sobota, 20 kwietnia 2013

Wieczorne spotkanie (part 1)



Akira zgasił papierosa w czarnej popielniczce. Założywszy nogę na nogę odchylił się na fotelu, wzrokiem przesuwając po garderobie i twarzach swoich przyjaciół z zespołu. Zatrzymał spojrzenie na twarzy wokalisty, z którego wzrokiem się spotkał.
- Ruki przyjdziesz dzisiaj do mnie do pokoju. Chcę o czymś z tobą pogadać – powiedział swoim aksamitnym głosem. Wiedział, że jego wygląd robi wrażenie, na fankach, na fotografach i na innych muzykach, ale na jego kumplach z zespołu już mniejsze. Wyjątkiem był rzecz jasna Ruki. Reita widział jak ten mu się przygląda, myśląc że tego nie widzi. Wiedział, że podoba mu się i ta wiedza jeszcze bardziej go podniecała.
Dziwny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa Rukiego, kiedy jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Reity. Dziwne uczucie spotęgował jego głos, kiedy basista się odezwał. Nie pytał, nie prosił, ale wymagał czy też… rozkazywał.
- A o czym tak ważnym chcesz rozmawiać? – zapytał Ruki, obawiając się, że Reita wie coś, co wokalista starał się ukrywać już od dłuższego czasu.
- Powinna ci wystarczyć wiadomość że chcę z tobą o czymś porozmawiać – odparł blondyn, lekko akcentując słowo „czymś”. Widząc nie pewność na twarzy Ruki’ego, uniósł lewy kącik ust w pół uśmiechu. Reita w tej chwili emanował poczuciem władzy i pewności siebie, a lekki uśmiech podsycał to wrażenie.
Uuruha, Aoi i Kai czuli, że coś się święci, ale woleli nie wtrącać się, ponieważ podejrzewali, że to co planuje basista, powinno się raczej spodobać Ruki’emu.
Wokalista odwrócił wzrok, zbierając swoje rzeczy do torby.
- Zobaczę czy będę miał czas – powiedział, starając się aby jego głos brzmiał na tyle pewnie, żeby Reita uwierzył, iż na prawdę ma coś do załatwienia. Ruki’emu jakoś nie spieszyło się, aby znaleźć się sam na sam w pokoju z basistą. Fakt faktem, że Reita mu się podobał i to nawet bardzo, ale… z jakiejś tam strony, wolał nie zostawać z nim sam na sam.
Akira ledwie się powstrzymał żeby się nie roześmiać. Nie spieszyło mu się z planem. Mógł go odłożyć na inny dzień. „Chociaż nie”, uznał patrząc się teraz na wypięty tyłek pochylonego wokalisty.
- Nawet jeśli masz coś do załatwienia, nie powinno zająć ci to całego wieczoru. Chyba, że spotykasz się z kimś, a wszyscy dobrze wiemy, że nikogo nie masz i co najważniejsze… Jesteśmy po koncercie i jedziemy teraz do hotelu. Jesteśmy poza naszym miastem, więc naprawdę nie wiem co mógłbyś takiego mieć tutaj do załatwienia. Tym bardziej nie wiem z kim byś mógł się chcieć spotkać – powiedział Suzuki, patrząc się po twarzach Uru, Aoi’ego i Kai’a, którzy wyglądali na zaniepokojonych. Uśmiechnął się do nich szerzej. Po chwili podniósł się z fotela, wziął swoją torbę i przechodząc obok Ruki’ego, dłonią niby przez przypadek, przesunął po jego pośladkach – Sorki – Powiedział jakby od niechcenia – Bądź o dziewiętnastej – dodał i ruszył dalej. Rzucił jeszcze „cześć” do reszty zespołu i wyszedł.
Ruki natychmiast się wyprostował z lekko oburzoną miną kiedy poczuł dłoń basisty.
- Niby skąd wiecie, że z nikim się nie spotykam?! Śledzicie mnie czy jak? A może jednak się spotykam? – prychnął wokalista i także wyszedł z garderoby, trzaskając drzwiami. Po chwili jednak wrócił i wziął swoją torbę, po czym jeszcze raz wyszedł, tym razem zamykając drzwi po cichu. Opuścił halę koncertową i zatrzymał się dopiero przed autokarem, gdzie na jego widok zaczął piszczeć cały tłum fanek. Pomachał im i wsiadł do autobusu. Z dwojga złego wolał siedzieć z Akirą, niż ogłuchnąć. Poza tym zaraz po nim pojawili się Kai, Aoi i Uruha. W końcu pojechali do hotelu, gdzie każdy poszedł do swojego pokoju. Takanori położył się na łóżku, wkładając do uszu słuchawki od mp3. „Iść czy nie iść?” zastanawiał się. Coś przewracało mu się w żołądku, na samą myśl o tym spotkaniu. Z jednej strony bardzo chciał… Przecież mu się podobał, działał na niego jak nikt inny. Z drugiej strony jednak miał pewne opory. Pewność siebie Reity, trochę go przytłaczała. Bał się, że mógłby się uzależnić od niego, bardziej niż już jest. Leżąc tak, rozmyślając i tępo wpatrując się w biały sufit, nawet nie zauważył kiedy zasnął.
Reita spokojnie czekał na wokalistę. Wziął długą przyjemną kąpiel, która koiła nerwy i ból nóg, który zawsze doskwierał po koncercie. Gdy minęła dziewiętnasta, Akira leżał w łóżku. Wszystko już przygotował na przyjście Matsumoto, który jednak się nie zjawiał. Gdy zegar wybił godzinę dwudziesta, basista wstał z zamiarem zabicia Takanori’ego. Przeklął Ruki’ego soczyście. „Niby co takiego ważnego masz do załatwienia?”, pomyślał. Jego oczy w tej chwili iskrzyły, a brwi lekko zmarszczyły. Zły, wyszedł ze swojego pokoju i poszedł do pokoju wokalisty. Nikt nie miał prawa go wystawić i Ruki powinien o tym wiedzieć. Basista zamknął na klucz drzwi od jego pokoju. Stąpał lekko, tak że nie słychać było jego kroków. W sypialni zastał śpiącego ze słuchawkami w uszach Ruki’ego.
Matsumoto nie miał spokojnego snu. Podświadomie wiedział, że o czymś zapomniał i nie powinien sobie teraz tak beztrosko spać. Obok niego, na łóżku telefon komórkowy wydzierał się jakąś dziwną melodyjką, z przypomnieniem. „19:00 U Akiry w pokoju”, pisało na wyświetlaczu. Ruki jednak nie słyszał nic oprócz muzyki płynącej ze słuchawek. Coś zaczęło go niepokoić, przenikając z rzeczywistości do snu. Powinien się obudzić, ale nie mógł. Jego serce biło szybciej niż zazwyczaj a oddech przyspieszył z nerwów. Brwi lekko mu się ściągnęły w grymasie, kiedy mruknął coś i odwrócił się na bok, zwijając się w kulkę.
Reita podszedł do łóżka wokalisty. Podniósł jego komórkę i uśmiechnął się widząc przypomnienie. „A jednak”. Wzrokiem powrócił do zawiniętej teraz w kłębek postaci, wyłączając przypomnienie. Rozejrzał się po pokoju szukając czegoś, czym mógłby przywiązać Ruki’ego. Jego wzrok zatrzymał się na dużej walizce. Podszedł do niej i wygrzebał z niej długi, czarny szalik z lekkiego połyskliwego materiału, który nadawał się idealnie do swojej roli. Akira z lekkim uśmiechem na ustach wrócił do śpiącego Takanori’ego. Ostrożnie obrócił go na plecy, ale mało delikatnie potraktował jego iPoda, który wylądował na podłodze z cichym trzaskiem. Po tym usiadł okrakiem na wokaliście. Pochyliwszy się do przodu, mocno przywiązał jego szczupłe ręce do ramy łóżka. Przesunął palcem wskazującym i środkowym prawej dłoni po jego policzku, zsunął się na szyje i zatrzymał na pulsującym punkciku. Suzuki uśmiechnął się i zszedł z Ruki’ego. Zgasił wszystkie światła i poszedł do łazienki, z której wziął kilka świeczek. Były one chyba we wszystkich łazienkach w tym hotelu. Rozstawił je po sypialni. Dwie na stoliku, kolejne dwie na komodzie która stała trochę dalej, z prawej strony i trzy inne na dużym stole, przy którym były postawione fotele i kanapa. Pozapalał je wszystkie i usiadł na fotelu, na którym rozparł się wygodnie, czekając aż wokalista się obudzi.
Coś bardzo było nie tak i właśnie to coś sprawiło, że Ruki obudził się ze stłumionym jękiem. Rozespany zauważył tylko, że jest już ciemno, a pokój rozświetla tylko jakieś nikłe światło. Chciał usiąść. Podeprzeć się rękoma i usiąść, ale nie mógł właśnie tymi rękoma ruszyć. Szarpnął się lekko i poczuł, że coś miękkiego oplata jego nadgarstki i skutecznie go krępuje. Spojrzał do góry, na swoje ręce przywiązane do ramy łóżka, po czym zdezorientowany z wielkimi od zdziwienia oczami spojrzał w stronę drzwi. Nikogo tam nie było, więc z sercem, które prawie wyskakiwało mu z piersi, zaczął rozglądać się po sypialni. W końcu zobaczył kogoś, kto siedział w jego fotelu. Z początku nie wiedział kto to, ale po chwili…
- Akira! To nie jest zabawne! – prychnął, podciągając się w górę łóżka i przewracając na brzuch, by po tym uklęknąć i próbować rozwiązać szalik, który krępował jego ręce – Która godzina? – zapytał.
- Uważam, że to jest bardzo zabawne – powiedział Reita uśmiechając się lekko. Gdyby Ruki się odwrócił, mógłby się przerazić, gdyż twarz basisty wyglądała w oświetleniu świec jak oblicze drapieżnika, czekającego na swoją ofiarę. Blondyn podniósł się z kocią gracją i podszedł do wokalisty. Położył dłoń na jego ramieniu, na którym mocno zacisnął palce – Nawet tego nie próbuj – powiedział jednym ruchem odwracając go znowu na plecy. Nie zwracał uwagi na to, że mógł go zranić. Wiedział, że Ruki i tak by mu wybaczył. Oczywiście liczył się także z tym, że taka pewność może być bezpodstawna. Usiadł obok niego na łóżku i powoli, opuszkami palców, przesunął po dolnej wardze Matsumoto – Nie krzycz, ani nie próbuj się wyrywać – mruknął cichym, miękkim głosem – Obiecuję, że dzisiejszej nocy będziesz jęczał głośniej niż drzesz się na scenie i że dam ci więcej rozkoszy, niźli kiedykolwiek sobie wyobrażałeś.- jego wargi rozciągnęły się w lekkim uśmiechu.
- Jeśli nadal będziesz traktował mnie tak, jak przed chwilą to zrobiłeś, to co najwyżej będę jęczał ale z bólu – powiedział Ruki, starając się aby jego głos brzmiał jak najbardziej pewnie. Mimo tego, na same słowa wypowiedziane przez Reitę, przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz, obiecujący jeszcze przyjemniejsze doznania. Patrzył teraz z pozycji leżącej na basistę, nieco się niepokojąc o samego siebie. Akira miał w sobie coś, co kazało na niego uważać, ale za razem działało jak magnez… Przynajmniej na Ruki’ego – W ogóle skąd ten pomysł, że w ogóle będę chciał coś z tobą? – zapytał.
- Ponieważ mnie pragniesz… Już w tej chwili czuję jak drżysz… Za każdym razem jak cię dotykam, ty drżysz.. Ponieważ zawsze na mnie patrzysz… Bo za każdym razem gdy mamy razem fanservice jesteś taki gorący, ale jednocześnie płochliwy i wtedy też drżysz. Za każdym razem gdy kogoś miałem, kiedy ktoś mnie próbował poderwać, zabijałeś tą osobę wzrokiem – mówił Akira patrząc Ruki’emu prosto w oczy – Lubię to – wyszeptał, odgarniając z twarzy jego jasne włosy, po czym musnął palcami skórę na jego policzku, po którym przesunął aż do pełnych warg, które Ruki miał teraz mocno zaciśnięte – Masz siłę żeby temu zaprzeczyć? Że nie chciałbyś się teraz ze mną kochać? – zapytał.
Ruki westchnął cicho i przymrużył oczy. Było tak jak Reita powiedział. Nie miał sił żeby mu powiedzieć, że nie chce. Rozchylił lekko usta i językiem przesunął po palcu basisty. Spojrzał na niego, zastanawiając się, czy teraz zacznie się śmiać. Nie wątpił bowiem w to, że Reita jest skłonny do tak okrutnych żartów. Basista jednak powoli wsunął dwa palce w usta Ruki’ego, chcąc by ten nadal je lizał.
- Wyliż je… zrób to dokładnie – powiedział, patrząc na Takanori’ego z kamiennym wyrazem twarzy. Może tego nie okazywał, ale naprawdę pragnął Ruki’ego. Pragnął go, i pragnął by ten go całował, dotykał, kochał i widział tylko jego. Dlatego też czekał tyle lat, dlatego jego związki były przelotne.
Kamień spadł z serca wokalisty. Nie do końca, ale jednak. Zaczął przesuwać językiem po palcach Akiry, lekko je ssąc lub przygryzając zębami. Patrzył przy tym prosto w oczy blondwłosego basisty. Trochę niepokoiło go to, że wyraz jego twarzy ani razu nie uległ zmianie i że sam nie może zbytnio się poruszyć, przez co jest poddany łasce Reity.
- Dość – powiedział w końcu blondyn, po tym jak w brew swojej woli przymknął oczy i zagryzł wargi, wzdychając z przyjemności jaką poczuł. Wysunął palce z ust Takanoriego i przesunął nimi po jego szyi zostawiając na niej wilgotny ślad. Zszedł z łózka i podszedł do stołu, na którym zostawił mały składany nożyk. Z nim wrócił do Ruki’ego. Wdrapał się zgrabnie na łóżko, powoli niczym kot zaczął iść w stronę Matsumoto. Szedł w ten sposób mając pod sobą jego nogi, aż wreszcie zatrzymał się u usiadł na jego biodrach. Przyglądając się uważnie blondynowi, rozłożył mały nożyk, który błysnął w ciemnym pokoju. Przesunął po języku. Pochylił się do przodu i ostrze noża delikatnie przycisnął do jabłka adama Ruki’ego – Czyżbyś się bał? – zapytał, widząc minę Takanori’ego. Uśmiechnął się lekko, powstrzymując się od pocałowania go. Przesunął nożem w dół szyi wokalisty, nie zostawiając na jego skórze żadnego śladu, aż dotarł do początku koszulki. Drugą ręką uniósł jej materiał by nie zrobić Ruki’emu krzywdy. Powoli, bardzo uważając, przesunął nożem po koszulce, rozcinając ją na dwie części. Sunął coraz niżej, aż przeciął na pół całą koszulkę. Uśmiechnąwszy się szerzej, odrzucił nożyk na podłogę. Poły rozciętej koszulki zsunął z zgrabnego tułowia wokalisty. Zaczął przesuwać dłońmi po jego torsie i brzuchu, poznając ich kształt, rozkoszując się dotykiem delikatnej skóry Matsumoto, patrząc przy tym z widoczną wyższością prosto w jego oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz