Hitsu opierał się o oparcie kanapy, z lekko przechyloną głową przyglądając się jakiemuś nieistniejącemu punktowi na ścianie i okręcając między palcami długopis, którym zakreślał ważne jego zdaniem informacje.
Yomi siedział zagłębiony w skórzanym fotelu, zastanawiając się, jakim sposobem załatwić kolejny cel. Co jakiś czas zawieszał spojrzenie na jedynej poza nim, żywej w tym domu istocie, którą był Hitsugi.
- Nad czym się zastanawiasz? - zapytał w końcu, gdy za bardzo zaczęło nurtować go to, dlaczego Hitsu siedzi i wpatruje się w "nic".
- Nad tym małym... - mruknął Hitsugi przenosząc swoje spojrzenie na blondyna. Jego oczy były znowu nieludzkie przez soczewki - Ty go nie zabijesz... Nie sądzę, żebyś był w stanie to zrobić - powiedział cichym, głębokim głosem. Musiał to załatwić sam, ale nie chciał tego robić. Mimo tego, jego wyobraźnia stworzyła piękny obraz chłopca; związanego umorusanego krwią, z otwartymi oczami, bez życia oczyma. Uśmiechnął
się pod nosem. Uśmiech ten jednak zniknął gdy odezwało się jego sumienie. Nie mógł się go do końca go pozbyć. Musiał to obmyślić - Zostawimy go na koniec - powiedział cicho, marszcząc brwi.
- Jak chcesz - mruknął Yomi, po czym odłożył kartoteki i wyszedł do swojego pokoju. Wrócił zaraz i uklęknął przy niskim stoliku, na którym położył walizkę. Otworzył ją i zaczął wykładać na stół broń. Każdą jedną, rozkładał po kolei na części i zaczynał czyścić. Yomi musiał się czymś zająć. Dopiero wieczorem miał zamiar wyjść i zapolować na swoją gotówkę. Do tej pory czas musiał spędzić w mieszkaniu z Hitsugim.
- Jaki masz plan? - zapytał Hitsugi - Myślę, że najlepiej będzie poobserwować tego trzeciego faceta. Dzisiaj. Nie możemy ich od razu pozabijać jak muchy, bo możemy się na tym przejechać - Hitsu podniósł się i poszedł do kuchni, w której nalał sobie wina. Wrócił do salonu, ponownie siadając na fotelu - Więc..?
- Plan? Nie mam planu... Po prostu idę i zabijam - powiedział Yomi, obdarzając Hitsugiego jedynie przelotnym spojrzeniem - Myślisz, że będę ci zdradzać swoje metody? - zapytał po chwili. Oczywiście miał pewien plan, ale nie sądził, że musi się z nim dzielić z drugim mordercą. Po pierwsze nie było to rozsądne, ponieważ po tej robocie ich drogi się rozejdą, a po drugie wczoraj Hitsugi sam nie zdradził mu swojego planu. Teraz i Yomi nie miał zamiaru mu wspominać o swoich zamierzeniach.
- Ok, niech ci będzie. Jeśli jednak zginiesz przez swoją głupotę, pozwól że przejmę zapłatę przeznaczoną dla ciebie... - wargi Hitsu rozciągnęły się w pół uśmiechu... Powoli w jego głowie zaczął rodzić się plan. Podniósł
się nagle, jeszcze raz biorąc kartę jednego z swoich celów. Odrzucił ją ponownie na stół, po tym jak przelotnie przesunął spojrzeniem jeszcze raz po danych i ruszył do wyjścia, sięgając po swój skórzany, czarny płaszcz. Odwrócił się już przy drzwiach do Yomiego. Złożył palce w literę "L" i wykonał gest imitujący oddanie do niego strzału z pistoletu - Say bai bai - powiedział swoim głębokim głosem. Dopieor po tym wyszedł z mieszkania.
- Pierdol się! - krzyknął za nim Yomi i zaczął jeszcze intensywniej czyścić broń. "Mogłem do niego strzelić! Nie... Nie jest naładowany", pomyślał. Kiedy skończył czyścić wszystko co miał, zajrzał do koperty, patrząc kogo dzisiaj Hitsugi ma zamiar sprzątnąć. Lekko zmrużył oczy. "Jeśli tak dalej pójdzie, on sprzątnie wszystkich..." uświadomił sobie, po czym wstał i także zakładając luźną kurtkę wyszedł z domu. Na dzisiaj miał już kogoś upatrzonego i miał zamiar wykonać swoje zadanie.
Hitsugi pewnym krokiem szedł ulicą, z lekkim uśmiechem błądzącym mu po twarzy. Po krzyku Yomiego jakoś dziwnie mu się humor poprawił. Miał ochote się śmiać, co też zrobił, zwracając na siebie uwagę przechodni.
Miał zamiar zapoznać się z Takumim, 23 letnim studentem i swoim celem. "Będzie zabawnie", zaśmiał się w swój szaleńczy sposób. Kierował się teraz pod uniwersytet Tokijski, w którym uczył się chłopak. Wykonał kilka telefonów, dzięki którym dowiedział się, że Takumi za 2 godziny kończy zajęcia. Chciał poczekać na niego pod bramą, może nieco się pobawić
Yomi musiał przejechać się nieco poza Tokyo, ale nie stanowiło to dla niego żadnego problemu, nawet mimo tego, że sama podróż zajmowała około 4 godzin pociągiem. Na miejscu musiał odszukać Kaworu, który często przebywał w głośnym otoczeniu dziwek, wydając na nie pieniądze. "Nie nadawałby się na szefa klanu..." pomyślał z niesmakiem. W końcu znalazł burdel w którym zabawiał się Kaworu. Zadanie nie należało do najtrudniejszych. Yomi przymocował tłumik do swojego pistoletu, po czym wszedł do jednego z pustych pokoi, w którym jak podejrzewał, nie było nikogo przez hałas dobiegający z pomieszczenia obok. Dla Yomiego było to i lepiej. Przykucnął przy cienkiej ściance odgradzającej pokoje, po czym spokojnie ustawił lufę tuż przy niej, w miejscu gdzie jak skalkulował, powinna być głowa Kaworu i pociągnął za spust. Miał czas aby spokojnie rozkręcić i schować broń, oraz wyjść. Dziwki nie szczędziły sobie alkoholu, więc najpewniej za jakąś chwilę dowiedzą się, że ich sponsor ma dziurkę we łbie. Kiedy Yomi wracał do domu, westchnął, zauważając że jednak dużo czasu mu to zajęło. W dodatku, większość, zabrała podróż i zwiedzanie burdeli. Do mieszkania wszedł więc grubo po północy.
U Hitsugi'ego plan nie poszedł aż tak gładko jak u Yomiego. Spotkał Takumiego pod uniwersytetem. Miał to szczęście, że był pociągający dla innych osób i to właśnie Takumi jako pierwszy do niego zagadał. Poszli na drinka do jednego z topowych klubów, w których jego ofiara lubiła się zabawiać. Potem pojechali do jego domu, który znajdował się blisko mieszkania, w którym teraz zamieszkiwał i Yomi i Hitsugi. W domu mężczyzny okazało się, że ten również ma nieprzeciętne zainteresowania,
a dokładniej rzecz ujmując, uwielbiał "ostry sex", nie rzadko połączony z torturami. Kiedy ich zabawa się skończyła przystojny Takumi leżał na łóżku. Usta miał zakneblowane, a z nich ściekała powoli krew. Jego oczy były zamknięte. Nogi również mu związał w jeden z bardziej skomplikowanych sposobów, znanych jedynie Hitsugi'emu. Wyszedł z mieszkania Takumiego cały zakrwawiony. Również jego płaszcz pokrywała krew w odcieniu dojrzałego wina. Jego twarz, nawet włosy były we krwi. Gdy wracał do mieszkania było około północy. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie policja, na którą natrafił. Musiał uciekać. Nie było mu teraz do śmiechu. Policjanci niby tłuści, biegli za nim wytrwale, ale w końcu udało mu się ukryć. Po tym uciekł do mieszkania, w którym zamieszkał z Yomi'm. Wszedł do środka w nie najlepszym stanie, oddychając ciężko. Był spocony po tym mini maratonie. Po jego skroniach spływał pot zabarwiony na czerwono przez krew.
- A tobie co? - zapytał Yomi - Nie najlepszy dzień? Stado kotów cie zaatakowało? Wcale im się nie dziwię - mruknął pod nosem, wycierając włosy. Musiał wziąć długi prysznic, żeby zmyć z siebie te wszystkie perfumy, które wsiąknęły w ubrania, włosy i wydawać by się mogło w skórę. Teraz jednak Yomi czuł świeżość - Poradzisz sobie sam, czy mam cię dobić? - zapytał, jeszcze raz oglądając się na Hitsugi'ego, który wyglądał jakby naprawdę dopadł go niedźwiedź. Blondyn zastanawiał się, czy przypadkiem zaraz nie przewróci się na podłogę tak jak stoi.
- Dzień bardzo dobry i artystyczny - uśmiechnął się Hitsugi, lekko ścierając po raz kolejny z twarzy krew - Muszę tylko się umyć. I musimy uważać. Za łatwo nam idzie zabijanie ich ,no chyba że ten klan posiada same cioty - uśmiechnął się już szczerzej, rozbawiony tym. Zabicie ich nie będzie żadnym problemem, a ten najsilniejszy nie zostanie zabity, zamiast niego zostanie zabity pierwszy zleceniodawca. "Oj Yomi Yomi...chyba nie zarobisz sobie", pomyślał mijając blondyna i znikając w łazience.
- Może lepszych zostawią nam na deser... Prawdę mówiąc, to cholernie nudna ta robota póki co. Ani trochę adrenaliny... Być może sami wystawiają słabszych. Trzeba to będzie sprawdzić - powiedział Yomi i przez chwilę się zastanawiał nad czymś - Zostało siedmiu.. Dzieciaka chcesz zabić na końcu, a dwa miesiące musimy czekać na powrót Kai'a... Spróbuję to jakoś przeżyć... A ty nie marudź, że idzie za łatwo, bo jeszcze coś się zacznie pieprzyć przez twoje krakanie - sarknął za znikającym w łazience Hitsugim.
Hitsu nie odpowiedział już nic. W łazience wziął szybki prysznic, by jedynie zmyć z siebie cały brud z swojej misji. Wyszedł z łazienki i spojrzał na Yomi'ego, który powalił się na kanapie przed telewizorem.
Podszedł do niego i lekko szturchnął go dwoma palcami w głowę.
- Zrób coś do jedzenia... - powiedział, pochylając się nad oparciem kanapy, był głodny a samemu gotować mu się nie chciało.
- A co ja jestem? Też dopiero wróciłem i jestem zmęczony - powiedział, oglądając się na Hitsugi'ego i patrząc na niego z oburzeniem i w stylu "jak-śmiałeś-dotknąć-mojej-
- Tym się powinien zająć tamten facet... - Hitsugi doszedł do szafki, na której leżał telefon i wybrał numer do zleceniodawcy - Witam. Jeśli chce pan mieć załatwione sprawy, należałoby się zająć swoimi ludźmi, bo głodni raczej niewiele zrobią - zwrócił się do słuchawki dziwnie pogodnym tonem, w którym jednakże czaiła się groźba
- Dobrze, dostaniecie kucharkę - usłyszał w telefonie, po czym nie słuchając więcej, rozłączył się.
- Szefunio sprowadzi nam kuchareczkę w krótkiej kiecce - powiedział do blondyna.
- Kucharkę? - zapytał Yomi i znowu spojrzał na Hitsugi'ego - I ty się na to zgodziłeś? - pokręcił głową i odwrócił się ponownie do tv - Nie dość, że muszę z nim siedzieć, to jeszcze jakaś kucharka będzie się tu pałętać... - mruknął pod nosem - Ty chyba lubisz mieć towarzystwo... No i jak wrócisz tak jak na przykład dzisiaj wróciłeś, to kobieta będzie zachwycona... Czy ty w ogóle masz rozum? - zapytał.
- Pewnie będzie przygotowana na takie widoki - wzruszył ramionami Hitsugi - A... I jeszcze jedno - uśmiechnął się prawym kącikiem swoich warg. Podszedł do blondyna, którego ręce mocno chwycił i przycisnął je do oparcia eleganckiej kanapy, jednym kolanem opierając się na kanapie między nogami Yomi'ego. Przechylił się do przodu, tak że górował nad drugim mordercą - Aż dziw mnie bierze, że taki tchórz ma odwagę tak się do mnie odezwać - zaśmiał się cichym, niebezpiecznym głosem kiedy Yomi szarpnął się starając się wydostać spod niego.
- Tchórz? - zapytał Yomi, mrużąc oczy i patrząc prosto w oczy Hitsugi'ego - Niby czemu nazywasz mnie tchórzem? - zapytał znowu - Nie znasz mnie, więc mnie nie oceniaj, bo jeszcze możesz się przeliczyć - warknął - A teraz odpierdol się ode mnie z łaski swojej!
- Odpierdolić się? Popierdolić cię? Tak, dzięki że zaproponowałeś z przyjemnością cię popierdolę - powiedział Hitsugi z wrednym uśmieszkiem . Schylił się i językiem przesunął po jego policzku. Kolanem mocniej naparł na jego krocze draźniąc je powoli. Zastanawiał się, czy przypadkiem nie przestał oddziaływać na Yomiego. Przestał się jednak nad tym zastanawiać kiedy usłyszał bardzo obiecujące jęknięcie wydobywające się z ust blondyna.
"Cholera!" przeklął w myślach Yomi, kiedy Hitsugi specjalnie poruszył kolanem tak, by wywołać u niego reakcję odwrotną do słów jakie Yomi przed chwilą powiedział.
- Nic nie proponowałem... A teraz spadaj. Nie wiem jak ty, ale ja jestem zmęczony i chcę spać, więc mnie puść! - warknął i odwrócił wzrok od oczu drugiego mordercy. Właśnie dlatego nie chciał, żeby Hitsu się do niego zbliżał. Przy nim tracił pewność siebie i kontrolę nad sobą. Za szybko się podniecał.
- Zaraz... Zaraz odechce ci się spać... - mruknął bardzo obiecującym tonem Hitsugi, łapiąc teraz oba nadgarstki w jedną dłoń. Teraz wolną ręką sięgnął do swojej nogawki i spod niej wysunął mały poręczny sztylet - Zaraz cię rozbudzę - zaśmiał się i językiem przesunął po chłodnym metalu. Patrząc się mu prosto w oczy. Potem tak jak wcześniej gnębił Yomiego pistoletem, tak teraz zaczął to robić sztyletem, jego ostrzem przesuwając po szyi blondyna - Co teraz? Już bardziej pobudzony jesteś? - zapytał szeptem. Wręcz zahipnotyzowały go oczy Yomi'ego, w których zobaczył iskierkę strachu.
"Teraz naboi mu nie zabraknie", pomyślał Yomi, przełykając ślinę w suchym nagle gardle.
- Ty parszywy... draniu... - warknął cicho, patrząc znowu prosto w oczy Hitsugi'ego. Znowu działo się to samo. Rosnący strach, który czuł bardzo rzadko i podniecenie mieszały się ze sobą, sprawiając, że włoski na jego karku zjeżyły się. Nad oddechem ciężko było zapanować - Czego chcesz? - zapytał po chwili ciszy.
-Czego chcę... Może... Cię zabić? - zamruczał z rozbawieniem, mocniej naciskając na nóż, nadal jednak przy tym nie robił Yomi'emu krzywdy. Jedynie jego skóra się nieznacznie zaczerwieniła - Może wcześniej, zanim to zrobię zabawimy się. Co ty na to? W sumie jak widzę, bardzo by ci się to spodobało. Chciałbyś byśmy tym razem zaszli dalej? - wyszeptał, ciepłym oddechem owiewając, policzek Yomi'ego, po którym także przesunął wargami. Jemu samemu się to podobało. Robiło mu się gorąco. Seks, niebezpieczeństwo, adrenalina, podniecenie... Uwielbiał to wszystko. Naparł jeszcze mocniej na ostrzem tuż pod obojczykiem drugiego mordercy, tym razem rozcinając mu skórę.
Yomi syknął cicho i odchylił głowę nieco bardziej w tył, uciekając przed ostrzem. Jego serce biło szybko, i oddech stawał się szybszy. Same słowa Hitsugiego wprawiały go w jeszcze większy stan podniecenia. Może i nie chciał się do tego przyznać przed samym sobą, ale to, że czuł zagrożenie od strony drugiego mordercy także robiło swoje. W jednej chwili stwierdził, że słowa nie są potrzebne. Odwrócił głowę nieco w bok, by móc ponownie spojrzeć Hitsu w oczy i odnaleźć jego usta swoimi własnymi.
Hitsugi odpowiedział zachłannie na pocałunek, wbijając się językiem w jego usta Yomi'ego dość gwałtownie. Rozpalony do białości nie zwrócił
uwagi na to, że wbija ostrze w skórę blondyna na jego torsie. Dopiero uzmysłowił to sobie, słysząc stłumione syknięcie. Lekko się uniósł i spojrzał na ranę, z której sączyła się stróżka krwi. Odrzucił nóż na bok i zaczął zlizywać metaliczną w posmaku krew z jego torsu, bładząc po jego skórze swoim językiem. Czerpał z tego chorą wręcz przyjemność.
Yomi odetchnął z ulgą, kiedy nóż wylądował na podłodze, a Hitsugi zaczął zlizywać jego krew. Wiedział, że drugi morderca działa na niego jak narkotyk, w dodatku bardzo silny narkotyk. Wystarczyło, żeby znalazł się za blisko, a już Yomi tracił jasność myślenia. Podejrzewał, że Hitsu nie jest do końca normalny, ale działało to tylko na jego korzyść. Był pociągający jak diabli, z tą swoją groźbą niebezpieczeństwa. Odchylił głowę do tyłu cicho wzdychając i mając nadzieję, że teraz Histugi nie zechce go pocałować. Nie lubił smaku krwi, a tym bardziej swojej własnej. Zamknął powoli oczy oddając się przyjemnym dreszczom, o które przyprawiał go Hitsu.
Hitsugi wsunął się językiem na szyję blondyna, keidy tylko z jego małej ranki nie leciała już krew. Zaczął go kąsać po szyi i lizać zaczerwienione miejsce na niej. Smakował jego skórę zachłannie, całując ją namiętnie, zostawiając na niej ciemne malinki i ślady śliny. Dotarł do jego ucha, którego koniuszek ugryzł i zassał łapczywie.
- Podoba ci się? Poproś o więcej - wymruczał mu do ucha, cichym szeptem.
- Mhhh... Hitsugi.... Nie denerwuj mnie... - mruknął Yomi. Wiedział jednak, że i tak zrobi w tej chwili wszystko co zechce Hitsugi, aby zrobił - Proszę... - wymruczał w końcu i otworzył lekko oczy, spoglądając na chwilę prosto w oczy drugiego mordercy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz