sobota, 20 kwietnia 2013

Say "bai bai" (part 2)

Yomi przez długi okres czasu nie mógł zapomnieć Hitsugiego, jak tamten się przedstawił. Poza tym wiedział, że w tamtym momencie był podniecony i bardzo bliski śmierci. W końcu jednak przestał rozpamiętywać tamto spotkanie i zajął się robotą, o którą ostatnio było ciężko.
Pewnego dnia do jego skrzynki trafiła czarna koperta. W liście było wygrawerowane złotymi literami miejsce i godzina. „Oferta pracy… Spotkanie dzisiaj”, pomyślał i spojrzał na zegarek „Cholera! Trzeba się spieszyć!” uświadomił sobie i wpychając sobie oprawie pół bułki maślanej do ust, popił ją mlekiem, mało się nie dusząc, po czym chwycił kurtkę, broń i wybiegł z mieszkania. List i kopertę zatrzymał przy sobie. W końcu dotarł w dane miejsce. Budynek dużej firmy wydawał się opuszczony teraz po godzinach pracy. Jednak na niego już ktoś czekał przy drzwiach frontowych. Potem zaprowadzono go na 44 piętro i długim korytarzem aż do ostatnich drzwi, które otworzono przed nim i wpuszczono go do eleganckiego biura, które tonęło teraz w półmroku.
- Witam pana – uśmiechnął się starszy mężczyzna – Skoro jest tu pan, znaczy, że przyjmuje moją ofertę? – zapytał.
- Zależy od tego jaką uregulujemy cenę.. a cena zależy od tego kto jest celem.
- O pieniądze nie musisz się martwić – powiedział mężczyzna, przechodząc z oficjalnego tonu na bezpośredni – Ale celi jest kilka… więc będziesz pracować na moich warunkach i nie sam.
W tej chwili do biura wszedł Hitsugi. Pewnym krokiem ruszył w stronę dwojga mężczyzn. Ubrany był w czarny płaszcz, pod którym nie miał żadnej koszulki czy bluzki, więc w świetle włączonej lampy widać było jego oliwkową skórę. Jego czarne i skórzane spodnie jak zwykle zaczynały się nisko na biodrach.
- Proszę kontynuować – uśmiechnął się.
Oczy Yomie’go zrobiły się większe ze zdziwienia. „To on!” krzyknął w myśli, poznając drugiego mężczyznę „I ja mam z nim współpracować?” zapytał samego siebie.
Hitsu usiadł na fotelu obok Yomi’ego, założył nogę na nogę i przechylił się nieznacznie w stronę blondyna. Na chwilę odwrócił wzrok ze zleceniodawcy utkwiwszy go na chłopaku, którego poznał pół roku temu. Przesunął palcem po jego szyi – Prawie jak spluwa – mruknął z dziką satysfakcją, zauważając, że Yomi go pamięta. Yomi’emu znów zaczęło bić serce tak samo mocno jak tamtego dnia na podziemnym parkingu. Hitsugi słysząc ciche chrząknięcie, odwrócił się do swojego zleceniodawcy, nie zwykle ciesząc się z faktu, że jego partnerem będzie mała blondyna. Ostatnie pół roku nie było dla niego zbyt ciekawe. Nie udało mu się nikogo tak nastraszyć, a za razem podniecić, czy też może zrobić tego w taki sposób, że samemu czerpałby z tego przyjemność, jaką czerpał bawiąc się z Yomi’m.
- Widzę, że już się znacie… To dobrze, bo będziecie działać razem – powiedział zleceniodawca – Musicie zlikwidować aż dziesięć celów.. To potencjalni spadkobiercy władzy po Kurosagi’m. Nie obchodzi mnie w jaki sposób to zrobicie, ale robota ma być wykonana dokładnie – zaznaczył i jeden z jego ludzi wyłożył na biurko zaliczkę, która wyglądała bardzo obiecująco. Yomi nie zastanawiając się dłużej, wziął swoją działkę którą przeliczył. Był mile zaskoczony ale nie dał tego po sobie poznać.
- Moi ludzie zawiozą was w miejsce gdzie będziecie przebywać przez czas zadania. Nie dajcie się złapać – dodał mężczyzna i położył kartotekę z danymi celów – Możecie już odejść – powiedział.
Hitsugi wziął swoje pieniądze i kartoteki z danymi ludzi, którymi mieli się z Yomi’m zająć. Wyszedł z budynku i ruszył w stronę własnego mieszkania, by po zebraniu potrzebnych rzeczy, wrócić na umówione miejsce i pozwolić zawieźć się do bazy wypadowej na okres trwania misji. Tak samo zrobił także Yomi, sprawdzając jednak czy nikt go nie śledzi.
Przez czas kiedy Hitsu zbierał swoje rzeczy, zastanawiał się jak przedłużyć tą akcję, by dłużej zostać z małym blondaskiem. Tamtego wieczoru, gdy spotkał go po raz pierwszy, chciał go zabić. Kiedy pieścił jego ciało… Kiedy w końcu przycisnął lufę do jego skroni i gdy nacisnął spust… Wtedy to jednak okazało się, że się pomylił. Że w magazynku nie ma więcej naboi… Nie został ani jeden w komorze. Hitsu pamiętał jeszcze jaki zawód wtedy odczuł. Gdyby udało mu się zabić ów blondyna, najpewniej stworzyłby na filarze przepiękny, krwisty obraz z rozwalonego mózgu. W końcu dotarł na umówione miejsce, gdzie czekał na niego samochód, do którego wsiadł. Dopiero teraz zaczął przeglądać dane. Dziesięciu mężczyzn, którzy byli w różnym wieku. Najmłodszy to zaledwie ośmioletni Akira. Hitsugi uśmiechnął się w szaleńczy sposób, widząc małą postać chłopca. Taki kruchy i delikatny. Postanowił go wziąć dla siebie. Potem byli już starsi mężczyźni, których dobrze znał. Wiele razy dla niejednego z nich pracował. Gdy skończył przeglądać papiery, okazało się że dojechali już na miejsce.
Yomi z niesmakiem spojrzał na obskurną kamienicę. Zarówno on jak i Hitsugi dostali klucz, do mieszkania numer 4. Dostali także dodatkową broń. Yomi’emu nieco się to nie podobało, gdyż wolał działać ze swoim sprzętem. Obejrzał się na Hitsugi’ego i zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. Dobrze pamiętał jak za ich ostatnim spotkaniem o mało co nie zginął. Oboje weszli do kamienicy i odnaleźli mieszkanie. Miłym zaskoczeniem było luksusowe wnętrze. Blondyn zdjął kurtkę i położył ją na skórzanej kanapie. Podszedł do okna i wyjrzał przez żaluzje. Kamienica sąsiadowała z główną bazą yakuza, gdzie najprawdopodobniej znajdowały się wszystkie cele.
Hitsugi z uśmiechem dopadł Yomi’ego, obejmując go od tyłu. Nie zrobił tego mocno, lecz przycisnął go swoim ciałem do parapetu. Jedną dłoń położył na zgrabnym biodrze mordercy, a drugą złapał jego podbródek, odwrócił do siebie jego twarz. Chłodne spojrzenie wbił w jego oczy. Poczuł lekkie drgnięcie ze strony niższego mężczyzny i to jak jego oddech nieznacznie przyspieszył.
- Miło cię znowu widzieć… – wyszeptał. Wysunął lekko palec, by musnąć nim dolną wargę Yomi’ego, która jak mu się wydawało, lekko zadrżała – Pomyśl jak przyjemne było nasze ostatnie spotkanie, a potem pomnóż tą przyjemność przez sto. W efekcie otrzymasz cały miesiąc ze mną w jednym pokoju. W jednym łóżku… – powiedział. Myśl, że spędzi z Yomi’m tyle czasu, a gdy zakończą swoją misję, zrobi to co chciał przy ich pierwszym spotkaniu napawała go przyjemnym zniecierpliwieniem. Tym razem postanowił, że jednak zrobi to w jeszcze bardziej przyjemny sposób. Doprowadzi Yomi’ego do wrzenia, a potem… Potem stanie się jego najlepszym dziełem. Szaleństwo rozbłysło w oczach Hitsugi’ego. Szaleństwo i żądza.
Oczy Yomi’ego zwęziły się niebezpiecznie.
- Są tu dwa łóżka – powiedział – Więc nie myśl, że teraz dam się tak łatwo podejść. Ostatnim razem po prostu źle wykalkulowałeś i sam widziałem zdziwienie w twoim spojrzeniu, kiedy okazało się że zabrakło kulki i dla mnie – powiedział, odwracając się do Hitsugi’ego przodem i poruszając ustami tuż przy ustach drugiego mężczyzny. Językiem przesunął po kolczykach w jego dolnej wardze po czym odepchnął go od siebie – Nie myśl sobie, że tak łatwo dam się omamić – prychnął i przeszedł do innego pokoju, uprzednio zabierając kartoteki i trzaskając za sobą drzwiami. Rzucił się na łóżko, przeglądając zdjęcia i dane. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że jego ciało działało w bardzo jednoznaczny sposób na bliskość Hitsugi’ego.
Hitsu nie mógł się nie roześmiać gdy tylko Yomi zniknął w swoim pokoju. „A jednak nie jest tak mdły jak mi się zdawało”, pomyślał, przesuwając swoim językiem po kolczykach, po których chwilę wcześniej Yomi przesunął własnym językiem. Było to całkiem przyjemne, bo wcześniej uznał Yomi’ego za tchórza bez jakiegokolwiek charakteru. Teraz jednak ten charakter zaczynał się uwidaczniać w niskim blondynku. Poszedł za nim do jego pokoju, do którego wszedł bezgłośnie. Gdy Yomi zaczytany w danych poczuł powiew powietrza i uniósł spojrzenie przed siebie, Hitsugi był już na jego łóżku. Patrzył na niego jakimś szalonym wzrokiem. W jego oczach było coś jeszcze, jakby ukryta groźba. Kiedy niski blondyn w końcu zareagował, chcąc go zepchnąć, Hitsu zwinnie złapał jego ręce i przycisnął je do łóżka.
- Zastanawiałem się… Zastanawiałem się, czy nie powinniśmy się nieco poznać… – uśmiechnął się kącikiem ust.
- Już się nieco poznaliśmy – powiedział Yomi, nieco napinając swoje mięśnie i próbując podnieść ręce – Jestem Yomi, jeśli nie pamiętasz. Tyle wystarczy – warknął, spoglądając Hitsugi’emu w oczy – Czy może chciałbyś coś jeszcze? – zapytał po chwili. W pewnym momencie udało mu się wsunąć kolano pod brzuch Hitsugi’ego i odepchnąć go, przewracając go na łóżko obok siebie – Mógłbyś mi łaskawie nie przeszkadzać, dobrze? Może ty sobie poczytałeś już, ale ja jeszcze nie – powiedział siadając i podpierając się jedną ręką, przy czym patrzył na leżącego Hitsugi’ego. Dziwnie przyjemny dreszcz przeszedł przez jego ciało, patrząc na drugiego mordercę z tej perspektywy.
Hitsugi zagryzł wargi. Podobało mu się. I to jak mu się podobało. Musiał przyznać, że bardzo się pomylił co do Yomi’ego i że był wart grzechu. Rozłożył się wygodnie na łóżku, zginając jedną nogę w kolanie. Uważnie przyglądał się drugiemu mordercy, który czytając dokumenty, co jakiś czas podnosił z nad nich wzrok by spojrzeć na niego. W takich momentach obdarzał go lekkim i tajemniczym uśmiechem.
- Jak już przeczytasz wszystko, znajdziesz mnie w klubie obok siedziby tamtych. Spróbuję się nieco zaczaić na Kuroi’ego – zszedł z łóżka i nie oglądając się na swojego nowego współpracownika, wyszedł z mieszkania. Chciał zapoznać się nieco z jednym ze swoich celów, który podobno bardzo lubi ów klub. Chciał się także przy okazji nieco zabawić, chociaż już samo to, że będzie omamiał Kuroi’ego było niezłą zabawą. Zastanawiał się czy nie zabić Kuroi’ego od razu w klubie. Mimo, że nie wziął ze sobą pistoletu, jak zwykle w nogawce spodni miał ukryty sztylet, który był wyjątkowo użyteczny w takich miejscach.
Wszedł do klubu z którego dobiegała elektryczna i głośna muzyka. Z lekkim uśmiechem zaczął lawirować między tańczącymi ludźmi.
Yomi odetchnął z ulgą, kiedy Hitsugi opuścił mieszkanie. Za bardzo się spinał w jego obecności i nie miał pojęcia dlaczego. Całą winę zrzucał na pierwsze ich spotkanie, jakieś pół roku temu. Hitsugi jednak całym sobą sprawiał, że u Yomi’ego najmniejsze włoski na ciele jeżyły się, gdy tylko znalazł się za blisko drugiego mordercy. Kiedy zapoznał się ze wszystkimi danymi co najmniej dwa razy, postanowił pójść za Hitsugi’m. Jeszcze, oczywiście przez chwilę, rozważał czy może nie zostać w mieszkaniu i nie poobserwować siedziby yakuza, ale robił to tylko i wyłącznie dlatego, bo nie chciał dopuścić do siebie samego, że ma ochotę wybrać się za Hitsu.
Hitsugi kręcił się po klubie i co rusz był łapany przez różnych ludzi, którzy próbowali zwrócić na siebie jego uwagę, wciągając go w taniec, który raczej przypominał jakąś dziką orgię. Czuł się w tym wszystkim wspaniale. Całował się z ludźmi, dotykał ich… Wszystko działo się z taką energią, z taką pasją, że Hitsu był naprawdę zachwycony. Kiedy zauważył Kuroi’ego idącego w stronę baru, ociągając się, wyrwał się z objęć młodych, pełnych wigoru imprezowiczów. Powoli poszedł za wysokim blondynem, mającym dwadzieścia i cztery lata, ubranym dość spokojnie. Bez jakichkolwiek oporów, bez żadnego lęku, usiadł obok niego i położywszy dłoń na jego udzie pochylił się do niego, mrucząc w jego ucho jedno proste pytanie „Masz ochotę na mały numerek?”
Powoli wsunął dłoń po udzie blondyna na jego krocze które lekko ścisnął.
Yomi wszedł do klubu, nieco marszcząc brwi. Nie podobało mu się tu, ze względu na chyba niezbyt dobrze pracującą klimatyzację. Powietrze było ciężkie, przesycone zapachem spoconych ciał, damskich i męskich perfum a także dymem papierosowym i zapachem alkoholu. Przeciskał się między ludźmi próbując zlokalizować Hitsugi’ego i sprawdzić czy na pewno zajmuje się zadaniem. W pewnym momencie znalazł go przy barze. Już miał podejść gdyby nie to, że rozpoznał w facecie, którego Hitsugi podrywał, faceta do sprzątnięcia. Zatrzymał się więc i nie opierał się bardziej, kiedy ktoś objął go od tyłu, zmuszając do tańca, a przynajmniej do kołysania biodrami. Udając że w ogóle jest zainteresowany tym napaleńcem, który teraz uśmiechał się w jego ramię, wsuwając dłonie pod jego bluzkę na nagą skórę brzucha, Yomi uważnie obserwował Hitsugi’ego, w razie czego, gdyby ten miał zawalić zadanie. Kompletnie nie rozumiał jego metod, wiec wolał uważać i w razie czego, samemu sprzątnąć cel.
Hitsugi uśmiechnął się leciutko gdy jego cel złapał go za włosy i kiedy pociągnął je tak, że musiał odchylić głowę do tyłu. Całowany teraz po szyi, ani na chwilę nie zamknął oczu. Kuroi działał szybko i już po chwili ciągnął go do łazienki. Morderca zauważył Yomi’ego i spojrzał na niego ostrzegawczo, kiedy przechodził obok niego. Nie podobało mu się to, że Yomi pozwala się obejmować i dotykać jakiemuś facetowi. Postanowił, że później się z nim policzy. Jęknął gdy w końcu dotarli do łazienki i został do niej wepchnięty a potem przewrócony na podłogę. Czuł natarczywe usta mafiozy, jego dłonie błądzące po jego ciele. Starał się udawać, że jest mu przyjemnie, co nawet dobrze mu wychodziło, ale mimo wszystko czuł obrzydzenie. To było u niego dziwnym odczuciem, gdyż zawsze był chętny do tego typu zabaw i zawsze czerpał z nich dużą przyjemność. Teraz najzwyczajniej w świecie miał ochotę zwymiotować, czując jak Kuroi zaczął się ocierać o jego krocze. Zgiął nogi w kolanach i kiedy blondyn wpił się w jego wargi, niezauważalnie i nie wyczuwalnie da niego, poruszył ręką w poszukiwaniu sztyletu, który po odnalezieniu wysunął spod nogawki spodni. Jeszcze tylko kilka sekund trwał brutalny pocałunek Kuroi’ego i jego przyspieszony oddech, który w końcu zamarł. Jego krzyk Hitsugi stłumił pocałunkiem. Dopiero w tym momencie odczuł rozkosz, czując jak ciało w jego ramionach zamiera. Potem działał błyskawicznie. Nie mógł sobie pozwolić na to, by ktoś go teraz zobaczył. Wyszedł z łazienki, przy której spotkał Yomi’ego, który z kolei zainteresowany tym czy przypadkiem Hitsugi nie spieprzy zadania, chciał upewnić się na własne oczy, czy zabił Kuroi’ego. Złapał niskiego blondyna za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Na moment się jednak zatrzymał i złapał gościa, który wcześniej dotykał Yomi’ego. Uderzył go pięścią w twarz i wysyczał „Trzymaj łapy z dala od moich rzeczy”. Po tym wyciągnął drugiego mordercę z klubu.
- Ochujałeś?! – zapytał Yomi, wyrywając rękę z uścisku Hitsugi’ego – Bardzo mądrze… Zwracaj na siebie uwagę! A przy okazji na mnie kretynie! – warknął – Trzeba było go od razu zabić, to przynajmniej nie powiedziałby nic o jakimś pojebie co przed wyjściem z klubu daje wpierdol! – warknął i przyspieszył kroku, wyprzedzając Hitsugi’ego i idąc przed nim – Jak ja mam z nim pracować? – mruknął pod nosem – Poza tym… – zatrzymał się na chwilę i odwrócił do Hitsugi’ego – Nie jestem żadną twoją rzeczą! – warknął i ruszył ponownie.
-Pff… Racja. Nie jesteś! Następnym razem gdy jakiś frajer będzie ci wsadzał język do ucha a chuja w dupę, podrzucę wam gumkę, żebyś w ciąże nie zaszedł – Hitsugi zezłościł się tym, że w ogóle ruszyło go to, że Yomi dawał się obmacywać. To nie był jego interes – Przynajmniej jeden został skreślony z naszej listy. Zostało dziewięciu. Z Kai’em będziemy musieli czekać dwa miesiące, bo jest po za granicami Japonii – zmienił temat na pracę, czując jak w tym momencie odechciewa mu się wykonania tego zlecenia. Naburmuszony i w ogóle inny niż zawsze bywał, szedł za Yomi’m.
- Oh nie mów mi, że jesteś zazdrosny – prychnął Yomi, wchodząc do kamienicy i drążąc dalej temat kłótni – Poza tym, jeśli nie zauważyłeś, to jakoś go spławiłem i wcale nie wybierałem się z nim nigdzie dalej… – burczał dalej urażony słowami Hitsugi’ego. Kiedy otwierał kluczem mieszkanie, odwrócił się do Hitsugi’ego – I nie zajdę w ciążę bo jestem facetem! – warknął, po czym wszedł do środka, zatrzaskując drzwi przed nosem drugiego mordercy. W tej chwili nie był zadowolony z wizji spędzenia z nim około dwóch miesięcy. Kolejne drzwi, które trzasnęły, były tymi od jego sypialni.
- Ty cholerny gnoju! – krzyknął Hitsugi, mając teraz diabelską ochotę zabić blondyna. Nie ze względu na swoją miłość do uśmiercania, ale ze zwykłej wściekłości, którą jak nigdy w życiu kipiał w tej chwili. Po wejściu do mieszkania zatrzasnął za sobą drzwi z taką siłą, że ze ściany posypało się trochę tynku. Od razu skierował się do pokoju Yomi’ego, do którego wtargnął jak jeździec apokalipsy, niosący za sobą zniszczenie i ciemną, nieprzyjemną aurę. Zastał blondyna przy łóżku, z którego właśnie się zerwał. Hitsu nie siląc się na jakąkolwiek delikatność, doskoczył do niego i popchnął go na posłanie, do którego go przygwoździł samym sobą. Unieruchomił obie jego ręce mocno ściskając jego nadgarstki i przyciskając do podłoża. Klęcząc miedzy jego nogami, pochylił się do niego, a blond włosy z czarnymi końcówkami spływały ku Yomi’emu, łaskocząc skórę na jego szczęce i szyi. Patrzył się na niskiego blondyna groźnie zmrużonymi oczyma – Jeśli nie chcesz zginąć… Lepiej się do mnie odzywaj – warknął Hitsu, dziwnie spokojnym i aksamitnym głosem, tak nie podobnym do tego, którym się jeszcze przed momentem krzyczał.
Yomi z początku przeraził się wtargnięciem Hitsugi’ego. Ale już po chwili jego napięte ciało rozluźniło się a na jego usta wpełzł lekki uśmiech.
- No proszę… Chyba trafiłem w sedno… Byłeś zazdrosny… – powiedział, patrząc twardo w oczy Hitsu – Chyba mi nie powiesz, że dalej tkwisz w dziecinnych przekonaniach, że jak czegoś pierwszy dotkniesz to już jest twoje? – zapytał, po czym uśmiech znikł z jego twarzy w bardzo nagłym tempie, a sam Yomi szarpnął się mocno, starając się odepchnąć od siebie Hitsugi’ego.
Oczy Hitsu stały się nagle czarnymi i wąskimi szparkami, w których płonęła złość. Rysy jego twarzy w jednej chwili wyostrzyły się, brwi ściągnęły ku sobie. Wszystko to sprawiło, że wyglądał jeszcze bardziej demonicznie.
- Nie pochlebiaj sobie… Nawet kijem bym cię nie tknął – wysyczał, samemu zaczynając w to wierzyć.
Nie mówiąc już nic więcej i nic więcej nie robiąc, puścił Yomiego i zszedł z niego.
- Cholerna szmata… – takimi słowami go pożegnał, wychodząc z pokoju i mocnym trzaśnięciem rozwalając drzwi, które wypadły z jednego zawiasu. Poszedł do swojego pokoju, w którym zerwał z siebie swój płaszcz i rzucił się na ogromne łóżko. Nikt jeszcze nie zdołał go tak wkurzyć. Nie potrafił się uspokoić i ciągle kipiał ze złości, powstrzymując się przed powrotem do pokoju drugiego mordercy i wygarnięciu Yomiemu kilku innych, wymyślonych na poczekaniu rzeczy, a później rzuceniu się na niego i zgwałceniu go. Przymknął oczy odpychając od siebie ten obiecujący obraz.
- Rozjebałeś mi drzwi popaprańcu! – krzyknął za Hitsugi’m Yomi, który musiał się sam przed sobą przyznać, że to iż doprowadził drugiego mordercę do takiego stanu, sprawiało mu jakąś chorą satysfakcję. „To za nasze poprzednie spotkanie”, pomyślał. Wiedział jednak, że teraz powinien trzymać spluwę w gaciach, a nóż pod poduszką, żeby przypadkiem Hitsugi sobie nie pomyślał o tym, żeby sprzątnąć go z drogi. Jeszcze chwilę dał sobie na uspokojenie i dopiero po tym poszedł do łazienki. Tak… To był minus tego mieszkania. Łazienka była jedna. Wiedział jednak, że Hitsugi przeszkadzać mu nie będzie, ponieważ już nawet patrzeć na niego nie może. Z uśmiechem pozwolił wodzie spłukiwać z siebie smród przepełnionego ludźmi klubu.
Hitsugi słysząc, że Yomi poszedł się wykąpać, z satysfakcją wypisaną na twarzy wyszedł ze swojego pokoju. Poszedł do kuchni, w której odkręcił wodę w zlewie, po tym w drugiej umywalce. Roześmiał się słysząc zdenerwowany krzyk Yomi’ego, który zapewne w tej chwili poczuł jego lodowaty dotyk zemsty. Jak gdyby nigdy nic, wyszedł z kuchni i wrócił do swojego pokoju.
Yomi wkurzył się nie na żarty, zwłaszcza, że nienawidził kąpać się w zimnej wodzie. Szybko jednak skończył prysznic i wyszedł z łazienki. Oczywiście Hitsugi uciekł już z Kuchni. Yomi zakręcił oba krany i już po chwili wparował do pokoju Hitsugi’ego, który udawał, że nic nie zrobił i spokojnie leżał na łóżku, czytając coś. Z rozmachem wylał na niego miskę zimnej wody zalewając mu łóżko i wybiegł z powrotem do kuchni, gdyż tam miał najwięcej rzeczy w razie czego do obrony.
-Ty mały… – z ust Hitsugi’ego wydobyła się barwna wiązanka przekleństw, gdy przemoczony wybiegał ze swojego pokoju za blondynem, którego miał zamiar zabić w jeden z najokrutniejszych sposobów. W kuchni Yomi starał się ukryć przed nim za stołem – Myślisz, że przeżyjesz dzisiejszy dzień? – zapytał Hitsu, cały ociekając wodą. Oboje zaczęli się ganiać wokół kwadratowego stołu, to w jedną, to w druga stronę, aż w końcu Hitsugi wskoczył na stół, z którego zeskoczył na stronę Yomiego. Ten z kolei starając się ratować, zaczął uciekać do salonu. Podłoga jednak z racji tego, że Hitsugi był mokry, nabrała właściwości lodowiska i z tego też powodu Yomi w pewnej chwili najzwyczajniej w świecie poślizgnął się. Kiedy starał się w jakiś sposób złapać ponownie równowagę, ręcznik zsunął się z jego bioder, utrudniając mu ruchy, w efekcie czego runął na podłogę. To wzbudziło w Hitsugim głupawkę.
- I tak się kończy, gdy mały gnojek wchodzi mi w drogę! – zaśmiał się Hitsu idąc w stronę blondyna, żeby go jeszcze dobić. Jednakże sam także się poślizgnął w tym samym miejscu co Yomi i upadł na niego, przygniatając go swoim ciałem i uderzając go w najczulsze miejsce w męskim ciele.
Yomi’emu aż zakręciło się w głowie z bólu jaki poczuł. Nie był jednak mięczakiem, więc z trudem, ale udało mu się powstrzymać od krzyku. Zrzucił z siebie Hitsugi’ego, nie patrząc jak go uderza. W tej chwili liczyło się jedynie to, żeby pozbyć się tego ciężaru. Już odechciało mu się śmiać, chociaż kiedy zobaczył Hitsu wbiegającego do kuchni i ganiającego się z nim wokół stołu, jakby byli dzieciakami, miał wielką ochotę się roześmiać, czego od dawna nie robił szczerze. Kiedy udało się mu się zepchnąć z siebie drugiego mordercę, sięgnął po ręcznik, w który przed chwilą się zaplątał i przez który się wywrócił. Jakoś pozbierał się z podłogi i zgarbiony poczłapał do swojego pokoju. Wdrapał sie na łóżko i owinął cały kołdrą, postanawiając cierpieć w samotności i ciszy.
-Hey ty łazęgo. Masz worek z lodem i połóż go na swoim fiutku bo ci zwiędnie całkowicie – Hitsugi rzucił siateczkę z lodem do Yomi’ego, tak że upadła obok twarzy chłopaka, który leżał skulony z bólu.
Hitsu był facetem, więc wiedział jaki to ból gdy ktoś mu uszkodzi to co powinno być sprawne przez długi, długi czas.
- Spierdalaj… – warknął Yomi spod kołdry i z ulgą przyjął to, że Hitsugi wyszedł z pokoju nic więcej nie mówiąc.
Mokry morderca wrócił do swojej sypialni, gdzie niestety do łóżka położyć się nie mógł, gdyż było całe mokre. Przebrał się w czyste ciuchy, a raczej zdjął spodnie i wrócił do salonu kładąc się na kanapie. Układając się wygodniej włączył tv. Nie zwracał większej uwagi na policyjne syreny, które zaczęły wyć i zatrzymały się przed kamienica… A raczej trochę dalej, tuż przed klubem.
Yomi przez chwilę zastanawiał się, czy przyjąć pomoc w postaci woreczka z lodem, ale w końcu się skusił. Dużo wysiłku kosztowało go to, żeby nie jęczeć z bólu, ale na szczęście po jakimś czasie i ból zelżał. Yomi odrzucił woreczek z lodem gdzieś na podłogę, mało się nim prejmując, nieco wyczerpany przez ból, powoli zapadł w sen, nie kłopocząc się nawet tym, żeby się ubrać. Za bardzo nie chciało mu się ruszać, żeby przypadkiem się nie urazić w stłuczone i bardzo wrażliwe miejsce.
Hitsugi po jakichś dwóch godzinach miał już dość marznięcia na kanapie i oglądania głupich programów, debilnych teleturniejów i jeszcze gorszych pornosów. Poszedł więc najpierw do swojego pokoju sprawdzić czy łóżko mu wyschło.Kiedy okazało się, że nie, poszedł do pokoju Yomi’ego, do którego wszedł nad wyraz cicho i nie pewnie. Odczuł jakąś ulgę, usłyszawszy, że ten śpi spokojnie. Ulga jednak gdzieś zniknęła,kiedy podszedł do łóżka i ujrzał nagiego blondyna, rozłożonego na łóżku i nie ukrywającego niczego. Dla Hitsu było to niczym zaproszenie. Wszedł więc na łóżko i położył się obok Yomi’ego, podpierając na jednej ręce i przez moment oglądając drugiego mordercę i sycąc się tym wyjątkowo podniecającym widokiem. Yomi był naprawdę śliczny, bo przystojnym Hitsugi nie potrafił go nazwać. Jego skóra była gładka i miała mleczny odcień. Jego sutki były różowiutkie tak samo jak i wargi, które w tej chwili były kusząco rozchylone. Hitsugi powoli schylił się, nie mogąc oprzeć się Yomi’emu, który był zbyt pociągający i przywarł wargami do skóry tuż nad jego obojczykiem. Zaczął niespiesznie po niej wędrować, składając na niej lekkie pocałunki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz