Yomi przez długi okres czasu nie mógł zapomnieć Hitsugiego, jak
tamten się przedstawił. Poza tym wiedział, że w tamtym momencie był
podniecony i bardzo bliski śmierci. W końcu jednak przestał
rozpamiętywać tamto spotkanie i zajął się robotą, o którą ostatnio było
ciężko.
Pewnego dnia do jego skrzynki trafiła czarna koperta. W
liście było wygrawerowane złotymi literami miejsce i godzina. „Oferta
pracy… Spotkanie dzisiaj”, pomyślał i spojrzał na zegarek „Cholera!
Trzeba się spieszyć!” uświadomił sobie i wpychając sobie oprawie pół
bułki maślanej do ust, popił ją mlekiem, mało się nie dusząc, po czym
chwycił kurtkę, broń i wybiegł z mieszkania. List i kopertę zatrzymał
przy sobie. W końcu dotarł w dane miejsce. Budynek dużej firmy wydawał
się opuszczony teraz po godzinach pracy. Jednak na niego już ktoś czekał
przy drzwiach frontowych. Potem zaprowadzono go na 44 piętro i długim
korytarzem aż do ostatnich drzwi, które otworzono przed nim i wpuszczono
go do eleganckiego biura, które tonęło teraz w półmroku.
- Witam pana – uśmiechnął się starszy mężczyzna – Skoro jest tu pan, znaczy, że przyjmuje moją ofertę? – zapytał.
- Zależy od tego jaką uregulujemy cenę.. a cena zależy od tego kto jest celem.
-
O pieniądze nie musisz się martwić – powiedział mężczyzna, przechodząc z
oficjalnego tonu na bezpośredni – Ale celi jest kilka… więc będziesz
pracować na moich warunkach i nie sam.
W tej chwili do biura wszedł Hitsugi. Pewnym krokiem ruszył w stronę
dwojga mężczyzn. Ubrany był w czarny płaszcz, pod którym nie miał żadnej
koszulki czy bluzki, więc w świetle włączonej lampy widać było jego
oliwkową skórę. Jego czarne i skórzane spodnie jak zwykle zaczynały się
nisko na biodrach.
- Proszę kontynuować – uśmiechnął się.
Oczy Yomie’go zrobiły się większe ze zdziwienia. „To on!” krzyknął w
myśli, poznając drugiego mężczyznę „I ja mam z nim współpracować?”
zapytał samego siebie.
Hitsu usiadł na fotelu obok Yomi’ego, założył nogę na nogę i
przechylił się nieznacznie w stronę blondyna. Na chwilę odwrócił wzrok
ze zleceniodawcy utkwiwszy go na chłopaku, którego poznał pół roku temu.
Przesunął palcem po jego szyi – Prawie jak spluwa – mruknął z dziką
satysfakcją, zauważając, że Yomi go pamięta. Yomi’emu znów zaczęło bić
serce tak samo mocno jak tamtego dnia na podziemnym parkingu. Hitsugi
słysząc ciche chrząknięcie, odwrócił się do swojego zleceniodawcy, nie
zwykle ciesząc się z faktu, że jego partnerem będzie mała blondyna.
Ostatnie pół roku nie było dla niego zbyt ciekawe. Nie udało mu się
nikogo tak nastraszyć, a za razem podniecić, czy też może zrobić tego w
taki sposób, że samemu czerpałby z tego przyjemność, jaką czerpał bawiąc
się z Yomi’m.
- Widzę, że już się znacie… To dobrze, bo będziecie działać razem –
powiedział zleceniodawca – Musicie zlikwidować aż dziesięć celów.. To
potencjalni spadkobiercy władzy po Kurosagi’m. Nie obchodzi mnie w jaki
sposób to zrobicie, ale robota ma być wykonana dokładnie – zaznaczył i
jeden z jego ludzi wyłożył na biurko zaliczkę, która wyglądała bardzo
obiecująco. Yomi nie zastanawiając się dłużej, wziął swoją działkę którą
przeliczył. Był mile zaskoczony ale nie dał tego po sobie poznać.
-
Moi ludzie zawiozą was w miejsce gdzie będziecie przebywać przez czas
zadania. Nie dajcie się złapać – dodał mężczyzna i położył kartotekę z
danymi celów – Możecie już odejść – powiedział.
Hitsugi wziął swoje pieniądze i kartoteki z danymi ludzi, którymi
mieli się z Yomi’m zająć. Wyszedł z budynku i ruszył w stronę własnego
mieszkania, by po zebraniu potrzebnych rzeczy, wrócić na umówione
miejsce i pozwolić zawieźć się do bazy wypadowej na okres trwania misji.
Tak samo zrobił także Yomi, sprawdzając jednak czy nikt go nie śledzi.
Przez
czas kiedy Hitsu zbierał swoje rzeczy, zastanawiał się jak przedłużyć
tą akcję, by dłużej zostać z małym blondaskiem. Tamtego wieczoru, gdy
spotkał go po raz pierwszy, chciał go zabić. Kiedy pieścił jego ciało…
Kiedy w końcu przycisnął lufę do jego skroni i gdy nacisnął spust… Wtedy
to jednak okazało się, że się pomylił. Że w magazynku nie ma więcej
naboi… Nie został ani jeden w komorze. Hitsu pamiętał jeszcze jaki zawód
wtedy odczuł. Gdyby udało mu się zabić ów blondyna, najpewniej
stworzyłby na filarze przepiękny, krwisty obraz z rozwalonego mózgu. W
końcu dotarł na umówione miejsce, gdzie czekał na niego samochód, do
którego wsiadł. Dopiero teraz zaczął przeglądać dane. Dziesięciu
mężczyzn, którzy byli w różnym wieku. Najmłodszy to zaledwie ośmioletni
Akira. Hitsugi uśmiechnął się w szaleńczy sposób, widząc małą postać
chłopca. Taki kruchy i delikatny. Postanowił go wziąć dla siebie. Potem
byli już starsi mężczyźni, których dobrze znał. Wiele razy dla
niejednego z nich pracował. Gdy skończył przeglądać papiery, okazało się
że dojechali już na miejsce.
Yomi z niesmakiem spojrzał na obskurną kamienicę. Zarówno on jak i
Hitsugi dostali klucz, do mieszkania numer 4. Dostali także dodatkową
broń. Yomi’emu nieco się to nie podobało, gdyż wolał działać ze swoim
sprzętem. Obejrzał się na Hitsugi’ego i zimny dreszcz przeszedł mu po
plecach. Dobrze pamiętał jak za ich ostatnim spotkaniem o mało co nie
zginął. Oboje weszli do kamienicy i odnaleźli mieszkanie. Miłym
zaskoczeniem było luksusowe wnętrze. Blondyn zdjął kurtkę i położył ją
na skórzanej kanapie. Podszedł do okna i wyjrzał przez żaluzje.
Kamienica sąsiadowała z główną bazą yakuza, gdzie najprawdopodobniej
znajdowały się wszystkie cele.
Hitsugi z uśmiechem dopadł Yomi’ego, obejmując go od tyłu. Nie zrobił
tego mocno, lecz przycisnął go swoim ciałem do parapetu. Jedną dłoń
położył na zgrabnym biodrze mordercy, a drugą złapał jego podbródek,
odwrócił do siebie jego twarz. Chłodne spojrzenie wbił w jego oczy.
Poczuł lekkie drgnięcie ze strony niższego mężczyzny i to jak jego
oddech nieznacznie przyspieszył.
- Miło cię znowu widzieć… –
wyszeptał. Wysunął lekko palec, by musnąć nim dolną wargę Yomi’ego,
która jak mu się wydawało, lekko zadrżała – Pomyśl jak przyjemne było
nasze ostatnie spotkanie, a potem pomnóż tą przyjemność przez sto. W
efekcie otrzymasz cały miesiąc ze mną w jednym pokoju. W jednym łóżku… –
powiedział. Myśl, że spędzi z Yomi’m tyle czasu, a gdy zakończą swoją
misję, zrobi to co chciał przy ich pierwszym spotkaniu napawała go
przyjemnym zniecierpliwieniem. Tym razem postanowił, że jednak zrobi to w
jeszcze bardziej przyjemny sposób. Doprowadzi Yomi’ego do wrzenia, a
potem… Potem stanie się jego najlepszym dziełem. Szaleństwo rozbłysło w
oczach Hitsugi’ego. Szaleństwo i żądza.
Oczy Yomi’ego zwęziły się niebezpiecznie.
- Są tu dwa łóżka –
powiedział – Więc nie myśl, że teraz dam się tak łatwo podejść. Ostatnim
razem po prostu źle wykalkulowałeś i sam widziałem zdziwienie w twoim
spojrzeniu, kiedy okazało się że zabrakło kulki i dla mnie – powiedział,
odwracając się do Hitsugi’ego przodem i poruszając ustami tuż przy
ustach drugiego mężczyzny. Językiem przesunął po kolczykach w jego
dolnej wardze po czym odepchnął go od siebie – Nie myśl sobie, że tak
łatwo dam się omamić – prychnął i przeszedł do innego pokoju, uprzednio
zabierając kartoteki i trzaskając za sobą drzwiami. Rzucił się na łóżko,
przeglądając zdjęcia i dane. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że jego ciało
działało w bardzo jednoznaczny sposób na bliskość Hitsugi’ego.
Hitsu nie mógł się nie roześmiać gdy tylko Yomi zniknął w swoim
pokoju. „A jednak nie jest tak mdły jak mi się zdawało”, pomyślał,
przesuwając swoim językiem po kolczykach, po których chwilę wcześniej
Yomi przesunął własnym językiem. Było to całkiem przyjemne, bo wcześniej
uznał Yomi’ego za tchórza bez jakiegokolwiek charakteru. Teraz jednak
ten charakter zaczynał się uwidaczniać w niskim blondynku. Poszedł za
nim do jego pokoju, do którego wszedł bezgłośnie. Gdy Yomi zaczytany w
danych poczuł powiew powietrza i uniósł spojrzenie przed siebie, Hitsugi
był już na jego łóżku. Patrzył na niego jakimś szalonym wzrokiem. W
jego oczach było coś jeszcze, jakby ukryta groźba. Kiedy niski blondyn w
końcu zareagował, chcąc go zepchnąć, Hitsu zwinnie złapał jego ręce i
przycisnął je do łóżka.
- Zastanawiałem się… Zastanawiałem się, czy nie powinniśmy się nieco poznać… – uśmiechnął się kącikiem ust.
- Już się nieco poznaliśmy – powiedział Yomi, nieco napinając swoje
mięśnie i próbując podnieść ręce – Jestem Yomi, jeśli nie pamiętasz.
Tyle wystarczy – warknął, spoglądając Hitsugi’emu w oczy – Czy może
chciałbyś coś jeszcze? – zapytał po chwili. W pewnym momencie udało mu
się wsunąć kolano pod brzuch Hitsugi’ego i odepchnąć go, przewracając go
na łóżko obok siebie – Mógłbyś mi łaskawie nie przeszkadzać, dobrze?
Może ty sobie poczytałeś już, ale ja jeszcze nie – powiedział siadając i
podpierając się jedną ręką, przy czym patrzył na leżącego Hitsugi’ego.
Dziwnie przyjemny dreszcz przeszedł przez jego ciało, patrząc na
drugiego mordercę z tej perspektywy.
Hitsugi zagryzł wargi. Podobało mu się. I to jak mu się podobało.
Musiał przyznać, że bardzo się pomylił co do Yomi’ego i że był wart
grzechu. Rozłożył się wygodnie na łóżku, zginając jedną nogę w kolanie.
Uważnie przyglądał się drugiemu mordercy, który czytając dokumenty, co
jakiś czas podnosił z nad nich wzrok by spojrzeć na niego. W takich
momentach obdarzał go lekkim i tajemniczym uśmiechem.
- Jak już
przeczytasz wszystko, znajdziesz mnie w klubie obok siedziby tamtych.
Spróbuję się nieco zaczaić na Kuroi’ego – zszedł z łóżka i nie oglądając
się na swojego nowego współpracownika, wyszedł z mieszkania. Chciał
zapoznać się nieco z jednym ze swoich celów, który podobno bardzo lubi
ów klub. Chciał się także przy okazji nieco zabawić, chociaż już samo
to, że będzie omamiał Kuroi’ego było niezłą zabawą. Zastanawiał się czy
nie zabić Kuroi’ego od razu w klubie. Mimo, że nie wziął ze sobą
pistoletu, jak zwykle w nogawce spodni miał ukryty sztylet, który był
wyjątkowo użyteczny w takich miejscach.
Wszedł do klubu z którego dobiegała elektryczna i głośna muzyka. Z lekkim uśmiechem zaczął lawirować między tańczącymi ludźmi.
Yomi odetchnął z ulgą, kiedy Hitsugi opuścił mieszkanie. Za bardzo
się spinał w jego obecności i nie miał pojęcia dlaczego. Całą winę
zrzucał na pierwsze ich spotkanie, jakieś pół roku temu. Hitsugi jednak
całym sobą sprawiał, że u Yomi’ego najmniejsze włoski na ciele jeżyły
się, gdy tylko znalazł się za blisko drugiego mordercy. Kiedy zapoznał
się ze wszystkimi danymi co najmniej dwa razy, postanowił pójść za
Hitsugi’m. Jeszcze, oczywiście przez chwilę, rozważał czy może nie
zostać w mieszkaniu i nie poobserwować siedziby yakuza, ale robił to
tylko i wyłącznie dlatego, bo nie chciał dopuścić do siebie samego, że
ma ochotę wybrać się za Hitsu.
Hitsugi kręcił się po klubie i co rusz był łapany przez różnych
ludzi, którzy próbowali zwrócić na siebie jego uwagę, wciągając go w
taniec, który raczej przypominał jakąś dziką orgię. Czuł się w tym
wszystkim wspaniale. Całował się z ludźmi, dotykał ich… Wszystko działo
się z taką energią, z taką pasją, że Hitsu był naprawdę zachwycony.
Kiedy zauważył Kuroi’ego idącego w stronę baru, ociągając się, wyrwał
się z objęć młodych, pełnych wigoru imprezowiczów. Powoli poszedł za
wysokim blondynem, mającym dwadzieścia i cztery lata, ubranym dość
spokojnie. Bez jakichkolwiek oporów, bez żadnego lęku, usiadł obok niego
i położywszy dłoń na jego udzie pochylił się do niego, mrucząc w jego
ucho jedno proste pytanie „Masz ochotę na mały numerek?”
Powoli wsunął dłoń po udzie blondyna na jego krocze które lekko ścisnął.
Yomi wszedł do klubu, nieco marszcząc brwi. Nie podobało mu się tu,
ze względu na chyba niezbyt dobrze pracującą klimatyzację. Powietrze
było ciężkie, przesycone zapachem spoconych ciał, damskich i męskich
perfum a także dymem papierosowym i zapachem alkoholu. Przeciskał się
między ludźmi próbując zlokalizować Hitsugi’ego i sprawdzić czy na pewno
zajmuje się zadaniem. W pewnym momencie znalazł go przy barze. Już miał
podejść gdyby nie to, że rozpoznał w facecie, którego Hitsugi podrywał,
faceta do sprzątnięcia. Zatrzymał się więc i nie opierał się bardziej,
kiedy ktoś objął go od tyłu, zmuszając do tańca, a przynajmniej do
kołysania biodrami. Udając że w ogóle jest zainteresowany tym
napaleńcem, który teraz uśmiechał się w jego ramię, wsuwając dłonie pod
jego bluzkę na nagą skórę brzucha, Yomi uważnie obserwował Hitsugi’ego, w
razie czego, gdyby ten miał zawalić zadanie. Kompletnie nie rozumiał
jego metod, wiec wolał uważać i w razie czego, samemu sprzątnąć cel.
Hitsugi uśmiechnął się leciutko gdy jego cel złapał go za włosy i
kiedy pociągnął je tak, że musiał odchylić głowę do tyłu. Całowany teraz
po szyi, ani na chwilę nie zamknął oczu. Kuroi działał szybko i już po
chwili ciągnął go do łazienki. Morderca zauważył Yomi’ego i spojrzał na
niego ostrzegawczo, kiedy przechodził obok niego. Nie podobało mu się
to, że Yomi pozwala się obejmować i dotykać jakiemuś facetowi.
Postanowił, że później się z nim policzy. Jęknął gdy w końcu dotarli do
łazienki i został do niej wepchnięty a potem przewrócony na podłogę.
Czuł natarczywe usta mafiozy, jego dłonie błądzące po jego ciele. Starał
się udawać, że jest mu przyjemnie, co nawet dobrze mu wychodziło, ale
mimo wszystko czuł obrzydzenie. To było u niego dziwnym odczuciem, gdyż
zawsze był chętny do tego typu zabaw i zawsze czerpał z nich dużą
przyjemność. Teraz najzwyczajniej w świecie miał ochotę zwymiotować,
czując jak Kuroi zaczął się ocierać o jego krocze. Zgiął nogi w kolanach
i kiedy blondyn wpił się w jego wargi, niezauważalnie i nie wyczuwalnie
da niego, poruszył ręką w poszukiwaniu sztyletu, który po odnalezieniu
wysunął spod nogawki spodni. Jeszcze tylko kilka sekund trwał brutalny
pocałunek Kuroi’ego i jego przyspieszony oddech, który w końcu zamarł.
Jego krzyk Hitsugi stłumił pocałunkiem. Dopiero w tym momencie odczuł
rozkosz, czując jak ciało w jego ramionach zamiera. Potem działał
błyskawicznie. Nie mógł sobie pozwolić na to, by ktoś go teraz zobaczył.
Wyszedł z łazienki, przy której spotkał Yomi’ego, który z kolei
zainteresowany tym czy przypadkiem Hitsugi nie spieprzy zadania, chciał
upewnić się na własne oczy, czy zabił Kuroi’ego. Złapał niskiego
blondyna za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Na moment się jednak
zatrzymał i złapał gościa, który wcześniej dotykał Yomi’ego. Uderzył go
pięścią w twarz i wysyczał „Trzymaj łapy z dala od moich rzeczy”. Po tym
wyciągnął drugiego mordercę z klubu.
- Ochujałeś?! – zapytał Yomi, wyrywając rękę z uścisku Hitsugi’ego –
Bardzo mądrze… Zwracaj na siebie uwagę! A przy okazji na mnie kretynie! –
warknął – Trzeba było go od razu zabić, to przynajmniej nie
powiedziałby nic o jakimś pojebie co przed wyjściem z klubu daje
wpierdol! – warknął i przyspieszył kroku, wyprzedzając Hitsugi’ego i
idąc przed nim – Jak ja mam z nim pracować? – mruknął pod nosem – Poza
tym… – zatrzymał się na chwilę i odwrócił do Hitsugi’ego – Nie jestem
żadną twoją rzeczą! – warknął i ruszył ponownie.
-Pff… Racja. Nie jesteś! Następnym razem gdy jakiś frajer będzie ci
wsadzał język do ucha a chuja w dupę, podrzucę wam gumkę, żebyś w ciąże
nie zaszedł – Hitsugi zezłościł się tym, że w ogóle ruszyło go to, że
Yomi dawał się obmacywać. To nie był jego interes – Przynajmniej jeden
został skreślony z naszej listy. Zostało dziewięciu. Z Kai’em będziemy
musieli czekać dwa miesiące, bo jest po za granicami Japonii – zmienił
temat na pracę, czując jak w tym momencie odechciewa mu się wykonania
tego zlecenia. Naburmuszony i w ogóle inny niż zawsze bywał, szedł za
Yomi’m.
- Oh nie mów mi, że jesteś zazdrosny – prychnął Yomi, wchodząc do
kamienicy i drążąc dalej temat kłótni – Poza tym, jeśli nie zauważyłeś,
to jakoś go spławiłem i wcale nie wybierałem się z nim nigdzie dalej… –
burczał dalej urażony słowami Hitsugi’ego. Kiedy otwierał kluczem
mieszkanie, odwrócił się do Hitsugi’ego – I nie zajdę w ciążę bo jestem
facetem! – warknął, po czym wszedł do środka, zatrzaskując drzwi przed
nosem drugiego mordercy. W tej chwili nie był zadowolony z wizji
spędzenia z nim około dwóch miesięcy. Kolejne drzwi, które trzasnęły,
były tymi od jego sypialni.
- Ty cholerny gnoju! – krzyknął Hitsugi, mając teraz diabelską ochotę
zabić blondyna. Nie ze względu na swoją miłość do uśmiercania, ale ze
zwykłej wściekłości, którą jak nigdy w życiu kipiał w tej chwili. Po
wejściu do mieszkania zatrzasnął za sobą drzwi z taką siłą, że ze ściany
posypało się trochę tynku. Od razu skierował się do pokoju Yomi’ego, do
którego wtargnął jak jeździec apokalipsy, niosący za sobą zniszczenie i
ciemną, nieprzyjemną aurę. Zastał blondyna przy łóżku, z którego
właśnie się zerwał. Hitsu nie siląc się na jakąkolwiek delikatność,
doskoczył do niego i popchnął go na posłanie, do którego go przygwoździł
samym sobą. Unieruchomił obie jego ręce mocno ściskając jego nadgarstki
i przyciskając do podłoża. Klęcząc miedzy jego nogami, pochylił się do
niego, a blond włosy z czarnymi końcówkami spływały ku Yomi’emu,
łaskocząc skórę na jego szczęce i szyi. Patrzył się na niskiego blondyna
groźnie zmrużonymi oczyma – Jeśli nie chcesz zginąć… Lepiej się do mnie
odzywaj – warknął Hitsu, dziwnie spokojnym i aksamitnym głosem, tak nie
podobnym do tego, którym się jeszcze przed momentem krzyczał.
Yomi z początku przeraził się wtargnięciem Hitsugi’ego. Ale już po
chwili jego napięte ciało rozluźniło się a na jego usta wpełzł lekki
uśmiech.
- No proszę… Chyba trafiłem w sedno… Byłeś zazdrosny… –
powiedział, patrząc twardo w oczy Hitsu – Chyba mi nie powiesz, że dalej
tkwisz w dziecinnych przekonaniach, że jak czegoś pierwszy dotkniesz to
już jest twoje? – zapytał, po czym uśmiech znikł z jego twarzy w bardzo
nagłym tempie, a sam Yomi szarpnął się mocno, starając się odepchnąć od
siebie Hitsugi’ego.
Oczy Hitsu stały się nagle czarnymi i wąskimi szparkami, w których
płonęła złość. Rysy jego twarzy w jednej chwili wyostrzyły się, brwi
ściągnęły ku sobie. Wszystko to sprawiło, że wyglądał jeszcze bardziej
demonicznie.
- Nie pochlebiaj sobie… Nawet kijem bym cię nie tknął – wysyczał, samemu zaczynając w to wierzyć.
Nie mówiąc już nic więcej i nic więcej nie robiąc, puścił Yomiego i zszedł z niego.
-
Cholerna szmata… – takimi słowami go pożegnał, wychodząc z pokoju i
mocnym trzaśnięciem rozwalając drzwi, które wypadły z jednego zawiasu.
Poszedł do swojego pokoju, w którym zerwał z siebie swój płaszcz i
rzucił się na ogromne łóżko. Nikt jeszcze nie zdołał go tak wkurzyć. Nie
potrafił się uspokoić i ciągle kipiał ze złości, powstrzymując się
przed powrotem do pokoju drugiego mordercy i wygarnięciu Yomiemu kilku
innych, wymyślonych na poczekaniu rzeczy, a później rzuceniu się na
niego i zgwałceniu go. Przymknął oczy odpychając od siebie ten
obiecujący obraz.
- Rozjebałeś mi drzwi popaprańcu! – krzyknął za Hitsugi’m Yomi, który
musiał się sam przed sobą przyznać, że to iż doprowadził drugiego
mordercę do takiego stanu, sprawiało mu jakąś chorą satysfakcję. „To za
nasze poprzednie spotkanie”, pomyślał. Wiedział jednak, że teraz
powinien trzymać spluwę w gaciach, a nóż pod poduszką, żeby przypadkiem
Hitsugi sobie nie pomyślał o tym, żeby sprzątnąć go z drogi. Jeszcze
chwilę dał sobie na uspokojenie i dopiero po tym poszedł do łazienki.
Tak… To był minus tego mieszkania. Łazienka była jedna. Wiedział jednak,
że Hitsugi przeszkadzać mu nie będzie, ponieważ już nawet patrzeć na
niego nie może. Z uśmiechem pozwolił wodzie spłukiwać z siebie smród
przepełnionego ludźmi klubu.
Hitsugi słysząc, że Yomi poszedł się wykąpać, z satysfakcją wypisaną
na twarzy wyszedł ze swojego pokoju. Poszedł do kuchni, w której
odkręcił wodę w zlewie, po tym w drugiej umywalce. Roześmiał się słysząc
zdenerwowany krzyk Yomi’ego, który zapewne w tej chwili poczuł jego
lodowaty dotyk zemsty. Jak gdyby nigdy nic, wyszedł z kuchni i wrócił do
swojego pokoju.
Yomi wkurzył się nie na żarty, zwłaszcza, że nienawidził kąpać się w
zimnej wodzie. Szybko jednak skończył prysznic i wyszedł z łazienki.
Oczywiście Hitsugi uciekł już z Kuchni. Yomi zakręcił oba krany i już po
chwili wparował do pokoju Hitsugi’ego, który udawał, że nic nie zrobił i
spokojnie leżał na łóżku, czytając coś. Z rozmachem wylał na niego
miskę zimnej wody zalewając mu łóżko i wybiegł z powrotem do kuchni,
gdyż tam miał najwięcej rzeczy w razie czego do obrony.
-Ty mały… – z ust Hitsugi’ego wydobyła się barwna wiązanka
przekleństw, gdy przemoczony wybiegał ze swojego pokoju za blondynem,
którego miał zamiar zabić w jeden z najokrutniejszych sposobów. W kuchni
Yomi starał się ukryć przed nim za stołem – Myślisz, że przeżyjesz
dzisiejszy dzień? – zapytał Hitsu, cały ociekając wodą. Oboje zaczęli
się ganiać wokół kwadratowego stołu, to w jedną, to w druga stronę, aż w
końcu Hitsugi wskoczył na stół, z którego zeskoczył na stronę Yomiego.
Ten z kolei starając się ratować, zaczął uciekać do salonu. Podłoga
jednak z racji tego, że Hitsugi był mokry, nabrała właściwości lodowiska
i z tego też powodu Yomi w pewnej chwili najzwyczajniej w świecie
poślizgnął się. Kiedy starał się w jakiś sposób złapać ponownie
równowagę, ręcznik zsunął się z jego bioder, utrudniając mu ruchy, w
efekcie czego runął na podłogę. To wzbudziło w Hitsugim głupawkę.
- I
tak się kończy, gdy mały gnojek wchodzi mi w drogę! – zaśmiał się Hitsu
idąc w stronę blondyna, żeby go jeszcze dobić. Jednakże sam także się
poślizgnął w tym samym miejscu co Yomi i upadł na niego, przygniatając
go swoim ciałem i uderzając go w najczulsze miejsce w męskim ciele.
Yomi’emu aż zakręciło się w głowie z bólu jaki poczuł. Nie był jednak
mięczakiem, więc z trudem, ale udało mu się powstrzymać od krzyku.
Zrzucił z siebie Hitsugi’ego, nie patrząc jak go uderza. W tej chwili
liczyło się jedynie to, żeby pozbyć się tego ciężaru. Już odechciało mu
się śmiać, chociaż kiedy zobaczył Hitsu wbiegającego do kuchni i
ganiającego się z nim wokół stołu, jakby byli dzieciakami, miał wielką
ochotę się roześmiać, czego od dawna nie robił szczerze. Kiedy udało się
mu się zepchnąć z siebie drugiego mordercę, sięgnął po ręcznik, w który
przed chwilą się zaplątał i przez który się wywrócił. Jakoś pozbierał
się z podłogi i zgarbiony poczłapał do swojego pokoju. Wdrapał sie na
łóżko i owinął cały kołdrą, postanawiając cierpieć w samotności i ciszy.
-Hey ty łazęgo. Masz worek z lodem i połóż go na swoim fiutku bo ci
zwiędnie całkowicie – Hitsugi rzucił siateczkę z lodem do Yomi’ego, tak
że upadła obok twarzy chłopaka, który leżał skulony z bólu.
Hitsu był facetem, więc wiedział jaki to ból gdy ktoś mu uszkodzi to co powinno być sprawne przez długi, długi czas.
- Spierdalaj… – warknął Yomi spod kołdry i z ulgą przyjął to, że Hitsugi wyszedł z pokoju nic więcej nie mówiąc.
Mokry morderca wrócił do swojej sypialni, gdzie niestety do łóżka
położyć się nie mógł, gdyż było całe mokre. Przebrał się w czyste
ciuchy, a raczej zdjął spodnie i wrócił do salonu kładąc się na kanapie.
Układając się wygodniej włączył tv. Nie zwracał większej uwagi na
policyjne syreny, które zaczęły wyć i zatrzymały się przed kamienica… A
raczej trochę dalej, tuż przed klubem.
Yomi przez chwilę zastanawiał się, czy przyjąć pomoc w postaci
woreczka z lodem, ale w końcu się skusił. Dużo wysiłku kosztowało go to,
żeby nie jęczeć z bólu, ale na szczęście po jakimś czasie i ból zelżał.
Yomi odrzucił woreczek z lodem gdzieś na podłogę, mało się nim
prejmując, nieco wyczerpany przez ból, powoli zapadł w sen, nie
kłopocząc się nawet tym, żeby się ubrać. Za bardzo nie chciało mu się
ruszać, żeby przypadkiem się nie urazić w stłuczone i bardzo wrażliwe
miejsce.
Hitsugi po jakichś dwóch godzinach miał już dość marznięcia na
kanapie i oglądania głupich programów, debilnych teleturniejów i jeszcze
gorszych pornosów. Poszedł więc najpierw do swojego pokoju sprawdzić
czy łóżko mu wyschło.Kiedy okazało się, że nie, poszedł do pokoju
Yomi’ego, do którego wszedł nad wyraz cicho i nie pewnie. Odczuł jakąś
ulgę, usłyszawszy, że ten śpi spokojnie. Ulga jednak gdzieś
zniknęła,kiedy podszedł do łóżka i ujrzał nagiego blondyna, rozłożonego
na łóżku i nie ukrywającego niczego. Dla Hitsu było to niczym
zaproszenie. Wszedł więc na łóżko i położył się obok Yomi’ego,
podpierając na jednej ręce i przez moment oglądając drugiego mordercę i
sycąc się tym wyjątkowo podniecającym widokiem. Yomi był naprawdę
śliczny, bo przystojnym Hitsugi nie potrafił go nazwać. Jego skóra była
gładka i miała mleczny odcień. Jego sutki były różowiutkie tak samo jak i
wargi, które w tej chwili były kusząco rozchylone. Hitsugi powoli
schylił się, nie mogąc oprzeć się Yomi’emu, który był zbyt pociągający i
przywarł wargami do skóry tuż nad jego obojczykiem. Zaczął niespiesznie
po niej wędrować, składając na niej lekkie pocałunki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz