgosłupa Yomi’ego, który był z niewiadomych powodów wyjątkowo podniecający dla Hitsugi’ego. Gdy był coraz niżej pleców, dłońmi sunął powoli w górę jego ciała. Mocno przyciskał je do niego, chcąc, by Yomi dobrze poczuł przez sen jego dotyk. Błądził nieśpiesznie po brzuchu blondyna, wędrując w górę i w dół. Za każdym razem, gdy wsuwał się w górę po zgrabnym brzuchu Yomi’ego, przesuwał się odrobinę wyżej niż wcześniej, aż w końcu dotarł do torsu, do dwóch twardych punktów, które od razu zaatakował palcami obejmując je, wykręcając lekko i masując intensywnie.
Yomi we śnie zaczął powtarzać pierwsze spotkanie z drugim mordercą. Już dawno mu się to nie śniło. Teraz jednak pieszczoty w podziemnym garażu szły o wiele dalej.
Oddech blondyna znacznie przyśpieszył i stał się już lekko słyszalny. Skóra Yomi’ego rozgrzewała się pod dłońmi i ustami Hitsugi’ego w szybkim tempie. Teraz Yomi zaczął się także nieco wiercić, nie mogąc wręcz znieść palącego i pobudzającego go dotyku. W pewnym momencie mruknął cicho i lekko odwrócił głowę w stronę Hitsugi’ego. Jego brwi były lekko zmarszczone, powieki zaciśnięte, a usta, po których w tej chwili przesunął językiem, lekko rozchylone. Jego twarz wyrażała napięcie i niecierpliwe oczekiwanie.
Hitsugi, który pocałunkami dotarł już do krzyża Yomi’ego podniósł wzrok i mruknął cicho widząc go zwróconego do siebie i oblizującego swoje pełne seksapilu wargi.
Przez ciało mordercy przesunął się tak przyjemny dreszcz, że przez moment przed oczami latały mu mroczki. Odegnał od siebie kuszącą myśl o całowaniu tych ust i przymknął oczy ponownie koncentrując się na całowaniu coraz gorętszego ciała chłopaka, które co jakiś czas poruszało się niecierpliwie sprawiając, że Hitsugi spalał się, a przecież Yomi nie ocierał się nawet o jego członek. Wszystkie reakcje śpiącego mężczyzny sprawiły, że sam Hitsu stał się niecierpliwy, że zapragnął Yomi’ego o wiele mocniej. Zsunął się w końcu na jego pośladki, które polizał i kilka razy ukąsił. Wszystko to robił szybko chcąc się już znaleźć w gorącym punkciku pomiędzy nimi. Przesunął się dłońmi z torsu Yomi’ego przez jego napięty mocno brzuch i biodra na pośladki, które rozsunął na boki, by móc mocno przyledz wargami do jego ciasnej, lekko zmarszczonej dziurki, do której przyssał się tak mocno jak na podziemnym parku w jego usta. Teraz jednak całował jego wejście, drażniąc je swoim językiem, który prawie cały czas wsuwał i wysuwał z niego.
Yomi jęknął, kiedy język Hitsugi’ego wtargnął po raz pierwszy do jego wnętrza. Przygarnął do siebie poduszkę, w którą wtulił twarz i którą tym samym, choć nieświadomie, tłumił swoje pojękiwania i pomrukiwania. Był już rozpalony do gorącego. Powoli otworzył powieki, wybudzając się z erotycznego snu z sobą i Hitsugi’m w rolach głównych. Nadal czuł jeszcze pieszczoty, lecz myślał, że to powidok tych ze snu. W pewnym momencie uświadomił sobie jednak, że dotyk jest zbyt realny, przez co drgnął, a z jego ust uciekło ciche „Ach!”. Nie mógł jednak zaprzeczać ani przed samym sobą, ani przed Hitsugi’m, że podoba mu się to co się dzieje w tej chwili.
- Hitsu…gi.. – wymruczał. Z początku chciał coś powiedzieć, ale zupełnie wyleciało mu z głowy. Nie potrafił się skupić na niczym. Ponownie przymknął oczy, mocniej zaciskając dłonie na poduszce. Jego ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz.
Hitsu nie przerwał pieszczenia Yomi’ego, mimo że poczuł jak się porusza, słysząc jak się budzi. Nie chciał odbierać sobie tych chwil przyjemności. Lizał teraz blondyna z jeszcze większą natarczywością, wijąc się w jego wnętrzu, o które się ocierał dokładnie, wsuwając się jak najgłębiej mógł. Nie było dla niego żadnych granic w tej grze, w której jedną z większych zalet był jego język, o nieprzeciętnej długości, którym mógł zrobić dosłownie wszystko, którym wprawiał Yomi’ego w ekstazę, penetrując go zachłannie, sprawnie się w nim poruszając. Robiło mu się ciepło w lędźwiach słysząc coraz głośniejszy oddech blondyna, jego jęki, czując jak porusza biodrami nie mogąc nad sobą zapanować. Sam Hitsugi zatracał się przeżywając prawie taką samą rozkosz, jaką przeżywał Yomi, którego starał się z chwili na chwilę coraz intensywniej pieścić, coraz szybciej poruszając swoim językiem, coraz głębiej nim się wsuwając w gorące i wilgotne wnętrze blondyna.
- Już…. przestań…. – mruknął Yomi w poduszkę, prawie niedosłyszalnie, ale nie zrobił niczego w stronę tego, żeby Hitsugi przestał. Właśnie tego się obawiał, że nie będzie w stanie mu się sprzeciwić, jeśli pozwoli podejść za blisko. Teraz ten wykorzystał moment kiedy blondyn spał i nie bronił się. Przez ciało Yomi’ego przechodziły przyjemne dreszcze budzące w nim chęć poczucia Hitsugi’ego głębiej.
Hitsu o dziwo posłuchał Yomi’ego. Wysunął z jego gorącego wnętrza swój język i wtarł dłonią wargi, które były wilgotne od śliny. Po tym jednak wcale nie poszedł spać, ani nie wyszedł z łóżka, tylko przyległ wargami do skóry na biodrze Yomi’ego, składał na nich niespieszne, gorące pocałunki, pozostawiające na delikatnej skórze ślady. Nie mając za dużo miejsca do manewru, kierował się coraz najmętniejszymi pocałunkami w górę, po boku blondyna, na którym szalał swoim językiem. Dosłownie pochłaniał mruczącego z przyjemności Yomi’ego, tworząc na nim coraz większe malinki, które zawsze lizał zapamiętale. Gdy przesunął się z jego boku na plecy pocałunki zelżały, im bliżej seksownych ramion był, tym czulej go całował, tym wolniej poruszał językiem. Z cichym pomrukiem dotarł do ramienia, które ukąsił, nie za mocno. Pocałunkami, które były jeszcze delikatniejsze niż dotyk płatek róż, niż muśnięcia skrzydeł motyli ruszył w stronę szyi Yomiego. Były bardzo przyjemne dla obu stron, w samym Hitsugim sprawiały że ciepło przepływało przez jego ciało, mieszając się z leniwymi dreszczami.
Yomi nie mógł dłużej zostać w bezruchu. Gdy Hitsugi całował jego szyję, blondyn powoli odwrócił się na plecy. Pocałunki sprawiały, że skóra przyjemnie mrowiła w miejscach, gdzie pojawiły się usta Hitsugi’ego. Nie rozumiał, dlaczego nie może oprzeć się drugiemu mordercy i niemalże sam odsuwał od siebie wszelkie sprzeciwy. Powoli palce Yomi’ego wsunęły się we włosy Hitsu. Jego oddech był szybki, ale nieco uspokoił się, kiedy Hitsugi pocałunkami ruszył w górę jego ciała, przyprawiając je o lekkie drżenie.
Hitsugi spojrzał Yomi’emu prosto w jego oczy. Nie miał już na sobie ani makijażu, ani soczewek, lecz mimo to wyglądał niezwykle pociągająco, a może jeszcze bardziej nawet gdy był w pełnym przyodziewku. Powoli zmniejszał odległość między swoimi i Yomi’ego wargami. Jego powieki stawały się coraz cięższe. Kiedy opadły całkowicie Hitsu dotykał już warg chłopaka. Smakował je delikatnymi pocałunkami, poznając je. Był to pocałunek tak różny od gwałtownego pocałunku na parkingu, lecz Hitsu nie przejmował się tym. Było to bardzo przyjemne. Powoli wolną dłonią zaczął gładzić szyję Yomiego, po której przesuwał palcami. Po tym jego obojczyki i ramiona. Później tors, po którym równie wolno się przesuwał, i gdy natrafił na sutek masował go palcami i drażnił kciukiem stwardniały koniuszek.
Yomi zamruczał w usta Hitsugi’ego. Spodziewał się gwałtowniejszego pocałunku, ale chłopak musiał mieć dzisiaj inny humor, a przynajmniej w tej chwili miał łagodniejszy niż zazwyczaj. Powoli zaczął odwzajemniać pocałunek. Lekko rozchylił wargi i niepewnie przesunął językiem po ustach drugiego, po chwili wsuwając się do ich wnętrza. W tej chwili nie przejmował się swoją nagością, gdyż Hitsugi w doskonały sposób odwracał jego uwagę. Drugą dłonią odnalazł rękę, która pieściła jego sutek i przykrywając ją własną, zaczął powoli zsuwać ją w dół swojego ciała.
Dłoń prowadzona przez Yomi’ego, w końcu dotarła do jego członka, który był w stanie erekcji.Przykrył go nią. Czując napór dłoni Yomi’ego na swoją, Hitsu zaczął masować twardego penisa blondyna, przygniatając go lekko do jego podbrzusza. Pocałunek tymczasem pogłębiał nieśpiesznie, ocierając się o język Yomi’ego, którym ten pieścił jego usta. Samym językiem poznawał jego wnętrze ust, w którym przesuwał się po podniebieniu i wewnętrznej części policzków. Wypchnął lekko swoim językiem język Yomi’ego ze swoich ust, by móc się z nim spleść w namiętnym tańcu. Przekręcił nieznacznie głowę, by lepiej dopasować się do blondyna, z którym coraz mocniej przepychał się językami. Czuł każdy najdrobniejszy jego ruch. Jego ciało mrowiło, czując jego wilgotny język na swoim, odpowiadającego na każdy najmniejszy ruch języka Hitsu.
Yomi pomrukiwał cicho w usta Hitsugi’ego za każdym razem, gdy ten poruszył ręką pieszcząc jego męskość. Dłoń, którą trzymał we włosach drugiego mordercy przesunął na jego plecy, nieco mocniej go do siebie przyciągając. Wzrastała w nim niecierpliwość, co można było wyczuć w pocałunku, który stawał się bardziej zachłanny. Lekko przygryzał jego język i kąsał jego wargi, zahaczając od czasu do czasu lekko o jego kolczyki w wardze.
Hitsugi nie zostawał w tyle, i gdy tylko Yomi zaczął go pewniej i zachłanniej całować, sam również zaczął w ten sposób oddawać pocałunek. Z jego strony jednak to było bardziej dzikie, bardziej impulsywne. Całował Yomi’ego z pasją, językiem wijąc się w jego gorących ustach, ssąc jego język i wargi, szybko i mocno. Pocałunek szybko stał się gwałtowny i jeszcze bardziej namiętny. Hitsugi całując Yomi’ego zachłannie i łapczywie, zepchnął jego dłoń ze swojej, objął twardy członek blondyna i zaczął go mocno obciągać, szybko poruszając wzdłuż niego swoją dłonią sprawiając, że stawał się jeszcze twardszy.
Yomi zaczął prężyć się pod pieszczotami Hitsugi’ego i głośniej pojękiwać prosto w jego usta. Ciało blondyna z aprobatą odpowiadało na jego dotyk i pocałunki. Ręką mocno zaciskał palce na plecach drugiego mordercy, choć delikatnie i z wyczuciem gładził jego kark. Skóra Yomi’ego była w tej chwili bardzo ciepła i lekko wilgotna od potu.
Hitsu przerwał pocałunek, przez chwilę pieścił Yomi’ego przyglądając się jego twarzy. Tej rozkoszy wypisanej na niej. Przyglądał się jak Yomi pręży się, jak jęczy i mruczy, wyginając się w spazmach ekstazy. Nie mogąc tego wytrzymać, wzmocnił ruch ręki, mocno zaciskając nią na członku blondyna. Czuł jego skórę, każdy najmniejszy detal jego penisa. Czuł na swojej dłoni jak Yomi rośnie, jak jego męskość drga, wypełniana coraz większą ilościa nasienia. Czując jak sperma napływa do góry zaczął kciukiem powoli masować jego wilgotną i różowiutką główkę. Ciągle z fascynacją przyglądał się Yomi’emu, jak ten mruczy wyrażając swoją frustrację i jak mimo to jest mu bardzo przyjemnie.
Yomi coraz bardziej tracił kontrolę nad swoim ciałem. Czuł jak coraz bardziej zbliża się do spełnienia. Jego plecy wygięły się w lekki łuk, a z ust wydostał się nieco głośniejszy jęk oznajmiający spełnienie. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz orgazmu, a palce mocniej wbiły się w skórę na plecach Hitsugi’ego. Dopiero po chwili uniósł powieki i spojrzał na drugiego błyszczącymi oczyma.
- Zadowolony? – zapytał z ciężkim oddechem, ponownie poruszywszy palcami delikatnie po jego karku.
Hitsugi oblizał pospiesznie swoja dłoń z nasienie Yomi’ego i gdy ten w końcu się do niego odezwał miał odrobinę spermy wokół ust i zamglone oczy.
- Tak – odparł i pochylił się, by zachłannie wpić się w jego usta. Całował go zapamiętale i natarczywie, nie mogąc sobie teraz tego odpuścić, potrzebował teraz tego i nie tylko tego. Złapał dłoń Yomi’ego i przesunął nią po swoim ciele kierując się w dół do swojego członka. Wsunął dłoń chłopaka sobie w bokserki i przycisnął ją sobie do ogromnego, twardego penisa, który był gotowy, by już wedrzeć się do czyjegoś ciasnego wnętrza.
- Zrób to – mruknął w usta blondyna, po czym jeszcze zachłanniej i agresywniej wpił się w jego wargi, nie pozwalając mu ani na moment złapać tchu. Pocałunek był łapczywy, Hitsu kąsał na przemian jego wargi i język, ssał go, drażniąc swoim językiem, niemal go nim gwałcąc.
Yomi odwzajemniał pocałunek Hitsugi’ego z równą zachłannością, choć czuć było lekkie zmęczenie w jego ruchach. Zacisnął palce wokół męskości drugiego mordercy, i zsunął rękę z jego karku, odpinając nią jego spodnie, które po chwili zsunął nieco w dół, razem z bielizną, przy czym przerwał na chwilę jego pieszczenie. Po tym jednak pieszczoty stały się intensywniejsze, gdy dłonią pewniej przesuwał po twardym członku. Odwrócił jednak głowę, przerywając pocałunek i zaczynając kąsać i całować jego szyję. Po chwili przesunął się językiem po jego brodzie, aż trafił na chłodny metal jego kolczyków, między którymi przesuwał językiem, nie pozwalając się dosięgnąć ustom Hitsugi’ego.
Hitsugi przekręcił się na plecy, ciągnąc za sobą Yomi’ego. Polizał go po szyi, którą ukąsił w dość delikatny sposób, po czym namiętnymi pocałunkami przesunął się w górę szyi blondyna, aż dotarł do jego ucha. Wsunął jedną dłoń na jego kark, drugą na jego biodro.
- Weź go do ust – wymruczał głębokim głosem mu do ucha, które zaczął pieścić, swobodnie czekając, aż Yomi zsunie się w dół by pieścić go ustami. Przeszył go diabelnie przyjemny dreszcz na tą myśl.
- Myślisz, że kto ja jestem? – syknął Yomi, ale mimo tego zaczął zsuwać się powoli w dół. Pocałunkami przesuwał się po nagiej i rozpalonej skórze Hitsugi’ego, znacząc na niej wilgotne od pocałunków ścieżki. Nie przerywał pieszczenia jego męskości dłonią. W końcu jednak pochylił się nad jego kroczem i zaprzestając poruszania ręką, przesunął językiem przez członek Hitsu, biorąc w usta główkę jego penisa i lekko ją ssąc, w dodatku zaczynając go drażnić językiem.
Hitsugi zamruczał cicho, czując gorący i śliski język przesuwający się po jego penisie. Szarpnął biodrami gwałtownie, kiedy jego ciałem wstrząsnęła cholernie przyjemna fala gorąca. Wsunął dłonie w blond włosy drugiego mordercy, na których zacisnął mocno palce.
- Kurwa… nie liż go! Weź go do ust – warknął Hitsu marszcząc brwi. Jego oddech stał się płytki, a ciało rozpaliło się jeszcze bardziej.
Yomi nie zraził się przekleństwami Hitsugi’ego. Na chwilę nieco mocniej przygryzł jego członek, po czym podniósł wzrok na jego twarz. Oczy miał niebezpiecznie zmrużone i wyrażały nieme ostrzeżenie. W tej chwili to właśnie Yomi miał poczucie władzy. Powoli przesunął językiem po ugryzionym miejscu, po czym wziął jego męskość głęboko do ust. Zaczął poruszać głową, najpierw powoli, potem zaczął zwiększać tempo. Ssał mocno, drażniąc go od czasu do czasu językiem i zębami, przypominając mu przy okazji, że w tej chwili powinien zupełnie poddać się jego woli.
Hitsu jęknął cicho. Lubił swojego penisa i nie chciał go tracić przez odgryzienie ze strony Potworusa Fiutusa, jeszcze miał zamiar z 50 lat nim popracować, po tych 50 latach może pozwoliłby Yomi’emu go odgryść, ale nie wcześniej. Teraz, gdy Yomi pieścił jego męskość, ssał ją, Hitsugi mruczał i jęczał naprzemian, oddychając głośno. Przyjemne dreszcze przesuwały się po jego ciele, w lędźwiach coraz mocniej palił go ogień. Starał się nie poruszać za bardzo biodrami, co było trudne, kiedy było mu tak dobrze. Lekko wygiął się, zsuwając jedną dłon z włosów chłopaka na jego bark, po którym przesunął pazurami, zostawiajac na nich czerwony ślad.
Yomi wytrzymał zadrapanie, które musiał przyznać, że bolało. Jedną ręką zaczął przyciskać biodra Hitsu do łóżka, gdyż ten za bardzo zaczynał się wiercić, a drugą dłonią przesuwał po jego członku, wzmacniając tym samym pieszczoty. Kiedy poczuł na języku pierwsze krople nasienia drugiego mordercy, skończył pieszczenie go ustami. Nie lubił go jeszcze na tyle, by dawać mu satysfakcję z tego, że doszedł w jego ustach. Resztę dokończył więc dłonią, patrząc się na twarz szczytującego i jęczącego z rozkoszy Hitsugi’ego.
Hitsu oddychając ciężko uniósł się na łokciach.
- Mając na myśli weź go do ust, miałem na myśli żebyś do końca go brał, połknął wszystko i seksownie się oblizał z mojej spermy – mruknął morderca, nie mogąc w tej chwili być aż tak niemiłym jak zwykle i tak jakby chciał. Było mu zbyt przyjemnie. Jego ciało jeszcze przez chwilę przeżywało orgazm sprzed kilku chwil, może nie najlepszy w jego życiu, ale bardzo przyjemny – Musisz jeszcze nad tym popracować – uśmiechnął się wrednie.
- Nad niczym nie będę pracować – uśmiechnął się Yomi i zarzucił na Hitsugi’ego ręcznik, który nadal leżał w pościeli – Jak ci się nie podobało to trudno. I tak więcej się nie powtórzy, a teraz wypad z mojego łóżka i pokoju – powiedział, samemu wstając i zakładając majtki. Nie miał zamiaru podporządkowywać się drugiemu mordercy. Nie miał zamiaru pozwolić na to, by zyskał nad nim władzę. Kiedy założył bieliznę, ponownie się położył, przykrywając się szczelnie. Postanowił, że jutro będzie musiał wrócić do swojego mieszkania, po kilka rzeczy. Nie zamierzał przez dwa miesiące chodzić w jednym i tym samym. Zamknął oczy, odwracając się tyłem do Hitsugi’ego, ale uważnie go nasłuchując.
Hitsugi odrzucił ręcznik na fotel i sam sięgnął po swoje majtki, które założył zwinnie.
- Niestety, śpię z tobą. Moje łóżko nadal jest mokre po twojej zabawie, więc musisz mnie ugościć w swoim – powiedział, kładąc się ponownie i naciągając na siebie kołdrę.
- I wiesz… Powtórzy się. Lecisz na mnie, widać to i czuć. Już na parkingu ci się spodobałem, wiem to – mruknął mu do ucha szeptem, którym pożegnał go wtedy na parkingu, po czym po prostu zasnął, oddając się tej przyjemności.

Say "bai bai" (part 2)

Yomi przez długi okres czasu nie mógł zapomnieć Hitsugiego, jak tamten się przedstawił. Poza tym wiedział, że w tamtym momencie był podniecony i bardzo bliski śmierci. W końcu jednak przestał rozpamiętywać tamto spotkanie i zajął się robotą, o którą ostatnio było ciężko.
Pewnego dnia do jego skrzynki trafiła czarna koperta. W liście było wygrawerowane złotymi literami miejsce i godzina. „Oferta pracy… Spotkanie dzisiaj”, pomyślał i spojrzał na zegarek „Cholera! Trzeba się spieszyć!” uświadomił sobie i wpychając sobie oprawie pół bułki maślanej do ust, popił ją mlekiem, mało się nie dusząc, po czym chwycił kurtkę, broń i wybiegł z mieszkania. List i kopertę zatrzymał przy sobie. W końcu dotarł w dane miejsce. Budynek dużej firmy wydawał się opuszczony teraz po godzinach pracy. Jednak na niego już ktoś czekał przy drzwiach frontowych. Potem zaprowadzono go na 44 piętro i długim korytarzem aż do ostatnich drzwi, które otworzono przed nim i wpuszczono go do eleganckiego biura, które tonęło teraz w półmroku.
- Witam pana – uśmiechnął się starszy mężczyzna – Skoro jest tu pan, znaczy, że przyjmuje moją ofertę? – zapytał.
- Zależy od tego jaką uregulujemy cenę.. a cena zależy od tego kto jest celem.
- O pieniądze nie musisz się martwić – powiedział mężczyzna, przechodząc z oficjalnego tonu na bezpośredni – Ale celi jest kilka… więc będziesz pracować na moich warunkach i nie sam.
W tej chwili do biura wszedł Hitsugi. Pewnym krokiem ruszył w stronę dwojga mężczyzn. Ubrany był w czarny płaszcz, pod którym nie miał żadnej koszulki czy bluzki, więc w świetle włączonej lampy widać było jego oliwkową skórę. Jego czarne i skórzane spodnie jak zwykle zaczynały się nisko na biodrach.
- Proszę kontynuować – uśmiechnął się.
Oczy Yomie’go zrobiły się większe ze zdziwienia. „To on!” krzyknął w myśli, poznając drugiego mężczyznę „I ja mam z nim współpracować?” zapytał samego siebie.
Hitsu usiadł na fotelu obok Yomi’ego, założył nogę na nogę i przechylił się nieznacznie w stronę blondyna. Na chwilę odwrócił wzrok ze zleceniodawcy utkwiwszy go na chłopaku, którego poznał pół roku temu. Przesunął palcem po jego szyi – Prawie jak spluwa – mruknął z dziką satysfakcją, zauważając, że Yomi go pamięta. Yomi’emu znów zaczęło bić serce tak samo mocno jak tamtego dnia na podziemnym parkingu. Hitsugi słysząc ciche chrząknięcie, odwrócił się do swojego zleceniodawcy, nie zwykle ciesząc się z faktu, że jego partnerem będzie mała blondyna. Ostatnie pół roku nie było dla niego zbyt ciekawe. Nie udało mu się nikogo tak nastraszyć, a za razem podniecić, czy też może zrobić tego w taki sposób, że samemu czerpałby z tego przyjemność, jaką czerpał bawiąc się z Yomi’m.
- Widzę, że już się znacie… To dobrze, bo będziecie działać razem – powiedział zleceniodawca – Musicie zlikwidować aż dziesięć celów.. To potencjalni spadkobiercy władzy po Kurosagi’m. Nie obchodzi mnie w jaki sposób to zrobicie, ale robota ma być wykonana dokładnie – zaznaczył i jeden z jego ludzi wyłożył na biurko zaliczkę, która wyglądała bardzo obiecująco. Yomi nie zastanawiając się dłużej, wziął swoją działkę którą przeliczył. Był mile zaskoczony ale nie dał tego po sobie poznać.
- Moi ludzie zawiozą was w miejsce gdzie będziecie przebywać przez czas zadania. Nie dajcie się złapać – dodał mężczyzna i położył kartotekę z danymi celów – Możecie już odejść – powiedział.
Hitsugi wziął swoje pieniądze i kartoteki z danymi ludzi, którymi mieli się z Yomi’m zająć. Wyszedł z budynku i ruszył w stronę własnego mieszkania, by po zebraniu potrzebnych rzeczy, wrócić na umówione miejsce i pozwolić zawieźć się do bazy wypadowej na okres trwania misji. Tak samo zrobił także Yomi, sprawdzając jednak czy nikt go nie śledzi.
Przez czas kiedy Hitsu zbierał swoje rzeczy, zastanawiał się jak przedłużyć tą akcję, by dłużej zostać z małym blondaskiem. Tamtego wieczoru, gdy spotkał go po raz pierwszy, chciał go zabić. Kiedy pieścił jego ciało… Kiedy w końcu przycisnął lufę do jego skroni i gdy nacisnął spust… Wtedy to jednak okazało się, że się pomylił. Że w magazynku nie ma więcej naboi… Nie został ani jeden w komorze. Hitsu pamiętał jeszcze jaki zawód wtedy odczuł. Gdyby udało mu się zabić ów blondyna, najpewniej stworzyłby na filarze przepiękny, krwisty obraz z rozwalonego mózgu. W końcu dotarł na umówione miejsce, gdzie czekał na niego samochód, do którego wsiadł. Dopiero teraz zaczął przeglądać dane. Dziesięciu mężczyzn, którzy byli w różnym wieku. Najmłodszy to zaledwie ośmioletni Akira. Hitsugi uśmiechnął się w szaleńczy sposób, widząc małą postać chłopca. Taki kruchy i delikatny. Postanowił go wziąć dla siebie. Potem byli już starsi mężczyźni, których dobrze znał. Wiele razy dla niejednego z nich pracował. Gdy skończył przeglądać papiery, okazało się że dojechali już na miejsce.
Yomi z niesmakiem spojrzał na obskurną kamienicę. Zarówno on jak i Hitsugi dostali klucz, do mieszkania numer 4. Dostali także dodatkową broń. Yomi’emu nieco się to nie podobało, gdyż wolał działać ze swoim sprzętem. Obejrzał się na Hitsugi’ego i zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. Dobrze pamiętał jak za ich ostatnim spotkaniem o mało co nie zginął. Oboje weszli do kamienicy i odnaleźli mieszkanie. Miłym zaskoczeniem było luksusowe wnętrze. Blondyn zdjął kurtkę i położył ją na skórzanej kanapie. Podszedł do okna i wyjrzał przez żaluzje. Kamienica sąsiadowała z główną bazą yakuza, gdzie najprawdopodobniej znajdowały się wszystkie cele.
Hitsugi z uśmiechem dopadł Yomi’ego, obejmując go od tyłu. Nie zrobił tego mocno, lecz przycisnął go swoim ciałem do parapetu. Jedną dłoń położył na zgrabnym biodrze mordercy, a drugą złapał jego podbródek, odwrócił do siebie jego twarz. Chłodne spojrzenie wbił w jego oczy. Poczuł lekkie drgnięcie ze strony niższego mężczyzny i to jak jego oddech nieznacznie przyspieszył.
- Miło cię znowu widzieć… – wyszeptał. Wysunął lekko palec, by musnąć nim dolną wargę Yomi’ego, która jak mu się wydawało, lekko zadrżała – Pomyśl jak przyjemne było nasze ostatnie spotkanie, a potem pomnóż tą przyjemność przez sto. W efekcie otrzymasz cały miesiąc ze mną w jednym pokoju. W jednym łóżku… – powiedział. Myśl, że spędzi z Yomi’m tyle czasu, a gdy zakończą swoją misję, zrobi to co chciał przy ich pierwszym spotkaniu napawała go przyjemnym zniecierpliwieniem. Tym razem postanowił, że jednak zrobi to w jeszcze bardziej przyjemny sposób. Doprowadzi Yomi’ego do wrzenia, a potem… Potem stanie się jego najlepszym dziełem. Szaleństwo rozbłysło w oczach Hitsugi’ego. Szaleństwo i żądza.
Oczy Yomi’ego zwęziły się niebezpiecznie.
- Są tu dwa łóżka – powiedział – Więc nie myśl, że teraz dam się tak łatwo podejść. Ostatnim razem po prostu źle wykalkulowałeś i sam widziałem zdziwienie w twoim spojrzeniu, kiedy okazało się że zabrakło kulki i dla mnie – powiedział, odwracając się do Hitsugi’ego przodem i poruszając ustami tuż przy ustach drugiego mężczyzny. Językiem przesunął po kolczykach w jego dolnej wardze po czym odepchnął go od siebie – Nie myśl sobie, że tak łatwo dam się omamić – prychnął i przeszedł do innego pokoju, uprzednio zabierając kartoteki i trzaskając za sobą drzwiami. Rzucił się na łóżko, przeglądając zdjęcia i dane. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że jego ciało działało w bardzo jednoznaczny sposób na bliskość Hitsugi’ego.
Hitsu nie mógł się nie roześmiać gdy tylko Yomi zniknął w swoim pokoju. „A jednak nie jest tak mdły jak mi się zdawało”, pomyślał, przesuwając swoim językiem po kolczykach, po których chwilę wcześniej Yomi przesunął własnym językiem. Było to całkiem przyjemne, bo wcześniej uznał Yomi’ego za tchórza bez jakiegokolwiek charakteru. Teraz jednak ten charakter zaczynał się uwidaczniać w niskim blondynku. Poszedł za nim do jego pokoju, do którego wszedł bezgłośnie. Gdy Yomi zaczytany w danych poczuł powiew powietrza i uniósł spojrzenie przed siebie, Hitsugi był już na jego łóżku. Patrzył na niego jakimś szalonym wzrokiem. W jego oczach było coś jeszcze, jakby ukryta groźba. Kiedy niski blondyn w końcu zareagował, chcąc go zepchnąć, Hitsu zwinnie złapał jego ręce i przycisnął je do łóżka.
- Zastanawiałem się… Zastanawiałem się, czy nie powinniśmy się nieco poznać… – uśmiechnął się kącikiem ust.
- Już się nieco poznaliśmy – powiedział Yomi, nieco napinając swoje mięśnie i próbując podnieść ręce – Jestem Yomi, jeśli nie pamiętasz. Tyle wystarczy – warknął, spoglądając Hitsugi’emu w oczy – Czy może chciałbyś coś jeszcze? – zapytał po chwili. W pewnym momencie udało mu się wsunąć kolano pod brzuch Hitsugi’ego i odepchnąć go, przewracając go na łóżko obok siebie – Mógłbyś mi łaskawie nie przeszkadzać, dobrze? Może ty sobie poczytałeś już, ale ja jeszcze nie – powiedział siadając i podpierając się jedną ręką, przy czym patrzył na leżącego Hitsugi’ego. Dziwnie przyjemny dreszcz przeszedł przez jego ciało, patrząc na drugiego mordercę z tej perspektywy.
Hitsugi zagryzł wargi. Podobało mu się. I to jak mu się podobało. Musiał przyznać, że bardzo się pomylił co do Yomi’ego i że był wart grzechu. Rozłożył się wygodnie na łóżku, zginając jedną nogę w kolanie. Uważnie przyglądał się drugiemu mordercy, który czytając dokumenty, co jakiś czas podnosił z nad nich wzrok by spojrzeć na niego. W takich momentach obdarzał go lekkim i tajemniczym uśmiechem.
- Jak już przeczytasz wszystko, znajdziesz mnie w klubie obok siedziby tamtych. Spróbuję się nieco zaczaić na Kuroi’ego – zszedł z łóżka i nie oglądając się na swojego nowego współpracownika, wyszedł z mieszkania. Chciał zapoznać się nieco z jednym ze swoich celów, który podobno bardzo lubi ów klub. Chciał się także przy okazji nieco zabawić, chociaż już samo to, że będzie omamiał Kuroi’ego było niezłą zabawą. Zastanawiał się czy nie zabić Kuroi’ego od razu w klubie. Mimo, że nie wziął ze sobą pistoletu, jak zwykle w nogawce spodni miał ukryty sztylet, który był wyjątkowo użyteczny w takich miejscach.
Wszedł do klubu z którego dobiegała elektryczna i głośna muzyka. Z lekkim uśmiechem zaczął lawirować między tańczącymi ludźmi.
Yomi odetchnął z ulgą, kiedy Hitsugi opuścił mieszkanie. Za bardzo się spinał w jego obecności i nie miał pojęcia dlaczego. Całą winę zrzucał na pierwsze ich spotkanie, jakieś pół roku temu. Hitsugi jednak całym sobą sprawiał, że u Yomi’ego najmniejsze włoski na ciele jeżyły się, gdy tylko znalazł się za blisko drugiego mordercy. Kiedy zapoznał się ze wszystkimi danymi co najmniej dwa razy, postanowił pójść za Hitsugi’m. Jeszcze, oczywiście przez chwilę, rozważał czy może nie zostać w mieszkaniu i nie poobserwować siedziby yakuza, ale robił to tylko i wyłącznie dlatego, bo nie chciał dopuścić do siebie samego, że ma ochotę wybrać się za Hitsu.
Hitsugi kręcił się po klubie i co rusz był łapany przez różnych ludzi, którzy próbowali zwrócić na siebie jego uwagę, wciągając go w taniec, który raczej przypominał jakąś dziką orgię. Czuł się w tym wszystkim wspaniale. Całował się z ludźmi, dotykał ich… Wszystko działo się z taką energią, z taką pasją, że Hitsu był naprawdę zachwycony. Kiedy zauważył Kuroi’ego idącego w stronę baru, ociągając się, wyrwał się z objęć młodych, pełnych wigoru imprezowiczów. Powoli poszedł za wysokim blondynem, mającym dwadzieścia i cztery lata, ubranym dość spokojnie. Bez jakichkolwiek oporów, bez żadnego lęku, usiadł obok niego i położywszy dłoń na jego udzie pochylił się do niego, mrucząc w jego ucho jedno proste pytanie „Masz ochotę na mały numerek?”
Powoli wsunął dłoń po udzie blondyna na jego krocze które lekko ścisnął.
Yomi wszedł do klubu, nieco marszcząc brwi. Nie podobało mu się tu, ze względu na chyba niezbyt dobrze pracującą klimatyzację. Powietrze było ciężkie, przesycone zapachem spoconych ciał, damskich i męskich perfum a także dymem papierosowym i zapachem alkoholu. Przeciskał się między ludźmi próbując zlokalizować Hitsugi’ego i sprawdzić czy na pewno zajmuje się zadaniem. W pewnym momencie znalazł go przy barze. Już miał podejść gdyby nie to, że rozpoznał w facecie, którego Hitsugi podrywał, faceta do sprzątnięcia. Zatrzymał się więc i nie opierał się bardziej, kiedy ktoś objął go od tyłu, zmuszając do tańca, a przynajmniej do kołysania biodrami. Udając że w ogóle jest zainteresowany tym napaleńcem, który teraz uśmiechał się w jego ramię, wsuwając dłonie pod jego bluzkę na nagą skórę brzucha, Yomi uważnie obserwował Hitsugi’ego, w razie czego, gdyby ten miał zawalić zadanie. Kompletnie nie rozumiał jego metod, wiec wolał uważać i w razie czego, samemu sprzątnąć cel.
Hitsugi uśmiechnął się leciutko gdy jego cel złapał go za włosy i kiedy pociągnął je tak, że musiał odchylić głowę do tyłu. Całowany teraz po szyi, ani na chwilę nie zamknął oczu. Kuroi działał szybko i już po chwili ciągnął go do łazienki. Morderca zauważył Yomi’ego i spojrzał na niego ostrzegawczo, kiedy przechodził obok niego. Nie podobało mu się to, że Yomi pozwala się obejmować i dotykać jakiemuś facetowi. Postanowił, że później się z nim policzy. Jęknął gdy w końcu dotarli do łazienki i został do niej wepchnięty a potem przewrócony na podłogę. Czuł natarczywe usta mafiozy, jego dłonie błądzące po jego ciele. Starał się udawać, że jest mu przyjemnie, co nawet dobrze mu wychodziło, ale mimo wszystko czuł obrzydzenie. To było u niego dziwnym odczuciem, gdyż zawsze był chętny do tego typu zabaw i zawsze czerpał z nich dużą przyjemność. Teraz najzwyczajniej w świecie miał ochotę zwymiotować, czując jak Kuroi zaczął się ocierać o jego krocze. Zgiął nogi w kolanach i kiedy blondyn wpił się w jego wargi, niezauważalnie i nie wyczuwalnie da niego, poruszył ręką w poszukiwaniu sztyletu, który po odnalezieniu wysunął spod nogawki spodni. Jeszcze tylko kilka sekund trwał brutalny pocałunek Kuroi’ego i jego przyspieszony oddech, który w końcu zamarł. Jego krzyk Hitsugi stłumił pocałunkiem. Dopiero w tym momencie odczuł rozkosz, czując jak ciało w jego ramionach zamiera. Potem działał błyskawicznie. Nie mógł sobie pozwolić na to, by ktoś go teraz zobaczył. Wyszedł z łazienki, przy której spotkał Yomi’ego, który z kolei zainteresowany tym czy przypadkiem Hitsugi nie spieprzy zadania, chciał upewnić się na własne oczy, czy zabił Kuroi’ego. Złapał niskiego blondyna za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Na moment się jednak zatrzymał i złapał gościa, który wcześniej dotykał Yomi’ego. Uderzył go pięścią w twarz i wysyczał „Trzymaj łapy z dala od moich rzeczy”. Po tym wyciągnął drugiego mordercę z klubu.
- Ochujałeś?! – zapytał Yomi, wyrywając rękę z uścisku Hitsugi’ego – Bardzo mądrze… Zwracaj na siebie uwagę! A przy okazji na mnie kretynie! – warknął – Trzeba było go od razu zabić, to przynajmniej nie powiedziałby nic o jakimś pojebie co przed wyjściem z klubu daje wpierdol! – warknął i przyspieszył kroku, wyprzedzając Hitsugi’ego i idąc przed nim – Jak ja mam z nim pracować? – mruknął pod nosem – Poza tym… – zatrzymał się na chwilę i odwrócił do Hitsugi’ego – Nie jestem żadną twoją rzeczą! – warknął i ruszył ponownie.
-Pff… Racja. Nie jesteś! Następnym razem gdy jakiś frajer będzie ci wsadzał język do ucha a chuja w dupę, podrzucę wam gumkę, żebyś w ciąże nie zaszedł – Hitsugi zezłościł się tym, że w ogóle ruszyło go to, że Yomi dawał się obmacywać. To nie był jego interes – Przynajmniej jeden został skreślony z naszej listy. Zostało dziewięciu. Z Kai’em będziemy musieli czekać dwa miesiące, bo jest po za granicami Japonii – zmienił temat na pracę, czując jak w tym momencie odechciewa mu się wykonania tego zlecenia. Naburmuszony i w ogóle inny niż zawsze bywał, szedł za Yomi’m.
- Oh nie mów mi, że jesteś zazdrosny – prychnął Yomi, wchodząc do kamienicy i drążąc dalej temat kłótni – Poza tym, jeśli nie zauważyłeś, to jakoś go spławiłem i wcale nie wybierałem się z nim nigdzie dalej… – burczał dalej urażony słowami Hitsugi’ego. Kiedy otwierał kluczem mieszkanie, odwrócił się do Hitsugi’ego – I nie zajdę w ciążę bo jestem facetem! – warknął, po czym wszedł do środka, zatrzaskując drzwi przed nosem drugiego mordercy. W tej chwili nie był zadowolony z wizji spędzenia z nim około dwóch miesięcy. Kolejne drzwi, które trzasnęły, były tymi od jego sypialni.
- Ty cholerny gnoju! – krzyknął Hitsugi, mając teraz diabelską ochotę zabić blondyna. Nie ze względu na swoją miłość do uśmiercania, ale ze zwykłej wściekłości, którą jak nigdy w życiu kipiał w tej chwili. Po wejściu do mieszkania zatrzasnął za sobą drzwi z taką siłą, że ze ściany posypało się trochę tynku. Od razu skierował się do pokoju Yomi’ego, do którego wtargnął jak jeździec apokalipsy, niosący za sobą zniszczenie i ciemną, nieprzyjemną aurę. Zastał blondyna przy łóżku, z którego właśnie się zerwał. Hitsu nie siląc się na jakąkolwiek delikatność, doskoczył do niego i popchnął go na posłanie, do którego go przygwoździł samym sobą. Unieruchomił obie jego ręce mocno ściskając jego nadgarstki i przyciskając do podłoża. Klęcząc miedzy jego nogami, pochylił się do niego, a blond włosy z czarnymi końcówkami spływały ku Yomi’emu, łaskocząc skórę na jego szczęce i szyi. Patrzył się na niskiego blondyna groźnie zmrużonymi oczyma – Jeśli nie chcesz zginąć… Lepiej się do mnie odzywaj – warknął Hitsu, dziwnie spokojnym i aksamitnym głosem, tak nie podobnym do tego, którym się jeszcze przed momentem krzyczał.
Yomi z początku przeraził się wtargnięciem Hitsugi’ego. Ale już po chwili jego napięte ciało rozluźniło się a na jego usta wpełzł lekki uśmiech.
- No proszę… Chyba trafiłem w sedno… Byłeś zazdrosny… – powiedział, patrząc twardo w oczy Hitsu – Chyba mi nie powiesz, że dalej tkwisz w dziecinnych przekonaniach, że jak czegoś pierwszy dotkniesz to już jest twoje? – zapytał, po czym uśmiech znikł z jego twarzy w bardzo nagłym tempie, a sam Yomi szarpnął się mocno, starając się odepchnąć od siebie Hitsugi’ego.
Oczy Hitsu stały się nagle czarnymi i wąskimi szparkami, w których płonęła złość. Rysy jego twarzy w jednej chwili wyostrzyły się, brwi ściągnęły ku sobie. Wszystko to sprawiło, że wyglądał jeszcze bardziej demonicznie.
- Nie pochlebiaj sobie… Nawet kijem bym cię nie tknął – wysyczał, samemu zaczynając w to wierzyć.
Nie mówiąc już nic więcej i nic więcej nie robiąc, puścił Yomiego i zszedł z niego.
- Cholerna szmata… – takimi słowami go pożegnał, wychodząc z pokoju i mocnym trzaśnięciem rozwalając drzwi, które wypadły z jednego zawiasu. Poszedł do swojego pokoju, w którym zerwał z siebie swój płaszcz i rzucił się na ogromne łóżko. Nikt jeszcze nie zdołał go tak wkurzyć. Nie potrafił się uspokoić i ciągle kipiał ze złości, powstrzymując się przed powrotem do pokoju drugiego mordercy i wygarnięciu Yomiemu kilku innych, wymyślonych na poczekaniu rzeczy, a później rzuceniu się na niego i zgwałceniu go. Przymknął oczy odpychając od siebie ten obiecujący obraz.
- Rozjebałeś mi drzwi popaprańcu! – krzyknął za Hitsugi’m Yomi, który musiał się sam przed sobą przyznać, że to iż doprowadził drugiego mordercę do takiego stanu, sprawiało mu jakąś chorą satysfakcję. „To za nasze poprzednie spotkanie”, pomyślał. Wiedział jednak, że teraz powinien trzymać spluwę w gaciach, a nóż pod poduszką, żeby przypadkiem Hitsugi sobie nie pomyślał o tym, żeby sprzątnąć go z drogi. Jeszcze chwilę dał sobie na uspokojenie i dopiero po tym poszedł do łazienki. Tak… To był minus tego mieszkania. Łazienka była jedna. Wiedział jednak, że Hitsugi przeszkadzać mu nie będzie, ponieważ już nawet patrzeć na niego nie może. Z uśmiechem pozwolił wodzie spłukiwać z siebie smród przepełnionego ludźmi klubu.
Hitsugi słysząc, że Yomi poszedł się wykąpać, z satysfakcją wypisaną na twarzy wyszedł ze swojego pokoju. Poszedł do kuchni, w której odkręcił wodę w zlewie, po tym w drugiej umywalce. Roześmiał się słysząc zdenerwowany krzyk Yomi’ego, który zapewne w tej chwili poczuł jego lodowaty dotyk zemsty. Jak gdyby nigdy nic, wyszedł z kuchni i wrócił do swojego pokoju.
Yomi wkurzył się nie na żarty, zwłaszcza, że nienawidził kąpać się w zimnej wodzie. Szybko jednak skończył prysznic i wyszedł z łazienki. Oczywiście Hitsugi uciekł już z Kuchni. Yomi zakręcił oba krany i już po chwili wparował do pokoju Hitsugi’ego, który udawał, że nic nie zrobił i spokojnie leżał na łóżku, czytając coś. Z rozmachem wylał na niego miskę zimnej wody zalewając mu łóżko i wybiegł z powrotem do kuchni, gdyż tam miał najwięcej rzeczy w razie czego do obrony.
-Ty mały… – z ust Hitsugi’ego wydobyła się barwna wiązanka przekleństw, gdy przemoczony wybiegał ze swojego pokoju za blondynem, którego miał zamiar zabić w jeden z najokrutniejszych sposobów. W kuchni Yomi starał się ukryć przed nim za stołem – Myślisz, że przeżyjesz dzisiejszy dzień? – zapytał Hitsu, cały ociekając wodą. Oboje zaczęli się ganiać wokół kwadratowego stołu, to w jedną, to w druga stronę, aż w końcu Hitsugi wskoczył na stół, z którego zeskoczył na stronę Yomiego. Ten z kolei starając się ratować, zaczął uciekać do salonu. Podłoga jednak z racji tego, że Hitsugi był mokry, nabrała właściwości lodowiska i z tego też powodu Yomi w pewnej chwili najzwyczajniej w świecie poślizgnął się. Kiedy starał się w jakiś sposób złapać ponownie równowagę, ręcznik zsunął się z jego bioder, utrudniając mu ruchy, w efekcie czego runął na podłogę. To wzbudziło w Hitsugim głupawkę.
- I tak się kończy, gdy mały gnojek wchodzi mi w drogę! – zaśmiał się Hitsu idąc w stronę blondyna, żeby go jeszcze dobić. Jednakże sam także się poślizgnął w tym samym miejscu co Yomi i upadł na niego, przygniatając go swoim ciałem i uderzając go w najczulsze miejsce w męskim ciele.
Yomi’emu aż zakręciło się w głowie z bólu jaki poczuł. Nie był jednak mięczakiem, więc z trudem, ale udało mu się powstrzymać od krzyku. Zrzucił z siebie Hitsugi’ego, nie patrząc jak go uderza. W tej chwili liczyło się jedynie to, żeby pozbyć się tego ciężaru. Już odechciało mu się śmiać, chociaż kiedy zobaczył Hitsu wbiegającego do kuchni i ganiającego się z nim wokół stołu, jakby byli dzieciakami, miał wielką ochotę się roześmiać, czego od dawna nie robił szczerze. Kiedy udało się mu się zepchnąć z siebie drugiego mordercę, sięgnął po ręcznik, w który przed chwilą się zaplątał i przez który się wywrócił. Jakoś pozbierał się z podłogi i zgarbiony poczłapał do swojego pokoju. Wdrapał sie na łóżko i owinął cały kołdrą, postanawiając cierpieć w samotności i ciszy.
-Hey ty łazęgo. Masz worek z lodem i połóż go na swoim fiutku bo ci zwiędnie całkowicie – Hitsugi rzucił siateczkę z lodem do Yomi’ego, tak że upadła obok twarzy chłopaka, który leżał skulony z bólu.
Hitsu był facetem, więc wiedział jaki to ból gdy ktoś mu uszkodzi to co powinno być sprawne przez długi, długi czas.
- Spierdalaj… – warknął Yomi spod kołdry i z ulgą przyjął to, że Hitsugi wyszedł z pokoju nic więcej nie mówiąc.
Mokry morderca wrócił do swojej sypialni, gdzie niestety do łóżka położyć się nie mógł, gdyż było całe mokre. Przebrał się w czyste ciuchy, a raczej zdjął spodnie i wrócił do salonu kładąc się na kanapie. Układając się wygodniej włączył tv. Nie zwracał większej uwagi na policyjne syreny, które zaczęły wyć i zatrzymały się przed kamienica… A raczej trochę dalej, tuż przed klubem.
Yomi przez chwilę zastanawiał się, czy przyjąć pomoc w postaci woreczka z lodem, ale w końcu się skusił. Dużo wysiłku kosztowało go to, żeby nie jęczeć z bólu, ale na szczęście po jakimś czasie i ból zelżał. Yomi odrzucił woreczek z lodem gdzieś na podłogę, mało się nim prejmując, nieco wyczerpany przez ból, powoli zapadł w sen, nie kłopocząc się nawet tym, żeby się ubrać. Za bardzo nie chciało mu się ruszać, żeby przypadkiem się nie urazić w stłuczone i bardzo wrażliwe miejsce.
Hitsugi po jakichś dwóch godzinach miał już dość marznięcia na kanapie i oglądania głupich programów, debilnych teleturniejów i jeszcze gorszych pornosów. Poszedł więc najpierw do swojego pokoju sprawdzić czy łóżko mu wyschło.Kiedy okazało się, że nie, poszedł do pokoju Yomi’ego, do którego wszedł nad wyraz cicho i nie pewnie. Odczuł jakąś ulgę, usłyszawszy, że ten śpi spokojnie. Ulga jednak gdzieś zniknęła,kiedy podszedł do łóżka i ujrzał nagiego blondyna, rozłożonego na łóżku i nie ukrywającego niczego. Dla Hitsu było to niczym zaproszenie. Wszedł więc na łóżko i położył się obok Yomi’ego, podpierając na jednej ręce i przez moment oglądając drugiego mordercę i sycąc się tym wyjątkowo podniecającym widokiem. Yomi był naprawdę śliczny, bo przystojnym Hitsugi nie potrafił go nazwać. Jego skóra była gładka i miała mleczny odcień. Jego sutki były różowiutkie tak samo jak i wargi, które w tej chwili były kusząco rozchylone. Hitsugi powoli schylił się, nie mogąc oprzeć się Yomi’emu, który był zbyt pociągający i przywarł wargami do skóry tuż nad jego obojczykiem. Zaczął niespiesznie po niej wędrować, składając na niej lekkie pocałunki.

Say "bai bai" (part 1)

Ciemne ubranie dawało mu anonimowość. Stapiał się z tłumem szarych, zwykłych ludzi i nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Ubrany był teraz w czarną marynarkę, skórzane spodnie które ściśle przylegały do jego zgrabnych umięśnionych nóg, nie krępujących jednak jego ruchów. Pod marynarką widniała czarna koszulka, a na szyi wisiały dwa, ciężko wyglądające łańcuszki. Jak zwykle miał dużo kolczyków w różnych miejscach na twarzy. Dwa z nich na samej górze nosa, pomiędzy oczyma. W dolnej wardze miał ich pięć i jeden tkwił w brwi. Jego tęczówki przykryte były dużymi i upiornymi soczewkami, a całość zwieńczał dobrany makijaż, który optycznie powiększał jego oczy. Grzywkę miał upiętą na czubku głowy, ale dwa jej pasma opadały na skronie i zakrywały kąciki oczu. Reszta blond włosów o czarnych końcówkach luźno spływała na jego ramiona. Mimo swojego nieco upiornego wyglądu, uznawany był za kogoś atrakcyjnego. Uśmiechnął się samymi kącikami ust. Podobno to jego aura tajemniczości tak przyciąga do niego kobiety, a także nierzadko mężczyźn. Zupełnie jak ćmy do ognia.
Przyspieszył nie znacznie krok. Za dwadzieścia minut miał spotkać na swojej drodze samego Akihiro-san, szefa jednego z klanów yakuza, która rządziła Japonią, która miała taką siłę, że bano się jej nawet poza granicami kraju. Miał go sprzątnąć w chwili gdy będzie wychodzić z restauracji. Wyjąć broń spod marynarki i wycelować mu kulkę w serce, lub między oczy. Uśmiechnął się teraz szerzej. Na ten uśmiech kilka osób zagapiło się i wpadło na innych przechodni, co wywołało w Hitsugi’m cichy niepokojący śmiech.
Yomi nie spieszył się. Noc była o tej porze roku bardzo ciepła, a jego cel o znanej mu godzinie, opuści restaurację. Szedł więc spokojnym krokiem. Dwie długie chustki, niby szale luźno wisiały na jego karku. Poza tym ubrane miał czarne, podarte jeansy i czarny zapinany sweterek, pod którym nie miał już nic więcej oprócz własnego ciała. Przez to, że był tak niski i raczej delikatnej urody, nikt raczej nie podejrzewał, że był płatnym mordercą, który właśnie zmierzał ku swojej kolejnej ofierze. Dzisiaj Akihiro wyjdzie tylnym wyjściem, udając się od razu na parking do swojego samochodu, i właśnie tam go załatwi. Dzisiaj nie miał mieć wielu ochroniarzy, więc Yomi sądził, że pójdzie jak po maśle. W końcu skręcił do podziemnego parkingu, lokalizując samochód yakuza. Nie miał zamiaru zabijać tych dwóch, którzy pilnowali wozu, gdyż Akihiro mógłby się domyślić, że coś jest nie tak. Podszedł jak najbliżej się da i jeszcze raz sprawdził swoją broń. Uśmiechnął się pod nosem do samego siebie i ustami lekko musnął zimną stal. „Zaraz ładnie sobie zarobimy”, pomyślał i jak najciszej potrafił, przeładował.
Hitsugi zachował zimną krew, gdy jego szef zadzwonił i powiedział o tym że plany uległy zmianie i Akihiro będzie wychodzić tylnym wyjściem na parking. To całkowicie psuło plany Hitsu, który nieco przyśpieszył krok. Mijał ludzi którzy o tej porze nigdzie się nie spieszyli. Szli rozmawiając ze swoimi znajomymi, lub rozmawiając przez telefon, umawiając się na spotkania i omawiając różne inne sprawy. Był przecież piątek i ludzie chcieli się zabawić. Hitsu poprawił sobie humor myślą, że i on się zabawi, bo czy nie było zabawnym zabijanie? Ta adrenalina krążąca w żyłach! Zapach krwi! Krzyk ofiary! Kochał to wszystko. Uwielbiał. Nie potrzebował pieniędzy, był po prostu sadystą. Najzwyczajniejszym w świecie sadystą, chociaż sam siebie wolał nazywać artystą mordu. Kiedy dotarł do parkingu za restauracją, skrył się za betonowym filarem. Było ciemno, ale odnalazł samochód Akihiro i dwóch stojących przy nim ochroniarzy. Gdzieś dalej zauważył jakąś postać o blond włosach. Zmrużył niebezpiecznie oczy widząc błysk lufy. Sam wyjął swoją broń, uśmiechając się lekko. Niestety nie mógł jeszcze zabić tego, który najprawdopodobniej chciał przeszkodzić mu w robocie, gdyż strzał zaalarmowałby dwoje ludzi Akihiro, a ich martwe ciała ,czy też brak ich, zaalarmowałby samego Akihiro i jego świtę. Nagle po parkingu rozległ się odgłos kroków. Pojawił się jego cel. Hitsugi nie miał na razie nic innego do roboty jak czekać, aż się zbliżą. Wiedział, że pozabija ich wszystkich i najpewniej pomoże mu w tym gość, czający się z drugiej strony, który na samym końcu także zginie.
Yomi również usłyszał kroki. Przygotował się, czekając aż ofiara pojawi się na celowniku. „Bogowie, przebaczcie im wszystkie grzechy”, pomyślał i nacisnął na spust, gdy tylko zobaczył szefa yakuza. Nie był tego pewien, ale wydawało mu się, że usłyszał dwa odgłosy wystrzału i że Akihiro oberwał i w głowę, gdzie sam Yomi celował i w serce. Postanowił jednak zbadać sprawę, kiedy wykończy resztę ochroniarzy, którzy zdezorientowani zaczęli strzelać gdzie popadnie. Yomi zsunął się niżej po kolumnie, i przyklęknął, strzelając do ludzi Akihiro, którzy chyba łudzili się jeszcze, że ich szef żyje. Musiał zmienić miejsce, ponieważ tamci za bardzo się zbliżyli. Uciekł w bardziej zaciemnioną część parkingu.
Hitsugi zaśmiał się słysząc krzyk postrzelonego Akihiro. Szczęśliwy jak dziecko bawiące się w piaskownicy, zaczął przemieszczać się po ciemnym parkingu, ukrywany przez samochody i filary. Strzelał do zdezorientowanych goryli Akihiro, którzy mieli powód do przerażenia. Każdy umierał trafiony z innej strony. Jakby zostali otoczeni. Na dodatek w parkingu rozbrzmiewał głośny i dźwięczny śmiech. Hitsu był zachwycony zabijaniem i przyglądaniem się tryskającej z ran krwi. Przyglądaniem się temu jak z ofiar uchodzi zycie. W końcu został tylko on sam, nieznajomy blondyn i kwiczący ze strachu ochroniarz.
Yomi i Hitsu wyszli sobie na przeciw. Między nimi znajdował się jedynie przerażony człowiek, w którego obaj celowali swoimi spluwami.
„Cholera.. Więc to on strzelał…” pomyślał Yomi, patrząc nad ostatnim ochroniarzem, na drugiego mężczyznę z bronią w ręku. „Muszę strzelić i uciekać, bo to ostatni nabój… Jeśli tamten mnie dorwie, będzie źle. Nici z wypłaty, no i… Kim on jest do cholery?” zastanowił się i nie czekając dłużej, strzelił, od razu odskakując do tyłu i za filar.
- Kto cię przysłał?! – zawołał, przeładowując broń. „Usunąć go, czy nie?” zastanawiał się, mając nadzieję, że ten go nie podejdzie. „Zabiję go jeśli tylko on zechce zabić mnie”, postanowił.
Hitsugi oddał strzał do ostatniego z ochroniarzy równocześnie z Yomim. Bezszelestnie przebiegł przez ciemny parking. Zaskoczył drugiego mordercę wyłaniając się zza filaru i jedną ręką przygważdżając go do niego. Z lekkim uśmiechem spojrzał się z góry na blondyna.
 - Kto mnie przysłał? Na pewno nie ktoś, kto przysłał ciebie… – odpowiedział spokojnym i głębokim głosem. Drugą ręką wytrącił berettę, którą trzymał Yomi. Zrobiło mu się dziwnie przyjemnie gdy zobaczył w oczach blondyna strach – Boisz się śmierci? – zapytał i przesunął lufą swojego srebrnego pistoletu po szyi chłopaka, obserwując bardzo uważnie jego reakcje. Bał się i Hitsu wręcz poczuł jak się trzęsie, jak jego ciałem wstrząsa dreszcz. Przesunął się powoli, ciepłą jeszcze spluwą po skórze nieznajomego chłopaka. Wzrokiem powędrował za pistoletem, którym dotarł do sutka. Powoli podniósł spojrzenie na blondyna zaczynając końcem lufy ocierać się o jego mały sutek. Powietrze w tej chwili stawało się coraz gęściejsze, przesycone erotyzmem, gdy Hitsu wpatrywał się z coraz większym pożądaniem na młodego, zdawało by się chłopca, kiedy przesuwał swoim pistoletem po jego zgrabnym ciele. Po jego nagiej i ciepłej skórze, która lekko lśniła od potu.
Spojrzenie Yomi’ego powędrowało za pistoletem, który z brzdękiem upadł na ziemię, po czym szybko wróciło do twarzy drugiego mordercy. „Niech go szlag… Jest lepszy ode mnie… I po wypłacie do chuja pana… Pieprzyć wypłatę! Już jestem martwy!”, pomyślał. Nie mógł jednak stać jak cielę i patrzyć się na drugiego mężczyznę, który, jak Yomi’emu się wydawało, odczuwał przyjemność z zabijania i jeśli mógł, to także z dręczenia swoich ofiar. „Szaleniec”, pomyślał, czując jak ciepła końcówka spluwy, którą tamten trzymał, z premedytacją ociera się o jego sutek.
- Na pewno nie pracujemy dla tej samej osoby – przyznał, wpatrując się teraz w zakryte przez soczewki, oczy drugiego – Kto nie bałby się śmierci, musiałby mieć do końca przesrane życie, albo kompletnie nasrane we łbie – powiedział, nie będąc pewnym jakie są w tej chwili zamiary drugiego mordercy.
- Hmm… Obie odpowiedzi są dobre, a to oznacza, że ja… – przesunął bronią jeszcze bardziej w dół, wsuwając się w spodnie blondyna i docierając do jego męskości o którą zaczął pocierać lufą nie spiesznie, powoli pobudzając Yomi’ego – … mam całkowicie nasrane we łbie – po raz kolejny zrobił pauzę i pochyliwszy się, swoim długim i zwinnym językiem przesunął po szyi chłopaka, zostawiając na jego skórze wilgotny ślad śliny – Twoje imię? – zsunął się w dół, by wargami objąć sutek, który wcześniej drażnił pistoletem. Zassał go mocno, trącając jego koniuszek językiem. Uwalniając go po chwili z ust, uniósł głowę, mrużąc przy tym oczy. Mocniej poruszył dłonią nabijając główkę penisa Yomi’ego na otwór lufy swojego pistoletu, którym poruszał sprawnie, doprowadzając jasnowłosego mordercę do erekcji. W dalszym ciągu jedną ręką przyciskał go do ściany, patrząc na niego teraz z dołu i obserwując jego twarz, jej wyraz, gdy go pieścił. Gdy co jakiś czas wysuwał język by przesunąć nim po jego skórze czy sutku.
- Yomi… – mruknął bez zastanowienia blondyn. Nie spodziewał się zachowania mężczyzny, jakim ten popisywał się w tej chwili, podniecając go z taką łatwością. Być może swój wpływ miał tutaj też drugi czynnik, a mianowicie ekscytacja jaką Yomi odczuwał po każdym wykonanym zadaniu, kiedy jeszcze resztki adrenaliny krążyły w jego krwi. Zamknął oczy i zacisnął zęby próbując się powstrzymać, ale i tak z jego ust wyrwał się cichy pomruk. „Tylko nie strzelaj do cholery”, przemknęło mu przez myśl. Oddech blondyna zauważalnie stał się cięższy i krótszy, a jego pierś unosiła się dość szybko. Yomi czuł jak gorąco oblewa jego ciało i jak podniecenie miesza się z lękiem – A ty? – udało mu się zapytać, plecami mocno wpierając się w betonowy filar za sobą.
 - Hitsugi – wymruczał, po czym nie odzywając się, zaczął bawić się Yomi’m, drażniąc go swoimi pieszczotami, którymi sprawiał, że blondyn czuł niedosyt. Muskał jego wargi w sposób obiecujący za moment coś więcej, jednak nic nie następowało. Kąsał jego usta i przesuwał po nich swoim zwinnym językiem, co jakiś czas, zaledwie na chwilę, wkradając się do ich wnętrza, by musnąć jego dziąsło czy zęby. Gdy lekko zassał dolną wargę Yomi’ego, patrząc się na niego wzrokiem rozjuszonej bestii, wysunął spod jego spodni i bielizny pistolet, którym powoli przesunął w górę jego ciała. Przesunął po szyi drżącego z podniecenia blondyna jeszcze wyżej, aż dotarł na jego skroń. Niemal poczuł zapach jego lęku gdy przycisnął lufę do skroni, na której pulsowała żyłka – Say bai bai – wymruczał i mocno i zachłannie przylgnął do warg Yomi’ego, całując go brutalnie i agresywnie, językiem stymulując jego język, który oplatał własnym, masował i przepychał się z nim pospiesznie.
Nacisnął na spust.
Odgłos rozszedł się echem po cichym parkingu, na którym zdawało się, że słychać jedynie głośne oddechy.
- Bai bai… – wyszeptał Hitsu, przerywając namiętny pocałunek. Ostatni raz przesunął dłonią po ciele zesztywniałego teraz chłopaka. Przesunął po jego brzuchu i w jednej chwili odwrócił się i odbiegł. Nie słychać było jego kroków. Jedynie cichy śmiech i przyspieszony oddech Yomi’ego.
Yomi powoli, cały zdrętwiały ze strachu, osunął się po filarze w dół, odzyskując władzę w ciele dopiero po około jakichś pięciu minutach i dopiero wtedy gdy z odrętwienia wyrwał go krzyk jakiejś kobiety. Szybko sięgnął po swoją broń, uciekając z miejsca zdarzenia.

Wieczorne spotkanie (part 2)

Tak. Przez chwilę wokalista nieco się przestraszył. Potem już był nieco zły, bo lubił wszystkie swoje koszulki. A jeszcze później zaczął lekko prężyć się i wyginać plecy w lekki łuk pod dotykiem basisty. Raz nawet zamruczał cicho. Nie mógł jednak patrzeć w oczy Reity. Zamknął więc swoje powieki, odwracając głowę lekko w bok i delektując się dotykiem ciepłych dłoni Akiry.
- Pozwoliłem ci odwrócić się ode mnie? Zamknąć oczy? – zapytał Akira zabierając dłonie z ciała Ruki’ego – Nie odwracaj ode mnie twarzy. Chcę na ciebie patrzeć – powiedział już cichszym i spokojniejszym głosem. Pochylił się i nie spuszczając oczu z twarzy Ruki’ego zaczął wargami przesuwać się po skórze jego torsu, całując go ,ssąc, liżąc… Wszystko to robił chwilami delikatnie, chwilami mocno, wręcz agresywnie. Omijał przy tym sutki Takanori’ego.
Na moment zatrzymał się z pieszczotami. Przymknął oczy gdy jego ciałem wstrząsnął zbyt gwałtowny dreszcz, a kiedy pierwsze wrażenie po nim minęło, ponowił zabawę. Czuł smak i miękkość skóry wokalisty na swoich wargach i języku.
- Jeśli chcesz zamknąć oczy masz mnie poprosić o pozwolenie – wysyczał podnosząc spojrzenie na Takanori’ego.
- Pogięło cię? – zapytał Ruki, patrząc na Reitę – Nie będę cię prosić o takie rzeczy. To czy zamykam oczy, czy nie, to chyba moja sprawa, dobrze? – bardziej stwierdził niż zapytał – Ty nie będziesz decydował o takich rzeczach – prychnął, chociaż nie był do końca pewien, czy w ogóle dobrze zrobił, odzywając się.
- Będę o tym decydował – stwierdził Reita, unosząc się lekko i przesuwając do przodu. Chwycił w garść pukle włosów Ruki’ego i pociągnął je, zmuszając go by odchylił głowę do tyłu. Wpił się w jego szyję, tworząc na jego delikatnej skórze, siną malinkę. Usłyszał syknięcie wokalisty, ale nie zwrócił na nie większej uwagi – Nie każ mi nigdy powtarzać tego co teraz zrobiłem. Nie lubię ci sprawiać bólu, więc po prostu mnie słuchaj – powiedział i w delikatnym teraz pocałunku przycisnął wargi do szyi Matsumoto. Próbował w jakiś sposób mimo wszystko znieczulic ból jaki Ruki musiał odczuwać po brutalnej malince.
To ostrzeżenie było dla Ruki’ego wystarczające, żeby na przyszłość słuchać Akiry. „Zakochałem się w diable”, pomyślał wokalista i poruszył się nieznacznie, aby zmienić pozycję na wygodniejszą i prawdę mówiąc, aby na chwilę uciec szyją od ust basisty.
- Już będę się ciebie słuchać – powiedział nieco pokorniej niż chwilę temu się do niego odezwał. Mimo wszystko jego uczucia do Reity nie zmieniły się ani trochę. Podobał mu się i pragnął go, nawet wtedy kiedy sprawiał mu ból. Chociaż trochę zaczął się bać, ale i tak przeważały pozytywne uczucia. Gdyby mógł, objął by go teraz. Niepewnie zaczął starania w dosięgnięciu ustami, ust Akiry.
- To dobrze – uśmiechnął się Suzuki unosząc się przy tym, tak że Ruki mógł zobaczyć ten uśmiech Wokalista jednak nie miał szans długo się nim cieszyć, bowiem już po chwili Reita przyległ do jego ust w spragnionym pocałunku. Zawsze pragnął go całować w taki sposób. Zapominając się ruszył dłońmi w podróż po zgrabnym ciele Takanori’ego.
Ruki zaczął odwzajemniać pocałunek, od którego zakręciło mu się w głowie. Splatał swój język z językiem Reity w szalonym tańcu, ale po chwili ugryzł basistę w jego język. Nie na tyle mocno, aby wyrządzić mu jakąś krzywdę, ale także nie na tyle słabo, aby Akira tego nie poczuł. To miał być jego mały odwet za to, co basista zrobił mu jeszcze przed chwilą.
Reita za to ugryzienie miał zamiar ukarać Ruki’ego i wiedział jak to zrobić. Pogłębił jeszcze bardziej pocałunek, a kiedy poczuł, że Ruki ma zamiar również go pogłębić, Przestał go całować. Próbował nie dać po sobie poznać jak pocałunek na niego zadziałał. Gdy zerknął w lustro wiszące z boku, odetchnął z ulgą. Był odrobinę zarumieniony, a jego usta stały się czerwone jak dojrzałe wiśnie.
- I co teraz? chyba cię tutaj zostawię i pójdę pobawić się z kimś innym – westchnął wstając z łózka i kierując się do drzwi.
- Co?! – zdołał wydusić z siebie Ruki. Nie podejrzewał, że Reita może być podły aż do takiego stopnia – Jak to? Chcesz wyjść? Teraz? W tej chwili?! – oburzył się, patrząc na basistę z napięciem – Nie… Nie wychodź… Nie zostawiaj mnie, proszę… – jęknął, unosząc się na łóżku na tyle ile mógł.
Akira nawet się nie odwrócił do Ruki’ego, a na jego ustach wykwitł lekki i pewny siebie uśmiech. Gdy wyszedł z pokoju wokalisty szybko wbiegł do swojego, z którego wziął kilka rzeczy specjalnie zakupionych na ten wieczór, po czym równie szybko jak tu się znalazł, wybiegł. Wrócił do Ruki’ego, ponownie zamykając za sobą drzwi i zwalniając tempo wszedł do sypialni. Minąwszy jej próg, od razu do jego uszu doszedł cichy płacz. Nie spodziewał się tego, więc odrzucił dość dużą torbę na bok i usiadł na łóżku obok leżącego wokalisty. Pochylił się nad nim, opierając rękoma po obu jego stronach by scałować z jego policzków łzy.
- Nie płacz za każdym razem gdy tak się zachowam. Przecież wiesz, że ci łez nie starczy – wyszeptał będąc w tej chwili poważniejszym niż zazwyczaj bywał.
- Świnia! – warknął Ruki – Świnia z ciebie! Już myślałem, że to twój kolejny głupi żart! Tyle, że teraz byłby grubo przesadzony – powiedział, zamykając oczy i wycierając resztę łez o swoje ramiona, które znajdowały się tuż przy głowie – Co tu przytargałeś? – zapytał po chwili, patrząc ponownie na Reitę.
- Wiem że i tak mnie kochasz – zaśmiał się cicho Akira. Nie odpowiadając na pytanie Ruki’ego, uklęknął przy nim, rozbierając go ze spodni i bielizny, które zsunął bez trudu, po czym odrzucił je na podłogę, gdzie tego wieczoru lądowała większość rzeczy.Usiadł ponownie pomiędzy jego nogami, rozchylając je maksymalnie.
Sięgnął po swoją siatkę, po którą wcześniej wyszedł i która przy tym była cała zapełniona zakupami basisty. Po chwili namysłu, nie wyjmując niczego odłożył ją na bok, i zsunął się w dół ciała Ruki’ego. Przesunął dłońmi po jego biodrach, delikatnie w górę i w dół, w końcu się zatrzymując i koncentrując na tym aby dać blondynowi jak najwięcej przyjemności, a przy okazji nieco go podręczyć. Objął więc wargami jego jądro. Zaczął je ssać, drażniąc je koniuszkiem języka. Lekkimi pocałunkami przesunął się na drugie jądro, które również intensywnie zaczął ssać. Wsunął się na chwilę na trzon penisa, którego delikatnie ukąsił. Po chwili ponownie zsunął się językiem w dół, przesuwając po skórze powoli i delikatnie samym koniuszkiem – Unieś biodra – rozkazał i odsunął się na chwilę, by zmienić pozycję. Położył się całkowicie na brzuchu, a gdy Ruki wykonał jego polecenie, zaczął językiem pieścić jego dziurkę. Czuł jak Ruki drży. Słyszał jego pomruki i jęki. To wszystko działało na niego bardziej niż sam przypuszczał. Chciał usłyszeć jego jęki jeszcze głośniejsze.
Z początku Ruki czuł się nieco skrepowany tym, jak basista na niego patrzy i jak mu rozkazuje, ale z każdą jego pieszczotą, coraz bardziej zapominał o wstydzie. Powoli zaczynał się rozgrzewać, z trudem powstrzymując się od wicia się po łóżku. „Gdybym tylko miał wolne ręce…” pomyślał, patrząc przez chwilę na szalik ciasno obwiązany wokół jego nadgarstków. Kolejne pieszczoty języka Reity spowodowały jednak, że zapomniał o czym przed chwilą myślał.
Akira nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, kiedy poczuł, że Ru zaczyna poruszać biodrami, i cicho mruczeć. Niespiesznie językiem zatoczył kółeczko wokół ciasnego wejścia wokalisty, w które po chwili wtargnął, równie intensywnie jak wcześniej, zaczynając pieścić jego gorące wnętrze. Nie powalał mu ani na chwilę przestać wydawać z siebie odgłosów wskazujących na to, że jest mu niezmiernie przyjemnie, ponieważ brzmiały one dla Reity jak muzyka, której chciał słuchać na okrągło. W końcu przerwał i podniósł się. Przysunąwszy się do niego ponownie, kolanami dotykając pośladków Takanori’ego, kątem oka dostrzegł, że po jego męskości spływa mała stróżka spermy.
- Czyżbym aż tak dobrze całował ze prawie doszedłeś? – zapytał, pochylając się nad nim tak, że jego twarz zawisła nad twarzą młodszego blondyna. Spojrzał mu prosto w oczy, usta rozciągając w uśmiechu, który mógłby być uznany za kpiący, tak naprawdę jednak był wynikiem zadowolenia basisty.
- Przestań… zadawać takie głupie pytania – mruknął Ruki, oddychając głośno – Przestań się już bawić – powiedział po chwili, wyginając plecy w lekki łuk – Akira… kochaj się ze mną i przestań mnie męczyć w taki sposób – dodał i znowu szarpnął rękoma. Skrępowane wcale mu nie pomagały a jedynie sprawiały, że był coraz bardziej zniecierpliwiony. Nogami mocno objął biodra Reity i uśmiechnął się lekko – Kochaj się ze mną Akira – powtórzył.
Reita jęknął cicho, czując jak mocna fala podniecenia przeszywa jego ciało. To słowa i ruch Ruki’ego zadziałały na niego w taki sposób. Opanował się, rozpierając nogi wokalisty na boki by się uwolnić.
- Powiedziałem wcześniej, że mam zamiar przez całą noc dawać ci rozkosz.. – powiedział spokojnym tonem, z którego nie dało się nic wyczuć. Zszedł z łóżka i okrążył je w poszukiwaniu siatki, którą znalazł po drugiej stronie na podłodze. Wyjął z niej małe różowe urządzenie,był to mały penis, z dwoma długimi zawijasami, na jednym z nich był włączony przycisk „on”,”off”, „hard mode”
Wszedł na łóżko z tym maleństwem, widząc już oczami wyobraźni jak dzięki temu Ruki jęczy, jak wije się z rozkoszy, dochodząc raz po raz i błagając go o to, by to on zaczął już go brać. Po chwili znowu znalazł się miedzy jego nogami – Rozluźnij się – wyszeptał i czując, że to właśnie wokalista stara się zrobić, wsunął cały wibrator w jego wnętrze Po obu stronach jego dziurki zaciskały się zawijasy, dzięki którym dało się wyjąć tą poręczną zabawkę. Rei od razu włączył tryb „Hard Mode”. Uśmiechnął się, sam od razu odczuwając siłę z jaką cichy wibrator pracował. Wysunął się z pomiędzy jego nóg, kładąc się obok niego na boku. Wpił się w jego usta w delikatnym i zaborczym pocałunku, a ręką zaczął pieścić jego członek.
- Świnia… – wymruczał Ruki prosto w usta Reity. To było ostatnie słowo jakie wypowiedział wokalista. Potem już tylko pojękiwał, wijąc się po łóżku i prężąc całe ciało. Nie miał siły na pocałunki, gdyż brakło mu oddechu. Przez jego ciało przechodziły przyjemne dreszcze, które wywoływała mała wibrująca zabawka w jego wnętrzu. Niestety nie były to aż tak przyjemne dreszcze, żeby mogły doprowadzić go do spełnienia. Matsumoto odczuwał przyjemne zmęczenie w całym ciele, ale nie mógł od tak po prostu odpocząć.
Reita przyglądał się cały czas Ruki’emu. Gdy przerwał pocałunek, blondyn zaczął szybkimi ruchami przesuwać dłonią wzdłuż jego penisa. Zsunął się tułowiem w dół i wargami dosięgnął stwardniałego sutka wokalisty, który objął ustami i zassał go zachłannie, trącając go niecierpliwie swoim językiem.
Dodatkowe pieszczoty ze strony Reity sprawiły, że wokalista zaczął głośniej jęczeć i jeszcze bardziej wić się po łóżku. Nie próbował nawet powstrzymywać orgazmu do którego szybko się zbliżał. W końcu krzyknął głośno, wyginając plecy w łuk. Jego ciałem jeszcze przez chwilę wstrząsały ekstatyczne dreszcze.
Reita uśmiechnął się lekko, czując jak Ruki dochodzi. Czuł jak wstrząsają nim dreszcze, jak na sekundę wszystkie jego mięśnie napinają się. Poczuł również jak ciepła sperma trysnęła, mu na dłoń i szyję. Nie miał wątpliwości ze ma ją na bluzce. Pomimo orgazmu Ruki’ego, Akira nie zaprzestał dalszych pieszczot. Nadal pieścił jego męskość, teraz jednak robił to zdecydowanie wolniej i delikatniej niż jeszcze przed chwilą.
- Reita… Akira… – wysapał Ruki, nadal wijąc się po pościeli – Już… starczy… Nie chcę tak dłużej… – mruknął, otwierając powoli oczy i spoglądając na basistę – Chcę z tobą… Chcę się kochać z tobą, a nie żebyś tylko patrzył – jęknął i znowu lekko się wygiął.
- Już kochanie, już – powiedział Akira lekko zachrypniętym głosem. Zszedł z łóżka i szybko pozbył się swoich ubrań, po czym uklęknął znowu pomiędzy nogami Takanori’ego. Wyjął z niego nadal działający wibrator, który odrzucił na bok. Jednym ruchem wbił się w wokalistę do samego końca, unosząc się lekko na łokciach, na których opierał się po obu stronach ramion Matsumoto. Własnymi ustami nakrył usta Ruki’ego, namiętnie całując go przez chwilę, starając się tym gorącym pocałunkiem odwrócić uwagę Takanori’ego od bólu, który ten mógł odczuwać. Po chwili przerwał pocałunek, unosząc się i patrząc mu prosto w oczy. Poruszył biodrami, powoli wsuwając się głęboko w Ruki’ego i wysuwając z niego. Próbował nad sobą zapanować, co nie za bardzo mu wychodziło. Zaczął przyspieszać i wzmacniać ruchy bioder. Przeszywały go przy tym przyjemne dreszcze, kumulujące się w podbrzuszu i spływające w tą partię ciała, którą właśnie brał w posiadanie Takanori’ego. Nie mógł już dłużej patrzeć się na kochanka, bowiem sam zatracił się w wirze namiętności. Jego jęki, westchnięcia i płytki, głośny oddech zmieszał się z jękami Ruki’ego. Sam Akira nie wiedział kiedy zaczął go kochać tak mocno i głęboko, że aż dosięgał jego prostaty o którą uderzał główką swojej nabrzmiałej męskości. W tym momencie był tak oszołomiony, że do jego uszu ledwo co dochodziły coraz głośniejsze jęki Matsumoto zmieniające się z czasem w głośne krzyki. Czuł jego ciało pod swoim, poruszające się razem z nim. Czuł to wszystko.
Ruki zacisnął palce na ramie łóżka, żeby basista nie przesunął go w górę łóżka. Mocno nogami oplótł biodra Akiry, przyciskając go do siebie jeszcze bardziej. Nie był tego pewien ale chyba krzyczał. Nie wiedział jak głośno, ale na pewno ktoś ich usłyszy. Nie przejmował się tym jednak. Kiedy poczuł, że zbliża się kolejny orgazm, zacisnął wszystkie swoje mięśnie. Szczytował wykrzykując imię basisty i mocno wyginając się w tył.
Orgazm u Reity przeszedł gwałtownie, w chwili gdy na jego penisie zacisnęły się boleśnie mięśnie Ruki’ego. Jego głośne jęki przerodziły się w krzyk, który rozszedł się po całym pokoju. Basista wykrzyknął imię Ruki’ego, po czym opadł na niego zmęczony. Wiedział, że takiego orgazmu nie przeżył do tej pory. Po kilku minutach w bezruchu, wysunął się z Matsumoto. Rozwiązał jego ręce,które były mocno zaczerwienione.
- Przepraszam – szepnął cichym, nadal drżącym głosem. Pocałował bardzo delikatnie jeden nadgarstek po czym drugi, nie potrafił znaleźć w sobie siły na coś więcej. Położył się obok Ruki’ego, przytulając go do siebie – Kocham cię – szepnął mu do ucha.
Ruki uśmiechnął się nieznacznie. Rozmasował sobie nadgarstki, po czym wtulił się w Reitę.
- Ja ciebie też – szepnął, całując basistę w kącik ust i w końcu delikatnie zaczynając gładzić go po plecach i mocno do siebie przytulając – Ale następnym razem to ja cię zwiążę… I zrobię zakupy.

Wieczorne spotkanie (part 1)



Akira zgasił papierosa w czarnej popielniczce. Założywszy nogę na nogę odchylił się na fotelu, wzrokiem przesuwając po garderobie i twarzach swoich przyjaciół z zespołu. Zatrzymał spojrzenie na twarzy wokalisty, z którego wzrokiem się spotkał.
- Ruki przyjdziesz dzisiaj do mnie do pokoju. Chcę o czymś z tobą pogadać – powiedział swoim aksamitnym głosem. Wiedział, że jego wygląd robi wrażenie, na fankach, na fotografach i na innych muzykach, ale na jego kumplach z zespołu już mniejsze. Wyjątkiem był rzecz jasna Ruki. Reita widział jak ten mu się przygląda, myśląc że tego nie widzi. Wiedział, że podoba mu się i ta wiedza jeszcze bardziej go podniecała.
Dziwny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa Rukiego, kiedy jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Reity. Dziwne uczucie spotęgował jego głos, kiedy basista się odezwał. Nie pytał, nie prosił, ale wymagał czy też… rozkazywał.
- A o czym tak ważnym chcesz rozmawiać? – zapytał Ruki, obawiając się, że Reita wie coś, co wokalista starał się ukrywać już od dłuższego czasu.
- Powinna ci wystarczyć wiadomość że chcę z tobą o czymś porozmawiać – odparł blondyn, lekko akcentując słowo „czymś”. Widząc nie pewność na twarzy Ruki’ego, uniósł lewy kącik ust w pół uśmiechu. Reita w tej chwili emanował poczuciem władzy i pewności siebie, a lekki uśmiech podsycał to wrażenie.
Uuruha, Aoi i Kai czuli, że coś się święci, ale woleli nie wtrącać się, ponieważ podejrzewali, że to co planuje basista, powinno się raczej spodobać Ruki’emu.
Wokalista odwrócił wzrok, zbierając swoje rzeczy do torby.
- Zobaczę czy będę miał czas – powiedział, starając się aby jego głos brzmiał na tyle pewnie, żeby Reita uwierzył, iż na prawdę ma coś do załatwienia. Ruki’emu jakoś nie spieszyło się, aby znaleźć się sam na sam w pokoju z basistą. Fakt faktem, że Reita mu się podobał i to nawet bardzo, ale… z jakiejś tam strony, wolał nie zostawać z nim sam na sam.
Akira ledwie się powstrzymał żeby się nie roześmiać. Nie spieszyło mu się z planem. Mógł go odłożyć na inny dzień. „Chociaż nie”, uznał patrząc się teraz na wypięty tyłek pochylonego wokalisty.
- Nawet jeśli masz coś do załatwienia, nie powinno zająć ci to całego wieczoru. Chyba, że spotykasz się z kimś, a wszyscy dobrze wiemy, że nikogo nie masz i co najważniejsze… Jesteśmy po koncercie i jedziemy teraz do hotelu. Jesteśmy poza naszym miastem, więc naprawdę nie wiem co mógłbyś takiego mieć tutaj do załatwienia. Tym bardziej nie wiem z kim byś mógł się chcieć spotkać – powiedział Suzuki, patrząc się po twarzach Uru, Aoi’ego i Kai’a, którzy wyglądali na zaniepokojonych. Uśmiechnął się do nich szerzej. Po chwili podniósł się z fotela, wziął swoją torbę i przechodząc obok Ruki’ego, dłonią niby przez przypadek, przesunął po jego pośladkach – Sorki – Powiedział jakby od niechcenia – Bądź o dziewiętnastej – dodał i ruszył dalej. Rzucił jeszcze „cześć” do reszty zespołu i wyszedł.
Ruki natychmiast się wyprostował z lekko oburzoną miną kiedy poczuł dłoń basisty.
- Niby skąd wiecie, że z nikim się nie spotykam?! Śledzicie mnie czy jak? A może jednak się spotykam? – prychnął wokalista i także wyszedł z garderoby, trzaskając drzwiami. Po chwili jednak wrócił i wziął swoją torbę, po czym jeszcze raz wyszedł, tym razem zamykając drzwi po cichu. Opuścił halę koncertową i zatrzymał się dopiero przed autokarem, gdzie na jego widok zaczął piszczeć cały tłum fanek. Pomachał im i wsiadł do autobusu. Z dwojga złego wolał siedzieć z Akirą, niż ogłuchnąć. Poza tym zaraz po nim pojawili się Kai, Aoi i Uruha. W końcu pojechali do hotelu, gdzie każdy poszedł do swojego pokoju. Takanori położył się na łóżku, wkładając do uszu słuchawki od mp3. „Iść czy nie iść?” zastanawiał się. Coś przewracało mu się w żołądku, na samą myśl o tym spotkaniu. Z jednej strony bardzo chciał… Przecież mu się podobał, działał na niego jak nikt inny. Z drugiej strony jednak miał pewne opory. Pewność siebie Reity, trochę go przytłaczała. Bał się, że mógłby się uzależnić od niego, bardziej niż już jest. Leżąc tak, rozmyślając i tępo wpatrując się w biały sufit, nawet nie zauważył kiedy zasnął.
Reita spokojnie czekał na wokalistę. Wziął długą przyjemną kąpiel, która koiła nerwy i ból nóg, który zawsze doskwierał po koncercie. Gdy minęła dziewiętnasta, Akira leżał w łóżku. Wszystko już przygotował na przyjście Matsumoto, który jednak się nie zjawiał. Gdy zegar wybił godzinę dwudziesta, basista wstał z zamiarem zabicia Takanori’ego. Przeklął Ruki’ego soczyście. „Niby co takiego ważnego masz do załatwienia?”, pomyślał. Jego oczy w tej chwili iskrzyły, a brwi lekko zmarszczyły. Zły, wyszedł ze swojego pokoju i poszedł do pokoju wokalisty. Nikt nie miał prawa go wystawić i Ruki powinien o tym wiedzieć. Basista zamknął na klucz drzwi od jego pokoju. Stąpał lekko, tak że nie słychać było jego kroków. W sypialni zastał śpiącego ze słuchawkami w uszach Ruki’ego.
Matsumoto nie miał spokojnego snu. Podświadomie wiedział, że o czymś zapomniał i nie powinien sobie teraz tak beztrosko spać. Obok niego, na łóżku telefon komórkowy wydzierał się jakąś dziwną melodyjką, z przypomnieniem. „19:00 U Akiry w pokoju”, pisało na wyświetlaczu. Ruki jednak nie słyszał nic oprócz muzyki płynącej ze słuchawek. Coś zaczęło go niepokoić, przenikając z rzeczywistości do snu. Powinien się obudzić, ale nie mógł. Jego serce biło szybciej niż zazwyczaj a oddech przyspieszył z nerwów. Brwi lekko mu się ściągnęły w grymasie, kiedy mruknął coś i odwrócił się na bok, zwijając się w kulkę.
Reita podszedł do łóżka wokalisty. Podniósł jego komórkę i uśmiechnął się widząc przypomnienie. „A jednak”. Wzrokiem powrócił do zawiniętej teraz w kłębek postaci, wyłączając przypomnienie. Rozejrzał się po pokoju szukając czegoś, czym mógłby przywiązać Ruki’ego. Jego wzrok zatrzymał się na dużej walizce. Podszedł do niej i wygrzebał z niej długi, czarny szalik z lekkiego połyskliwego materiału, który nadawał się idealnie do swojej roli. Akira z lekkim uśmiechem na ustach wrócił do śpiącego Takanori’ego. Ostrożnie obrócił go na plecy, ale mało delikatnie potraktował jego iPoda, który wylądował na podłodze z cichym trzaskiem. Po tym usiadł okrakiem na wokaliście. Pochyliwszy się do przodu, mocno przywiązał jego szczupłe ręce do ramy łóżka. Przesunął palcem wskazującym i środkowym prawej dłoni po jego policzku, zsunął się na szyje i zatrzymał na pulsującym punkciku. Suzuki uśmiechnął się i zszedł z Ruki’ego. Zgasił wszystkie światła i poszedł do łazienki, z której wziął kilka świeczek. Były one chyba we wszystkich łazienkach w tym hotelu. Rozstawił je po sypialni. Dwie na stoliku, kolejne dwie na komodzie która stała trochę dalej, z prawej strony i trzy inne na dużym stole, przy którym były postawione fotele i kanapa. Pozapalał je wszystkie i usiadł na fotelu, na którym rozparł się wygodnie, czekając aż wokalista się obudzi.
Coś bardzo było nie tak i właśnie to coś sprawiło, że Ruki obudził się ze stłumionym jękiem. Rozespany zauważył tylko, że jest już ciemno, a pokój rozświetla tylko jakieś nikłe światło. Chciał usiąść. Podeprzeć się rękoma i usiąść, ale nie mógł właśnie tymi rękoma ruszyć. Szarpnął się lekko i poczuł, że coś miękkiego oplata jego nadgarstki i skutecznie go krępuje. Spojrzał do góry, na swoje ręce przywiązane do ramy łóżka, po czym zdezorientowany z wielkimi od zdziwienia oczami spojrzał w stronę drzwi. Nikogo tam nie było, więc z sercem, które prawie wyskakiwało mu z piersi, zaczął rozglądać się po sypialni. W końcu zobaczył kogoś, kto siedział w jego fotelu. Z początku nie wiedział kto to, ale po chwili…
- Akira! To nie jest zabawne! – prychnął, podciągając się w górę łóżka i przewracając na brzuch, by po tym uklęknąć i próbować rozwiązać szalik, który krępował jego ręce – Która godzina? – zapytał.
- Uważam, że to jest bardzo zabawne – powiedział Reita uśmiechając się lekko. Gdyby Ruki się odwrócił, mógłby się przerazić, gdyż twarz basisty wyglądała w oświetleniu świec jak oblicze drapieżnika, czekającego na swoją ofiarę. Blondyn podniósł się z kocią gracją i podszedł do wokalisty. Położył dłoń na jego ramieniu, na którym mocno zacisnął palce – Nawet tego nie próbuj – powiedział jednym ruchem odwracając go znowu na plecy. Nie zwracał uwagi na to, że mógł go zranić. Wiedział, że Ruki i tak by mu wybaczył. Oczywiście liczył się także z tym, że taka pewność może być bezpodstawna. Usiadł obok niego na łóżku i powoli, opuszkami palców, przesunął po dolnej wardze Matsumoto – Nie krzycz, ani nie próbuj się wyrywać – mruknął cichym, miękkim głosem – Obiecuję, że dzisiejszej nocy będziesz jęczał głośniej niż drzesz się na scenie i że dam ci więcej rozkoszy, niźli kiedykolwiek sobie wyobrażałeś.- jego wargi rozciągnęły się w lekkim uśmiechu.
- Jeśli nadal będziesz traktował mnie tak, jak przed chwilą to zrobiłeś, to co najwyżej będę jęczał ale z bólu – powiedział Ruki, starając się aby jego głos brzmiał jak najbardziej pewnie. Mimo tego, na same słowa wypowiedziane przez Reitę, przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz, obiecujący jeszcze przyjemniejsze doznania. Patrzył teraz z pozycji leżącej na basistę, nieco się niepokojąc o samego siebie. Akira miał w sobie coś, co kazało na niego uważać, ale za razem działało jak magnez… Przynajmniej na Ruki’ego – W ogóle skąd ten pomysł, że w ogóle będę chciał coś z tobą? – zapytał.
- Ponieważ mnie pragniesz… Już w tej chwili czuję jak drżysz… Za każdym razem jak cię dotykam, ty drżysz.. Ponieważ zawsze na mnie patrzysz… Bo za każdym razem gdy mamy razem fanservice jesteś taki gorący, ale jednocześnie płochliwy i wtedy też drżysz. Za każdym razem gdy kogoś miałem, kiedy ktoś mnie próbował poderwać, zabijałeś tą osobę wzrokiem – mówił Akira patrząc Ruki’emu prosto w oczy – Lubię to – wyszeptał, odgarniając z twarzy jego jasne włosy, po czym musnął palcami skórę na jego policzku, po którym przesunął aż do pełnych warg, które Ruki miał teraz mocno zaciśnięte – Masz siłę żeby temu zaprzeczyć? Że nie chciałbyś się teraz ze mną kochać? – zapytał.
Ruki westchnął cicho i przymrużył oczy. Było tak jak Reita powiedział. Nie miał sił żeby mu powiedzieć, że nie chce. Rozchylił lekko usta i językiem przesunął po palcu basisty. Spojrzał na niego, zastanawiając się, czy teraz zacznie się śmiać. Nie wątpił bowiem w to, że Reita jest skłonny do tak okrutnych żartów. Basista jednak powoli wsunął dwa palce w usta Ruki’ego, chcąc by ten nadal je lizał.
- Wyliż je… zrób to dokładnie – powiedział, patrząc na Takanori’ego z kamiennym wyrazem twarzy. Może tego nie okazywał, ale naprawdę pragnął Ruki’ego. Pragnął go, i pragnął by ten go całował, dotykał, kochał i widział tylko jego. Dlatego też czekał tyle lat, dlatego jego związki były przelotne.
Kamień spadł z serca wokalisty. Nie do końca, ale jednak. Zaczął przesuwać językiem po palcach Akiry, lekko je ssąc lub przygryzając zębami. Patrzył przy tym prosto w oczy blondwłosego basisty. Trochę niepokoiło go to, że wyraz jego twarzy ani razu nie uległ zmianie i że sam nie może zbytnio się poruszyć, przez co jest poddany łasce Reity.
- Dość – powiedział w końcu blondyn, po tym jak w brew swojej woli przymknął oczy i zagryzł wargi, wzdychając z przyjemności jaką poczuł. Wysunął palce z ust Takanoriego i przesunął nimi po jego szyi zostawiając na niej wilgotny ślad. Zszedł z łózka i podszedł do stołu, na którym zostawił mały składany nożyk. Z nim wrócił do Ruki’ego. Wdrapał się zgrabnie na łóżko, powoli niczym kot zaczął iść w stronę Matsumoto. Szedł w ten sposób mając pod sobą jego nogi, aż wreszcie zatrzymał się u usiadł na jego biodrach. Przyglądając się uważnie blondynowi, rozłożył mały nożyk, który błysnął w ciemnym pokoju. Przesunął po języku. Pochylił się do przodu i ostrze noża delikatnie przycisnął do jabłka adama Ruki’ego – Czyżbyś się bał? – zapytał, widząc minę Takanori’ego. Uśmiechnął się lekko, powstrzymując się od pocałowania go. Przesunął nożem w dół szyi wokalisty, nie zostawiając na jego skórze żadnego śladu, aż dotarł do początku koszulki. Drugą ręką uniósł jej materiał by nie zrobić Ruki’emu krzywdy. Powoli, bardzo uważając, przesunął nożem po koszulce, rozcinając ją na dwie części. Sunął coraz niżej, aż przeciął na pół całą koszulkę. Uśmiechnąwszy się szerzej, odrzucił nożyk na podłogę. Poły rozciętej koszulki zsunął z zgrabnego tułowia wokalisty. Zaczął przesuwać dłońmi po jego torsie i brzuchu, poznając ich kształt, rozkoszując się dotykiem delikatnej skóry Matsumoto, patrząc przy tym z widoczną wyższością prosto w jego oczy.